Twórca "Mad Men" komentuje finał serialu
Marta Wawrzyn
21 maja 2015, 14:03
Wiemy już, jaka jest interpretacja finału "Mad Men" według Jona Hamma. A co o ostatnich scenach ma do powiedzenia Matthew Weiner? Spoilery, oczywiście.
Wiemy już, jaka jest interpretacja finału "Mad Men" według Jona Hamma. A co o ostatnich scenach ma do powiedzenia Matthew Weiner? Spoilery, oczywiście.
W nowojorskiej bibliotece publicznej Matthew Weiner spotkał się z pisarką A.M. Homes (dłuższa wersja tutaj), aby podyskutować o finale "Mad Men". Pojawiło się oczywiście pytanie o to, co nas interesuje najbardziej, czyli ostatnią scenę z Donem Draperem, gładko przechodzącą w reklamę Coca-Coli z 1971 roku. Twórca "Mad Men" wyjaśnił, że zawsze lubił dwuznaczności i że od dawna mu się marzyło, aby zakończyć serial najlepszą reklamą, jaka kiedykolwiek została zrobiona. "Nie lubię dwuznaczności dla samej dwuznaczności. Ale miło było zjeść ciastko i mieć ciastko, w kontekście tego, czym jest reklama, kim jest Don i co to było na końcu" – mówił Matthew Weiner.
Dalej opowiadał, że dziwi go, iż niektórzy uważają tę reklamę za banalną. To straszny cynizm, którego on nie potrafi zrozumieć, bo przecież jeszcze 5 lat wcześniej czarnoskóre osoby nie mogły tak po prostu występować w reklamach u boku białych. Dla twórcy "Mad Men" fajnym pomysłem wydało się, że taką doskonałą reklamę mógł stworzyć ktoś, kto doznał swego rodzaju oświecenia. Wiadomo, w reklamie chodzi o promocję napoju gazowanego, ale nie można jej do tego sprowadzać. "Dla mnie to najlepsza reklama, jaka kiedykolwiek powstała, reklama, za którą stoi coś dobrego" – tłumaczył Weiner. Jego słowa można odebrać tylko w jeden sposób: w serialowej rzeczywistości tę reklamę napisał Don Draper, po tym jak przeszedł duchową przemianę.
Twórca "Mad Men" wyjaśnił też, jak duże znaczenie miał Leonard – facet, który rozpłakał się w finale, wywołując reakcję u Dona. "Potrzebowałem kogoś, kto nie jest sławny i będzie potrafił się rozpłakać, naprawdę się rozpłakać" – mówił Weiner, tłumacząc, że Leonard to taki everyman, niewidzialny człowiek, który czuł się wyalienowany. Ta izolacja dotykała wtedy różnych ludzi, przedstawicieli różnych grup społecznych. U progu lat 60., kiedy serial się zaczynał, słowo "depresja" nie było częścią męskiego słownika, uczucia wyrażało się co najwyżej, rozwalając komuś nos w barze. Potem to się zaczęło zmieniać…
Don lubi nieznajomych, lubi zdobywać ich zaufanie – dlatego w finale otaczali go nieznajomi. "On lubi uwodzić nieznajomych, to właśnie jest reklama. Ale kiedy już go poznasz, przestaje cię lubić. Myślę, że dlatego właśnie wybrał Megan, a nie Faye" – wyjaśnił Weiner.
Twórca "Mad Men" zdradził, że już kończąc 4. sezon, wiedział, jak chce zakończyć cały serial. Nie wszystko było dla niego co prawda jasne – na przykład nie był wcale taki pewien, że Peggy i Stan powinni się w sobie zakochać. Ale los Betty był dla niego oczywisty, ona od początku miała młodo umrzeć. "Podobał nam się pomysł, że ona odnajdzie cel w życiu w momencie, kiedy skończy jej się czas" – mówił Weiner.
Rozmowa jest bardzo długa i zawiera sporo ciekawostek dotyczących różnych bohaterów. Weiner zdradził na przykład, że bardzo mu się spodobał Don Draper cały ubrany w dżins, bo takiego go nie oglądaliśmy wcześniej. Powiedział też, że miał inny pomysł na Joan, kiedy ta zaszła w ciążę. Chciał, żeby poddała się aborcji, ale scenarzyści go przekonali, że ciekawiej będzie, jeśli urodzi dziecko.
Zapytany o to, czy w "Mad Men" kiedykolwiek znalazło się coś, czego nie było w scenariuszu, powiedział, że była dokładnie jedna taka rzecz. Jon Hamm w jednym z pierwszych odcinków powiedział do jednej z kobiet "Skarbie" podczas prezentacji. Cała reszta była zagrana dokładnie tak, jak nakazywał scenariusz.