Jak kawa zmienia świat. Rozmawiamy z dokumentalistką Lesley Chilcott
Mateusz Madejski
5 lutego 2015, 19:37
Lesley Chilcott to reżyserka filmu "A Small Section of the World", opowiadącego o grupie biednych kobiet z Kostaryki, które biorą sprawy w swoje ręce i zakładają organizację, wytwarzającą kawę. Jest również producentką nagrodzonego Oscarem dokumentu "Niewygodna prawda". Nam opowiada o tym, jak się robi dziś dokumenty oraz o swojej zaskakującej miłości do MMA.
Lesley Chilcott to reżyserka filmu "A Small Section of the World", opowiadącego o grupie biednych kobiet z Kostaryki, które biorą sprawy w swoje ręce i zakładają organizację, wytwarzającą kawę. Jest również producentką nagrodzonego Oscarem dokumentu "Niewygodna prawda". Nam opowiada o tym, jak się robi dziś dokumenty oraz o swojej zaskakującej miłości do MMA.
Pani film opowiada o grupie kobiet, które postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i same zaczynają wytwarzać kawę. Traktuje Pani tę opowieść jako po prostu ciekawą historię czy może też ma ona stanowić jakąś motywację dla ludzi?
Na pewno dla mnie film jest i jednym, i drugim. Ponad 125 milionów osób na całym świecie pracuje przy wytwarzaniu kawy, z czego 70 milionów to kobiety! Warto więc uświadomić sobie, jak wiele ludzkich losów zależy od tego napoju. Dlatego wydaje mi się, że warto zobaczyć jak wygląda praca ludzi, którzy wytwarzają kawę i jak cały ten proces wygląda od podszewki. Ludzie na całym świecie uwielbiają kawę, ale tak naprawdę nie wiedzą, jak do wszystko wygląda, począwszy od zbierania owoców kawowca. Ale oczywiście przekaz płynący z historii też jest niezwykle ważny. Bo to opowieść o zwykłych kobietach, które zetknęły się z potężnym kryzysem w swoim kraju. Mężowie opuścili ich wsie w poszukiwaniu pracy, a one zostały. Postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce – i odniosły dzięki temu sukces.
Jak w ogóle trafiła Pani na organizację kobiet z Kostaryki, która produkuje kawę?
Historię przedstawił mi włoski koncern Illy, który jest końcowym odbiorcą kawy z kobiecej organizacji. A na Kostaryce mam dom, więc siłą rzeczy mnie to zainteresowało. Choć zawsze staram się rozdzielać życie prywatne i zawodowe, to tym razem się nie udało (śmiech).
W Pani dokumencie bardzo ważna wydaje mi się również oprawa muzyczna.
Faktycznie. Pierwsze dźwięki zaczęły układać mi się w głowie już jak oglądałam pracę kobiet przy zbiorach. Te dźwięki zbierania kawy, selekcjonowania czy wyparzania są naprawdę świetne! Brzmią na przykład tak: dum dum dum (przez następne pół minuty Lesley próbuje naśladować wszystkie dźwięki, które powstają przy produkcji kawy). I to chciałam uchwycić w motywie muzycznym. Udało się zaprosić do współpracy Alanis Morissette. Czemu akurat ona? Przyznam, że jestem jej fanką właściwie od pierwszego albumu. Poza tym, często wypowiadała się o równouprawnieniu kobiet, więc pomyślałam, że będzie zainteresowana projektem. I okazało się, że zareagowała bardzo entuzjastycznie i zgodziła się współpracować.
Ale chciałam też, by piosenkę do filmu współtworzył jakiś lokalny artysta z Kostaryki. Zaczęłam pytać mieszkańców wyspy, kto byłby do tego najlepszy. Wszyscy odpowiadali, że idealny byłby lokalny muzyk Tapado. Więc próbowaliśmy się z nim skontaktować. Niestety, przez cały nasz pobyt na Kostaryce nie odbierał telefonów. Po kilku próbach w końcu się poddaliśmy. Ale gdy już opuszczaliśmy wyspę i jechaliśmy na lotnisko – niemal pod koniec trasy – minęliśmy samego Tapado! Oczywiście pobiegłam do niego i przedstawiłam mu swój pomysł. Domyślam się, że musiało to dość dziwnie wyglądać (śmiech). W każdym razie się zgodził i zaczął nagrywać główną piosenkę razem z Alanis. Początkowo robili to za pomocą Skype'a (śmiech).
A Pani w ogóle jest fanką kawy?
Zupełnie nie! Szczerze mówiąc to ja kompletnie nie rozumiem, jak to można pić (śmiech). Natomiast widzę, że mnóstwo osób wokół mnie jest od niej zupełnie uzależnionych i nie wyobraża sobie dnia bez co najmniej dwóch filiżanek. Ja natomiast jestem wielką miłośniczką herbaty.
Jest Pani uznaną dokumentalistką. Jak widzi Pani przyszłość tego gatunku?
Na pewno dziś coraz więcej miejsc, gdzie można przedstawiać filmy. Coraz większe znaczenie ma Internet. Choć moim zdaniem najważniejszy jest sam przekaz i to, czy będziemy oglądać film na YouTubie, w kinie czy na Sundance Channel nie ma aż takiego znaczenia. Obecnie przygotowuje dokument adresowany do młodych ludzi, nastolatków. I zastanawiam się, czy umieszczenie i promowanie go w Internecie nie jest najlepszym pomysłem w tym przypadku. Sieć to w końcu naturalne środowisko młodych ludzi. Dużym plusem umieszczania filmów w sieci jest też to, że możemy dzięki temu sprowokować konkretne działania. Podam przykład. Niedawno nakręciłam krótki film dokumentalny "Code Stars", właśnie z myślą o Internecie. Film miał zachęcić ludzi, zwłaszcza młodych, do nauki kodowania. Obejrzało go około 20 milionów osób! I dzięki temu filmowi organizacja Code.org, z którą współpracowałam przy projekcie, zyskała bardzo dużo zgłoszeń od osób, które chciałyby się nauczyć kodować.
Na swoim profilu na Twitterze opisuje się Pani jako fanka walk MMA.
Tak, faktycznie (śmiech). Po raz pierwszy walki MMA zobaczyłam zupełnie przypadkiem, bo mój mąż od dłuższego czasu je oglądał. W każdym razie gdy je pierwszy raz zobaczyłam, byłam autentycznie zafascynowana i nie mogłam oderwać od nich wzroku! MMA to taki miks różnych stylów walki – boksu, muay thai i wielu innych. To bardzo wymagający sport, a ludzie, którzy go uprawiają, to jedni z najwytrzymalszych sportowców. No i mnóstwo kobiet uprawia MMA. To dla mnie fascynujące! Muszą one być w tym sporcie niesamowicie zdeterminowane, ale i bardzo wytrzymałe fizycznie. Może to właśnie o tych kobietach zrobię swój kolejny dokument?
Niezależny film dokumentalny "A Small Section of the World" będziecie mogli zobaczyć 7 lutego o godz. 20:55 na Sundance Channel. Zobaczcie trailer.