"Mentalista" (7×12-13): Cień niedosytu
Andrzej Mandel
20 lutego 2015, 17:34
To już koniec. Patrick Jane już nigdy nie rozbawi nas swoimi trikami, Cho nie porazi nas swoją ekspresją i tak dalej. Choć ostatnie minuty były nieco w stylu "i żyli długo i szczęśliwie", to sam finał był całkiem satysfakcjonujący. Spoilery.
To już koniec. Patrick Jane już nigdy nie rozbawi nas swoimi trikami, Cho nie porazi nas swoją ekspresją i tak dalej. Choć ostatnie minuty były nieco w stylu "i żyli długo i szczęśliwie", to sam finał był całkiem satysfakcjonujący. Spoilery.
Prawie dwugodzinny finał "Mentalisty" przyniósł nam rozwiązanie zagadki sprzed tygodnia – rozwiązał też praktycznie wszystkie wątki i stanowił zgrabną klamrę spinającą początek serialu z jego końcem. Opowieść o długiej żałobie i dojrzewaniu do nowego związku się zakończyła. Patrick Jane znów może być szczęśliwy, podobnie jak Lisbon. Przyznaję, takie zakończenie nawet mi się podoba, choć na sam koniec Bruno Heller mocno przesłodził i poczułem się, jakbym oglądał bajkę.
Nim do tego doszło, mieliśmy sporo innych i ciekawszych problemów na ekranie. Seryjny morderca okazał się być godnym Jane'a przeciwnikiem, a i mieliśmy przy okazji kolejną klamrę – pamiętamy, że pierwsza żona Jane'a zginęła po tym, jak Patrick udając medium w telewizji sprowokował Red Johna do morderstwa. Tym razem Patrick prowokował kolejnego mordercę do ujawnienia się i o mało co nie skończyło się to nieszczęściem. Pomysłowość Patricka i dobre przeczucia Wyliego nie dopuściły do najgorszego, ale samo wydostanie się Jane'a z pułapki nie zakończyło problemu. Historia Lazarusa zakończyła się w ostatniej chwili, jak w dobrym filmie.
Finał stanowił bardzo przyzwoite zakończenie zarówno serialu, jak i stojącego na wysokim poziomie 7. sezonu. Nawet jeżeli czepiam się ostatniej sceny, która była przesłodzona mocniej niż najsłodsze rachatłukum, to jednak nie mogę zignorować wielu fajnych momentów – od rosnącej liczby gości na weselu przez Cho trzepiącego Wylie'ego w tył głowy po Patricka u jubilera. Moim osobistym faworytem do najlepszej sceny jest jednak Cho pomagający Lisbon wybierać suknię ślubną.
Mieliśmy więc szczęśliwe zakończenie, starego dobrego Patricka w akcji, ekspresję na twarzy Cho (tym razem mówię to bez ironii) i sporo innych przyjemnych w odbiorze wydarzeń. Potwierdziłem też sobie tezę, że "Mentalista" był serialem o dojrzewaniu i radzeniu sobie z żałobą. No, ale to tak oczywista oczywistość, że nie ma co o tym pisać.
Nawet jeżeli ostatnia scena sprawiła, że czuję niedosyt (mogło być mniej łopatologicznie), to jednak jestem zadowolony z finału. "Mentalista" wiedział, kiedy ze sceny zejść.