Pazurkiem po ekranie #58: Seriale na bogato
Marta Wawrzyn
21 stycznia 2015, 20:00
Po miesiącu posuchy wreszcie przyszły dni, kiedy nie nadążam z oglądaniem ulubionych seriali. Dzisiejsze "Pazurkiem po ekranie" jest w rozmiarze amerykańskich "dziecięcych" napojów gazowanych i zawiera spoilery na temat takich produkcji, jak "Shameless", "Bliskość", "Dziewczyny", "Jane the Virgin", "Looking" i "Broadchurch".
Po miesiącu posuchy wreszcie przyszły dni, kiedy nie nadążam z oglądaniem ulubionych seriali. Dzisiejsze "Pazurkiem po ekranie" jest w rozmiarze amerykańskich "dziecięcych" napojów gazowanych i zawiera spoilery na temat takich produkcji, jak "Shameless", "Bliskość", "Dziewczyny", "Jane the Virgin", "Looking" i "Broadchurch".
Co za piękne przedwiośnie za oknem, co za piękny tydzień serialowy! Serio, od poniedziałku podoba mi się wszystko. Niby zabrakło "Żony idealnej", ale co z tego, skoro widziałam kilkanaście innych seriali i każdy kolejny okazywał się lepszy od poprzedniego.
Szybki przegląd zaczynamy od "Shameless"…
…w którym wciąż niesamowicie mi się podoba pomysł najazdu hipsterów, "czystych lesbijek" i tych wszystkich okropnych ludzi płacących podatki na okolicę, w której mieszkają Gallagherowie. To zderzenie światów na dobre jeszcze się nie rozpoczęło, a już przynosi mnóstwo fajnych smaczków, takich jak organiczna kawa, dzięki której można osiągnąć zen. A najważniejsze, że Frank ma nowy cel w życiu, znów może barwnie przemawiać w barze Alibi i bronić swoich znajomych przed wylądowaniem w obozie na krańcu cywilizacji. Lubię te jego mowy i chcę tego wątku jeszcze więcej.
Nie gorszy od ojca był Ian, który prawie zabrał się za palenie kościołów, ale został przekonany, że można się porządnie zemścić na homofobach niższym kosztem. Oczywiście dla jednego z chłopaków ten koszt wcale nie był taki niski, ale tak czy siak można było poczuć – przepraszam za to słowo, ale lepszego nie mam pod ręką – satysfakcję, patrząc, jak ziejący nienawiścią pastor zauważył, co się dzieje. Jeszcze prostszy sposób na rozwiązanie problemów okazała się mieć Svetlana – wystarczy chwila zdecydowania i nożyczki w pewnej dłoni. Kto by pomyślał, że kiedyś docenię i tę bohaterkę.
Tymczasem Fiona znów usłyszała parę słów trudnej prawdy na swój temat – i choć przez moment zrobiło mi się przykro, nie mam wątpliwości, że jej szef to kolejny facet bez znaczenia. Wróci Steve/Jimmy i wszystko będzie po staremu. I lepiej żeby Fiona nie traciła tej nutki szaleństwa, za którą tak ją uwielbiamy. Bez chaosu będzie nudna – wiemy to my, wie to pewnie i ona sama, a przede wszystkim to wiedzą scenarzyści "Shameless", którzy dbają o to, aby bohaterowie, mimo kolejnych przeżyć i zmian, pozostawali Gallagherami.
Amanda Peet pokazała swoje 42-letnie cycki…
…i to wcale nie był najlepszy moment 2. odcinka "Togetherness"! Komedia HBO w sundance'owych klimatach to dla mnie jak na razie najprzyjemniejsza niespodzianka stycznia. Nie wiem, jak bracia Duplass to zrobili, ale choć oglądamy w gruncie rzeczy historię, jakie już były na ekranach dużych i małych, ani przez moment nie mam wrażenia, że coś z tego już widziałam. Przeciwnie, to serial świeżutki pod każdym względem.
Oczywiście, to negocjacje w sprawie cycków Tiny zapamiętamy z tego odcinka najbardziej, ale chciałabym podkreślić, że mnie zachwycało tu dokładnie wszystko. Polowanie na odgłos kojota i okropny dzień Bretta w pracy. Chemia między Tiną i Alexem – to tylko moje wrażenie, czy Steve Zissis rzeczywiście sprawia, że Amanda Peet jest bardziej swobodna i naturalna niż kiedykolwiek wcześniej? Niekomfortowy seks dwojga zupełnie dorosłych ludzi. Zdjęcia. Humor. Idealny balans pomiędzy dramatem i komedią. Być może w tym właśnie tkwi siła serialu braci Duplass – wie, kiedy przełamać zupełnie poważną scenę iście slapstickowym przerywnikiem.
Nawet "Dziewczyny" w tym tygodniu dały radę!
Gdyby to "Triggering", a nie "Iowa", otwierało 4. sezon, pewnie udałoby się uniknąć kitu tygodnia i wrażenia, że to już donikąd nie zmierza. Hannah w nowym otoczeniu, bardzo niewiele czasu ekranowego dla jej nowojorskich koleżanek – i da się oglądać "Dziewczyny". Zwłaszcza że Lena Dunham całkiem sprytnie rozprawiła się tym odcinkiem z krytykami, którzy pisali trzy lata temu o jej serialu dokładnie to, co koledzy pisarze ze szkoły w Iowie mówią o książce Hannah. Oczywiście, wtedy to były pojedyncze głosy krytyki, Hannah ma na tym świecie gorzej niż Lena.
