"Droga do wyzwolenia": Wewnątrz sekty celebrytów
Mateusz Madejski
27 maja 2015, 19:02
Dokument HBO "Droga do wyzwolenia" to niesamowity opis jednocześnie bardzo rozpoznawalnej i tajemniczej sekty scjentologów, która od lat przyciąga czołowych celebrytów, straszy dziennikarzy prawnikami i obraca miliardami dolarów.
Dokument HBO "Droga do wyzwolenia" to niesamowity opis jednocześnie bardzo rozpoznawalnej i tajemniczej sekty scjentologów, która od lat przyciąga czołowych celebrytów, straszy dziennikarzy prawnikami i obraca miliardami dolarów.
Pamiętam, że gdy pierwszy raz czytałem artykuł o scjentologii, miałem wrażenie, że to niegroźna minisekta, która przeżywa pięć minut sławy, bo akurat przekonała do siebie Toma Cruise'a i Johna Travoltę. Dopiero później zaczęło się o scjentologii mówić jako o wyjątkowo niebezpiecznej kombinacji religii i psychoanalizy z domieszką new age'owych głupot. Samo w sobie może nie byłoby to aż tak groźne, gdyby nie to, że "kościół" scjentologiczny działa jak wyjątkowo brutalna mafia, która nie tylko potrafi przyciągać gwiazdy Hollywood, ale też toczyć zwycięskie wojny z amerykańskim rządem! Jak bardzo potrafią dbać o swoje interesy może świadczyć fakt, że HBO wynajęło 160 topowych prawników do samej obsługi prawnej tego dokumentu.
Film przedstawia nieco biografię L. Rona Hubbarda, ojca założyciela scjentologii, ale przede wszystkim opiera się na rozmowach z ludźmi, którzy z "kościoła" odeszli. Oba wątki są niezwykle fascynujące. Hubbard był – jak to często bywa z liderami sekt – połączeniem mitomana, erotomana i żądnego sławy i pieniędzy karierowicza. Przebył niesamowitą drogę – na początku był pisarzem tanich opowiadań, za które otrzymywał niewielkie wynagrodzenie – centa za jedno słowo. Później był liderem wielkiej sekty, a jego pseudoreligijne książki sprzedawały się w milionach egzemplarzy. Skończył jako uciekinier, ukrywający się przed wymiarem sprawiedliwości. To Hubbard założył sektę, ale jej dynamiczny rozwój to dzieło jego następcy – Davida Miscavige'a. O ile Hubbard był kimś w rodzaju nie do końca zrównoważonego marzyciela, Miscavige to raczej twardo stąpający po ziemi, bezwzględny biznesmen. O tym, jak funkcjonuje jego imperium, opowiadają w filmie właśnie osoby, którym udało się wyrwać ze szponów sekty.
Na czym polega w ogóle scjentologia? Jej pierwsze etapy wtajemniczenia nie są zbyt kontrowersyjne. Właściwie to coś w rodzaju psychoanalizy – wyznawcy scjentologii uważają, że wiele rzeczy nas wewnętrznie ogranicza i że trzeba je z siebie wyrzucić. Ale jednocześnie guru sekty zapewniają swoich wiernych, że to dopiero początek – dopiero na najwyższych etapach wtajemniczenia zaczynamy dochodzić do sedna tej "religii".
Tyle że to sedno, jak opowiadają byli scjentolodzy w filmie, to jedna wielka bujda. Na najwyższych etapach można się dowiedzieć np. że w naszych ciałach mieszkają setki stworów z obcych planet, które zatruwają nasze życie. A żeby dojść do tych prawd, trzeba zapłacić "kościołowi" grube tysiące dolarów. Ale oczywiście nie to jest najniebezpieczniejsze w tej sekcie. Scjentolodzy trzymają przy sobie swoich wyznawców wszelkimi możliwymi metodami – zastraszaniem, zbieraniem haków, biciem, grożeniem i tak dalej. Dla swoich wrogów też nie mają litości. Chyba najciekawszym momentem filmu jest opis (wygranej!) batalii "kościoła" z amerykańskim urzędem skarbowym. Nie będę streszczał tej historii, ale jej finał jest taki, że kościół scjentologiczny, mimo że działa jak wielka korporacja, w ogóle nie płaci podatków!
Sławę jednak scjentologia zawdzięcza celebrytom, którzy są twarzami sekty. Jak wynika z filmu, to w dużej mierze tej pseudoreligii John Travolta zawdzięcza swoją niesamowitą karierę. Aktor prawdopodobnie chciał się jednak później dystansować od kościoła, ale ponoć rozmaite haki, zbierane przez zarządców sekty wybiły mu to z głowy. Co innego Tom Cruise – to prawdziwa chodząca reklama sekty. David Miscavige ponoć bardzo zabiega o względy aktora, ale też nieustannie nim manipuluje. Z filmu wynika, że to właśnie sekta doprowadziła do rozpadu jego małżeństwa z Nicole Kidman. Powód? Aktorka odciągała go od scjentologicznego towarzystwa.
Film trzeba obejrzeć, bez dwóch zdań. Jednak zupełnie nie rozumiem, dlaczego polska wersja ma tak słabe tłumaczenie jego tytułu. W oryginale film nazywa się "Going Clear" – co jest genialną grą słów, gdyż podstawowy proces w scjentologii nazywa się właśnie "czyszczeniem". A jednocześnie dla byłych członków sekty wystąpienie w filmie to rodzaj samooczyszczenia. Wiem, że w Polsce beznadziejne tłumaczenia tytułów filmów to standard, ale od HBO jednak oczekujemy więcej.
Sama scjentologia może oczywiście nam się wydawać problemem najbardziej pierwszego z pierwszych światów – czyli zblazowanych i znudzonych hollywoodzkich gwiazdek. Ale jednak pytania, które stawia film, są bardzo uniwersalne. Czemu ludzie dają się porwać bezwzględnym organizacjom? Czemu prawo jest bezsilne wobec samozwańczych guru? No i przede wszystkim – dlaczego dorośli ludzie słuchają Toma Cruise'a?
Film "Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary" będziecie mogli obejrzeć w HBO2 w środę, 3 czerwca o godz. 22.00. Powtórkę zaplanowano na piątek, 5 czerwca o godz. 15.55, również w HBO2. Dokument będzie także dostępny od 1 czerwca w serwisie HBO GO.