"The Americans" (3×13): Matki i córki
Andrzej Mandel
24 kwietnia 2015, 22:01
Finał kolejnego sezonu "The Americans" za nami. Trzeba przyznać, że będzie nam się naprawdę dłużyło oczekiwanie na następne odcinki. Uwaga na spoilery.
Finał kolejnego sezonu "The Americans" za nami. Trzeba przyznać, że będzie nam się naprawdę dłużyło oczekiwanie na następne odcinki. Uwaga na spoilery.
Trudno jest pozbierać myśli po tak dobrym finale znakomitego sezonu "The Americans", dlatego też z dużym opóźnieniem trafia do Was recenzja odcinka "March 8, 1983". Podstawowym powodem tego stanu rzeczy jest choćby to, że mimo spokojnego tempa, do którego w 3. sezonie nas "Zawód: Amerykanin" przyzwyczaił, działo się w ciągu tych czterdziestu kilku minut tyle, że ciężko w ogóle wybrać coś, na czym należałoby się skupić.
Przede wszystkim dostaliśmy taki cliffhanger (nawet potrójny!), że oczekiwanie na 4. sezon będzie się nam zapewne mocno dłużyło. O tym, co to było dokładnie, zaraz sobie powiemy, ale tymczasem skupię się na tym, co dla mnie było najważniejsze.
A tym czymś są dwie matki i dwie córki – matka Elisabeth, sama Elisabeth i oczywiście Paige, która okazała się być najważniejszą postacią sezonu. Finałowy odcinek zaczyna się sceną, w której Elisabeth odlatuje z córką do Europy, formalnie na krótki, okazyjny wypad, a faktycznie by spotkać się po raz ostatni ze swoją matką. Upór Philipa przyniósł efekty, za co przyszło mu też zapłacić swoją cenę.
Było coś niesamowicie wstrząsającego w scenie spotkania Nadieżdy z matką. Ileż treści można przekazać prostym "Każdego dnia za tobą tęskniłam", ile w tym miłości, tęsknoty, pogodzenia się z losem! A jak podobna była matka do swojej "Nadieńki", gdy mówiła, że wszystko się waży. Widać wyraźnie, że dla każdej z nich ojczyzna (czy wręcz Ojczyzna) jest najważniejsza. Gdyby nie upór męża, Elisabeth nie zobaczyłaby matki. Keri Russell dała z siebie wszystko w tej scenie i w następnej, a ja miałem łzy w oczach. Wy też?
Także Paige ma w sobie coś z babci i matki, choć ratunku i siły szuka nie w miłości do kraju, a w wierze. Zresztą, w obecnej sytuacji trudno od niej wymagać, by w ogóle była w stanie określić, co jest jej ojczyzną, choć… ostatnia scena wskazuje na pewne preferencje. To, co zrobiła Paige, wynika moim zdaniem z bezkompromisowości podobnej do tej, jaką możemy obserwować u Elisabeth, gdy pojawiają się problemy w działaniu. Jednak matka wątpliwości rozstrzyga patrząc na dobro Matuszki Rosji, a Paige kieruje się typową dla nastolatków próbą naiwnego sprawienia, aby świat był czarno-biały. Efekty jej działania i rozterek mogą być piorunujące.
Tak jak piorunujący okazał się skutek gry Stana z Olegiem, dzięki któremu w kolejnym sezonie będziemy mogli zobaczyć kolejne starcia obu panów. Beeman niewątpliwie kocha Ninę, ale nie przeszkadza mu to dość cynicznie wykorzystywać naiwności Olega, który faktycznie powinien był skorzystać z faktu, że jego ojciec próbował go ściągnąć z powrotem do ZSRR.
Potężne może być też załamanie Philipa, który już nawet prowadzonemu przez siebie pakistańskiemu oficerowi wprost powiedział, że czuje się "jak gówno". Dyskusje z Gabrielem pokazują też, że Miszy zaczyna być już wszystko jedno i faktycznie zaczyna zachowywać się niedojrzale. Każdy ma jednak jakieś granice odporności, być może bez wsparcia Elisabeth albo jakiegoś dodatkowego zewnętrznego uzasadnienia Philip nie da już więcej rady. Zwróciliście uwagę, jak ciężko było mu, gdy czekał na pechowego speca do IT z FBI? Matthew Rhys pozornie banalnie i machinalnie poruszał zabawką-robotem, pokazując w ten sposób jak trudno jest Philipowi.
Wielką nieobecną odcinka jest Martha, która wedle słów Philipa przyswaja sobie wszystko. To jej wstrząs, jej reakcja na prawdziwego Clarka (no, bardziej prawdziwego) mógł być tym języczkiem u wagi, który sprawił, że Philip ledwo daje radę. Jest oczywiste, że jeszcze będą próbować z niej korzystać, ale jak to będzie wyglądać i do czego to doprowadzi?
Te wszystkie wątki splatają się jedną, ważną datą, dla ułatwienia wymienioną w tytule odcinka. 8 marca 1983 roku Ronald Reagan nazwał Związek Radziecki "imperium zła" i była to pierwsza zapowiedź wyścigu zbrojeń. Jego retoryka (kierowana do takich ludzi jak Paige, która akurat zajęta była zdradzaniem tajemnic rodziców pastorowi), sprawiła, że Keri Russell miała jeszcze jedną okazję się popisać. Zwróćcie uwagę na wyraz twarzy Elisabeth w miarę, jak Reagan rozwija swoją myśl i demonizuje ZSRR. To moment, w którym zapomina o wątpliwościach i odzyskuje swoją wiarę, wiarę w misję, w swoją pracę i w Ojczyznę. W tle Philip siedzi bezradnie, jakby w zawieszeniu, nie mogąc uzewnętrznić swoich wątpliwości…
Ta data pojawiła się więc mocno nieprzypadkowo i stanowiła swoistą klamrę ze śmiercią Breżniewa, o której dowiedzieliśmy się na początku sezonu. Dla Jenningsów będzie ważna nie tylko z powodów zawodowych (w kwestiach Stealth i nie tylko będzie czekało ich dużo pracy), ale także z powodu Paige.
A gdzieś w tle jest Stan i jego powoli rosnący wpływ na małego Henry'ego. Beeman już kiedyś podejrzewał swoich sąsiadów, więc kto wie, czy tą drogą nie próbuje czegoś się dowiedzieć. Ale nawet jeżeli nie, to relacja Stana z synem Jenningsów może mocno utrudnić Elisabeth i Philipowi powiedzenie dziecku prawdy. Joe Weisberg układa wszystko po mistrzowsku.
I jeszcze jedna rzecz związana z 8 marca 1983 roku, która sprawia, że pojawienie się C-64 i dyskietki 5,25 cala dostaje malutkie (i nieco naciągane) drugie dno. Tego dnia zadebiutował na rynku IBM PC/XT, pierwszy pecet fabrycznie wyposażony w dysk twardy.