"Galavant" (1×07-08): Bajka się skończyła
Andrzej Mandel
28 stycznia 2015, 17:43
Sądząc po wynikach oglądalności, finał 1. sezonu "Galavanta" był równocześnie zakończeniem serialu. Możemy mieć oczywiście nadzieję na inny los serialu, ale łudzić się zbytnio nie powinniśmy. Sam finał był w moim odbiorze odrobinę słabszy niż cały sezon, ale i tak żegnam się z "Galavantem" z przykrością. To był naprawdę śmieszny serial. Uwaga na spoilery.
Sądząc po wynikach oglądalności, finał 1. sezonu "Galavanta" był równocześnie zakończeniem serialu. Możemy mieć oczywiście nadzieję na inny los serialu, ale łudzić się zbytnio nie powinniśmy. Sam finał był w moim odbiorze odrobinę słabszy niż cały sezon, ale i tak żegnam się z "Galavantem" z przykrością. To był naprawdę śmieszny serial. Uwaga na spoilery.
Szczerze mówiąc, do "Galavanta" podszedłem jak do jeża. Bajkowa opowieść zrobiona w stylu musicalu? Pierwszą myślą na takie coś musi być – "nie dziękuję". A jednak, wyszło dobrze. Nawet jeżeli niektórzy (czytaj Marta) narzekają na niskich lotów poziom dowcipów, to jednak ogólnie "Galavant" wypadł bardzo dobrze. To był pełen humoru, dobrej muzyki i absurdalnych pomysłów serial. Oczywiście, to wszystko już było – dekonstrukcja bajek i rycerskich mitów zaczęła się już dawno temu. Poczynając od "Don Kichota", ale teraz wszyscy i tak pamiętają tylko o "Shreku", który notabene tu bardziej pasuje jako punkt odniesienia.
W finałowych odcinkach niestety nie wszystko było dobre. Jakoś nie jestem przekonany do końcowych twistów fabuły, bo też zostawiają nie tyle niedosyt, ile uniesione ze zdziwienia brwi. Na szczęście "Galavant" to nie serial, w którym chodziłoby o fabułę. A przynajmniej nie była ona aż tak ważna, jak humor czy piosenki. Humor zaś wypadł całkiem przyzwoicie, a moimi faworytami był tu sposób Vincenza i Gwynne na zabicie wszystkich oraz kompletnie nieudana i z góry skazana na porażkę eskapada króla Richarda i Galavanta. Znaczy, to ostatnie może i by wyszło, gdyby panowie pili nieco mniej. Dużo śmiechu wzbudziły też u mnie porady, jakich Galavantowi udzielał Gareth 'a propos króla.
Niektórzy mogli przy tym wszystkim przegapić końcową piosenkę o wynikach oglądalności i widokach na kolejny sezon. Muszę przyznać, że był to naprawdę zabawny pomysł.
"Galavant" zostawił nas co prawda z cliffhangerem, ale finał sezonu spokojnie może być uznany za zakończenie całego serialu. Ironiczne, gdyż główny bohater kończy, opiekując się swoim wrogiem. Madalena ma do asysty Garetha jako króla, co rodzi pytania co do tego, jak bardzo skróciła się przewidywana dalsza długość życia niedawnego ochroniarza monarchy (fundusze emerytalne zapewne biłyby się o takiego klienta), a Isabella kończy w rozrośniętym domku dla lalek w pałacu swojego małoletniego narzeczonego. Punkt otwarcia na nowy sezon całkiem mocny, przyznacie.
Na pewno te 8 odcinków, które zobaczyliśmy, to zdecydowanie za mało. Będzie mi brakowało wszystkich postaci, a szefa kuchni Vincenzo w szczególności. Wam też przypominał nieco z urody Zgredka?