"Castle" (7×23): Człowiek w porcelanowej masce
Andrzej Mandel
13 maja 2015, 21:33
W finale 7.sezonu sięgnęliśmy do samych źródeł serialu – czy raczej postaci głównego bohatera. Było też sporo aluzji do tego, co działo się w poprzednich sezonach. Gdyby to był finał całego serialu to byłoby to dobre zakończenie. Na szczęście będą kolejne odcinki. Spoilery.
W finale 7.sezonu sięgnęliśmy do samych źródeł serialu – czy raczej postaci głównego bohatera. Było też sporo aluzji do tego, co działo się w poprzednich sezonach. Gdyby to był finał całego serialu to byłoby to dobre zakończenie. Na szczęście będą kolejne odcinki. Spoilery.
Ostatni odcinek 7. sezonu dał nam wgląd w bardzo głęboką przeszłość Castle'a, a dokładniej w tajemnicze początki jego twórczości. Teraz już wiemy, czemu Rick został pisarzem, acz trochę dziwne, że nie jest autorem poczytnych horrorów, bo do tego pasowałaby bardziej historia z jego dzieciństwa.
Finał sezonu jak finał serialu
Wyraźnie było widać, że twórcy nie byli pewni, czy "Hollander's Woods" nie będzie aby ostatnim odcinkiem "Castle". Dlatego też zamykali wątki, a nowe otwierali z pewną taką nieśmiałością, tak by te otwarcia mogły być traktowane jak zamknięcia. Podejrzewam, że właśnie dlatego tak a nie inaczej wyglądała zagadka Człowieka w porcelanowej masce. I z tego samego powodu Kate otrzymała tajemnicze zaproszenie, które okazało się testem na to, czy nadaje się do czegoś większego niż dowodzenie posterunkiem. Efektem tego był odcinek, który może spokojnie uchodzić za zakończenie serialu, co więcej, to byłoby dobre zakończenie świadczące o tym, że ktoś tu wie, kiedy trzeba zejść ze sceny. Na szczęście (lub nie, zobaczymy), Stana Katic podpisała kontrakt na kolejny sezon, a ABC zapowiada, że "Castle" ma potencjał na sporo sezonów.
Podwójny, z konieczności, charakter odcinka, dał nam sporo smaczków, które fani serialu z pewnością wychwycili (albo wychwycą przy powtórnym oglądaniu) – rozmowa Kate z Rickiem o propozycji, którą dostała toczyła się na tej samej huśtawce (albo bardzo podobnej), na której parę sezonów wcześniej toczyła się inna rozmowa, o równie poważnych propozycjach. Padało też słowo-klucz, które kiedyś było nawet tytułem odcinka… Jestem przekonany, że ta lista spokojnie da się wydłużyć, bo na pewno nie zwróciłem uwagi na wiele rzeczy.
Senator Beckett?
Pojawienie się Lance'a Reddicka w jakimś serialu oznacza, że coś się będzie działo. Ten charakterystyczny aktor (z bardzo charakterystycznym głosem), pamiętny Broyles z "Fringe" (a i w "Boschu" wypadł świetnie) po prostu wnosi coś takiego i tak samo było w "Castle", gdy rzucał w Beckett bardzo ostrymi zarzutami. Kate, wpierw onieśmielona i upokorzona, na szczęście umiała się odwinąć. I dokładnie tego spodziewali się po niej ludzie, którzy zaprosili ją na rozmowę.
Jestem ciekaw, czy zostanie to wykorzystane w kolejnych sezonach – propozycja, aby Beckett została senatorem (a przynajmniej kandydowała), jest interesująca i mogłaby oznaczać duże zmiany w serialu. Polityk ma raczej mało czasu na uganianie się za zwykłymi przestępcami (ale dużo go spędza z przestępcami zupełnie innego kalibru) i tu serial mógłby nawet zyskać, w zależności od tego, jak poprowadzona byłaby ta historia.
Obstawiam jednak, że Kate raczej zdecyduje się na objęcie posady dowódcy, któregoś z nowojorskich posterunków. A że wszyscy wiem, że w "Castle" często zdarzają się sytuacje "deus ex machina", to pewnie byłby to 12 posterunek. Bo jakże by to miało wyglądać inaczej? Będzie dla mnie miłą niespodzianką, jeżeli stanie się inaczej.
Castle i demon z przeszłości
Sympatycznie wypadła w finale zagadka kryminalna i jej oparcie na bardzo zamierzchłej przeszłości Ricka. Uzyskany dzięki temu wgląd w praprzyczynę jego sukcesu był interesujący. Biorąc jednak pod uwagę dość obsesyjne podejście Castle'a do tej sprawy, dziwię się, że wcześniej nie było więcej śladów naprowadzających na ten wątek. O ile dobrze pamiętam, było raptem kilka, raczej luźnych, sugestii na temat tajemniczych początków pisarksich Ricka.
Sama zagadka była skonstruowana klasycznie dla serialu i gdy przymknięto pierwszego podejrzanego, było dla mnie oczywiste, że zabójcą jest psychiatra. Nie przeszkodziło mi to w oglądaniu, ani nie zmniejszyło napięcia, bo i czemu by miało? Szczególnie, że scena w stodole wypadła bardzo dobrze, choć chciałbym kiedyś zobaczyć, jak dokładnie Kate tłumaczy się z takiego przypadku, jak ten – w końcu mieliśmy tu naruszenie własności prywatnej i włamanie, w dodatku na oczach oficera policji…
Wszystko dobre, co się zabójstwem kończy
Na sam koniec, troszkę słabo wypadłaby przemowa Castle'a i bankiet, bo było nieco zbyt słodko (ale i tak Molly Quinn wyglądała oszałamiająco). W zasadzie wszyscy spijali sobie z dzióbków i byłoby to nie do zniesienia, gdyby nie fakt, że życie toczy się dalej. Nadmiar słodyczy został ukrócony, gdy na telefon Kate przyszła wiadomość, że życie toczy się dalej, bo właśnie znaleziono nowego "klienta". I za to "Castle" lubię.