Zderzenie pomiędzy Nowym Jorkiem a Iową pewnie jeszcze jakiś czas nie przestanie mnie bawić. W nowym otoczeniu Hannah wszystko jest inne, począwszy od wielkości i cen mieszkań do wynajęcia, a skończywszy na tym, jak się imprezuje oraz co uchodzi, a co nie uchodzi w rozmowach towarzyskich. Główna bohaterka "Girls" na pewno się zmieni. Może dorośnie, może stąd ucieknie, może zacznie pisać wielowarstwowe, niczym Shrek i cebula, opowiadania o gnijących zębach – tak czy siak w porównaniu z kręceniem się w kółko, które obserwowaliśmy przez trzy sezony, to wygląda jak zmiana na lepsze. A jeśli przez większość sezonu nie będziemy oglądać zbyt wiele Marnie, Shoshanny i Jessy, też się nie obrażę. To i tak zawsze był serial o jednej dziewczynie – i ludziach wokół niej.
Kevin ze "Spojrzeń" uświadomił mi…
…że Take That nie było tylko ulubionym zespołem 13-letnich dziewczynek. Geje kochali się w tych panach dokładnie tak jak my. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek wcześniej widziałam teledysk do "Do What You Like" – jeśli widziałam, to wyrzuciłam to z pamięci – ale dzięki Kevinowi obejrzałam go ponownie i nie wiem, co powiedzieć. Najlepiej chyba będzie, jeśli zamilczę i pozwolę temu klipowi mówić samemu za siebie.
"Spojrzeniom" bardzo często zdarza się trafiać w dziesiątkę, kiedy mimochodem pojawia się w nich komentarz dotyczący życia, świata i innych wielkich rzeczy. Ale nie wiem, czy jakikolwiek wcześniejszy tekst podobał mi się tak bardzo, jak wypowiedziane ściszonym głosem przez Patricka: "Bezdomni mają konta na Twitterze". To prawda! Krakowscy bezdomni co prawda z Twittera raczej nie korzystają, ale zdarzyło już mi się spotkać takich, którzy mają smartfony. W takich paradoksalnych czasach żyjemy.
Tymczasem "Jane the Virgin" przemyciła twitterowy hashtag…
…#ImmigrationReform, absolutnie mnie tym zachwycając. Bo wiadomo, choć to serial cudownie lekki i uroczy, z prawdziwym życiem pomylić go byłoby bardzo trudno. To zakręcona, kolorowa jazda bez trzymanki o dziewczynie, której życie stało się pełną absurdów telenowelą.
Ale to też produkcja, która jest skrojona pod mieszkających w Stanach Latynosów. Jedni z nich przebywają w USA legalnie, inni nielegalnie, jeszcze inni mają ten sam problem co kobiety z rodu Villanueva – młode pokolenie urodziło się w Stanach, a starsze od dziesięcioleci mieszka w swojej nowej ojczyźnie bez żadnych papierów. W prawdziwym świecie babcia Jane zostałaby wysłana do Wenezueli i nie pomógłby ani ambasador, ani Gloria Estefan, ani nawet telefon od bardzo ważnego policjanta prowadzącego bardzo ważne śledztwo. Ale pal licho to, że nikt tutaj nie trzyma się ziemi. To po prostu rzeczywiście fajna sprawa, że w amerykańskiej telewizji nawet w niezbyt poważnym serialiku CW potrafi pojawić się tak znaczący komunikat.
Cieszy mnie, że mimo przeciętnej oglądalności stacja już teraz zdecydowała się zamówić kolejny sezon tej produkcji, po tym jak Gina Rodriguez odebrała Złoty Glob. Patrząc na śluby czystości Xiomary, doszłam do wniosku, że to mi się pewnie nigdy nie znudzi. Scenarzyści "Jane" muszą mieć jakiś tajemniczy, niewyczerpany zapas pokręconych pomysłów. Nie ma powodu obawiać się, czy kolejne odcinki dadzą radę. Tysiąc zwrotów akcji za nami, kolejne 100 tysięcy też nam się spodoba. Oni po prostu wiedzą, jak to się robi.
W "Broadchurch" emocje sięgnęły zenitu…
…i znów przekonaliśmy się, co potrafi Olivia Colman. Nie zrozumcie mnie źle, kocham bezgranicznie Davida Tennanta i jego szkocki akcent, ale są takie momenty, kiedy myślę, że on przy niej po prostu nie istnieje. Końcówka najnowszego odcinka oznacza, że znów posypią się nagrody dla niej. A przy okazji warto zauważyć, że stało się coś, czego chyba nikt z nas nie podejrzewał: Ellie dołączyła do grona podejrzanych o morderstwo Danny'ego. Możemy wierzyć, w co chcemy, ale obrończyni jej męża ma rację – ona nie ma alibi, a na dodatek miała dostęp do tych samych urządzeń co Joe.
Niejako na marginesie "Broadchurch" w tym tygodniu potwierdziło część naszych podejrzeń. Alec wcale nie wierzy w 100% w to, co mu wmawia Claire. Lee coraz bardziej wydaje się niewinny, ale jednocześnie coś za uszami ma, możliwe, że romans z 19-letnią Lisą. I Sharon, i Jocelyn skrywają przed światem dość duże sekrety. Za nami jedynie trzy odcinki, a wydaje się, że już całkiem sporo wiemy. Ale to tylko ułuda, w rzeczywistości dostajemy dokładnie tyle, byśmy siedzieli co tydzień z nosami przyklejonymi do ekranów. "Broadchurch" jeszcze nas w tym sezonie zaskoczy.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
I pamiętajcie – widzimy się za tydzień. W tym samym miejscu, o tej samej porze.