Z nosem przy ekranie #61: Śmierć, słońce i detale
Bartosz Wieremiej
21 lutego 2015, 20:03
To był dziwny tydzień. Zmarli i nieodżałowani raz jeszcze zawitali na ekranach, a i przyszło nam pożegnać kogoś bardzo ważnego. Ponadto kilka tematów nie zostanie dzisiaj poruszonych, a w jednym przypadku skorzystałem ze słowa "karykatura". Spoilery.
To był dziwny tydzień. Zmarli i nieodżałowani raz jeszcze zawitali na ekranach, a i przyszło nam pożegnać kogoś bardzo ważnego. Ponadto kilka tematów nie zostanie dzisiaj poruszonych, a w jednym przypadku skorzystałem ze słowa "karykatura". Spoilery.
John Oliver jest niesamowity, a jego konflikt z prezydentem Ekwadoru niezwykle zabawny. Za to, że dobrym komediowym materiałem udało mu się wkurzyć głowę państwa, należy się medal albo dwa, a za najlepsze momenty w każdym odcinku – stos nagród. Teraz pozostaje napisać, po co o tym wspominam.
Kilka dni temu przeczytałem wywiad z byłym uczestnikiem "The Voice of Poland". Sama rozmowa jest, jaka jest, niemniej spokoju nie dają mi komentarze odnoszące się do wyznania owego byłego uczestnika, że Mariana Opanię ów kojarzył jedynie z "Prawa Agaty". Przypadkiem więc mózgownica zaczęła przetwarzać informacje, "Last Week Tonight" połączyło się we łbie z tym wywiadem i w efekcie chciałbym teraz nieśmiało zapytać: wyśmiewanie kogoś, ponieważ danego aktora zna jedynie z występu w serialu telewizyjnym – "How is this still a thing?".
A tymczasem…
…w "Perception" zobaczyć można było jeden z ostatnich występów nieodżałowanego Edwarda Herrmanna. Muszę przyznać, że oglądanie niedawno zmarłego aktora w trakcie gościnnej wizyty w skasowanym już serialu, należało do bardzo dziwnych doświadczeń, szczególnie że pojawił się jako jeden z bohaterów halucynacji Daniela Pierce'a (Eric McCormack).
Podsumujmy więc: mamy zmarłego aktora, skasowany serial, wyimaginowaną sprawę prowadzoną przez nieprzytomnego głównego bohatera, a wszystko to w domu będącym źródłem najlepszych wspomnień z dzieciństwa tego ostatniego – willi, po której zresztą kręci się jego zmarła matka. Są takie chwile w codziennych zmaganiach z telewizją, że naprawdę trudno cokolwiek napisać lub nawet ogarnąć w myślach to, co chce się powiedzieć.
Za to ostatnio…
…w "The Big Bang Theory" wreszcie doszło do otwarcia nowego sklepu z komiksami, a przynajmniej przypuszczam, że ostatecznie tak się stało i nowy biznes Stuarta (Kevin Sussman) służy już okolicznym fanom. Trzeba przyznać, że sklep wygląda naprawdę świetnie i gdyby nie pomoc pani Wolowitz, z pewnością nie prezentowałby się tak okazale.
Nieprzypadkowo wspominam o Debbie Wolowitz. Scena, w której Howard dowiedział się o jej śmierci, była jedną z najmocniejszych w całym sezonie i dobrze, że chwilę później udało się tak godnie pożegnać tę postać.
Pozostaje przypomnieć, że podkładająca głos pod matkę Howarda, Carol Ann Susi, zmarła w listopadzie 2014 roku.
Inny z seriali Chucka Lorre'a, czyli "Dwóch i pół", celowo pominąłem. Trudno krytykować lub rzucać fortepianami w ludzi, którzy zrzucają je sami na siebie. Szkoda instrumentów.
Na marginesie…
…nie wiem dlaczego, ale "King of the Nerds" niezmiennie sprawia mi frajdę. Zadania tygodnia dalej bywają pokręcone, uczestnicy knują trochę, choć nie jakoś natrętnie, a jak na tego typu program, sam przekaz jest zadziwiająco pozytywny. Na dodatek duet: Robert Carradine i Curtis Armstrong wciąż świetnie sprawdza się w roli prowadzących, a wpadający na plan goście wydają się cieszyć, że tam są… – no może poza Mobym.
Równocześnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie polskiej edycji programu stacji TBS (gdyby miała powstać). Może to kwestia wspomnianych wyżej komentarzy, może fascynującej biegłości naszych telewizyjnych włodarzy w masakrowaniu nawet najsensowniejszych formatów – patrz rodzima karykatura "Top Chefa" – jednak niezależnie od powodów, mam nadzieję, że "King of the Nerds" nigdy do nas nie zawita.
Choć trzeba przyznać: fantastycznych nerdów to u nas nie brakuje.
Plotkarz Bluebellski
Ostatnie dni w Bluebell nie należały do spokojnych. Wade (Wilson Bethel) uczył się podstaw anatomii, a owe lekcje przyprawiły go o atak paniki. Annabeth (Kaitlyn Black), Lemon (Jaime King), Lavon (Cress Williams) i George (Scott Porter) znajdowali się w samych odpowiednich miejscach, a według niepotwierdzonych plotek ten ostatni zaliczył też wyjątkowo fantastyczny dzień. Ponadto Zoe (Rachel Bilson) poznała Alabamę od nowej strony, a Brick (Tim Matheson) spotkał ducha. Bluebell ma też szansę na zostanie współgospodarzem wielkiego wydarzenia sportowego, a pogoda jak zwykle nie zawodziła. Na koniec wypada dodać, że w najbliższym czasie "Hart of Dixie" prawdopodobnie dostarczy widzom jeszcze wielu intensywnych wrażeń, a kolejne doniesienia z ulubionego słonecznego miasteczka już w przyszłym tygodniu.
W telewizji zabrzmiało…
…"Think of Me". Utwór Davida O'Dowdy & Rachel Wood wykorzystano w ostatnim odcinku przygód porucznika Backstroma (Rainn Wilson) i detektywów z SCU. Zresztą to taka piosenka, którą w telewizji zapewne usłyszymy jeszcze kilka razy.
Swoją drogą, "Backstrom" to niesamowicie nierówny serial, w którym utalentowanym aktorom każe się uwiarygadniać dziwne pomysły scenarzystów; w którym to, co dzieje się z postaciami drugoplanowymi jest często ciekawsze od samych spraw tygodnia; w którym, wreszcie, spotkać można tak intrygujących bohaterów, jak Valentine (Thomas Dekker) czy John Almond (Dennis Haysbert). Jest to więc produkcja sprawiająca same problemy, a gdy już dojdzie do jej zniknięcia z anteny, człowiek i tak złapie się na tym, że będzie mu całego tego bajzlu brakować. Ech.
Tradycyjnie już dajcie znać, jak Wam minęły ostatnie dni. Piszcie w komentarzach, tweetujcie, obserwujcie mnie oraz Serialową na Twitterze, a jak coś fajnego oglądacie i chcecie się tym podzielić, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa.
Do zobaczenia!