Z nosem przy ekranie #52: Zabawy z tożsamościami
Bartosz Wieremiej
13 grudnia 2014, 19:03
Nie wiem, co się stało, ale te ostatnie dni były raczej ekscytujące i co więcej, praktycznie żadna z godzin przed ekranem nie okazała się koszmarem. Albo trafił się naprawdę dobry serialowy tydzień, albo zdecydowanie potrzebuję odpoczynku od telewizji. Spoilery.
Nie wiem, co się stało, ale te ostatnie dni były raczej ekscytujące i co więcej, praktycznie żadna z godzin przed ekranem nie okazała się koszmarem. Albo trafił się naprawdę dobry serialowy tydzień, albo zdecydowanie potrzebuję odpoczynku od telewizji. Spoilery.
Wyobraźcie sobie, że spokojnie siedzicie przed monitorem. Normalne popołudnie, nic się nie dzieje. Nagle z okolic przedpokoju słyszycie głośnie "Pobudka! Idziemy!". W przypływie leniwej bierności postanawiacie dostosować się do, no cóż, poleceń, narzucacie kurtkę i podążacie za autorem owych słów.
Trafiacie więc do samochodu – na szczęście nie do bagażnika – i ruszacie w stronę niewiadomego miejsca niczym worek ziemniaków, zapewne jeden z tych, który średnio co kilka minut jest mi ostatnio wciskany, a który rzadko kiedy mieści się do wspomnianego bagażnika. Kiedy wreszcie docieracie na miejsce, niezbędne informacje wciąż wydają się zatajone, a zarządzający całą tą wycieczką przeprowadza was do ciemnego, zatłoczonego pomieszczenia, sadza w fotelu, wręcza popcorn oraz colę i na odchodne dodaje: "Tucz się i oglądaj".
Tak właśnie wylądowałem ostatnio w kinie i przyznam, że dziwnie się czułem w tej zatłoczonej sali. Tłum tłumem, ale od ekranów to chyba nigdy nie ucieknę.
A tymczasem…
…w kilku serialach przestano się ociągać i postanowiono zrobić kilka zdecydowanych kroków do przodu. Nie obyło się więc bez ważnych obwieszczeń – i tak w "Forever", niejaki "Adam" ostatecznie otrzymał twarz Burna Gormana, a w "The Flash", przynajmniej na chwilę obecną, okazało się, że właścicielem żółtego kubraczka jest Harrison Wells (Tom Cavanagh).
Pod tym względem nic nie przebiło jednak "Agents of S.H.I.E.L.D.", bo przekonaliśmy się, że w czasie pełnej potknięć wycieczki zwanej 2. sezonem można zaproponować coś, co nie pozostawia obojętnym. Za Skye (Chloe Bennet) jako telewizyjną Daisy Johnson i poświęcenie Tripa (B.J. Britt) w twórcom serialu należą się brawa – choć raz akcja odcinka wypadła znacznie lepiej niż jego tekstowe zapowiedzi i omówienia.
Za to ostatnio…
…w "Bones" świętowano spotkanie z widzami nr 200 i muszę przyznać, że była to po prostu wyjątkowa godzina. Szczególnie zachwyciła mnie dbałość o detale, w tym stroje, samochody i pomieszczenia, a o specyficznym doborze kelnerów i policjantów również szybko nie zapomnę. Ucieszył też początek "The 200th in the 10th" – dobrze, że akurat w ten sposób postanowiono docenić Emily Deschanel i Davida Boreanaza.
Ach, gdyby tak jeszcze cały ewentualny 11. sezon udało się wysłać do tych alternatywnych lat 50.
Zaledwie kilka sekund…
…wystarczyło, aby docenić Ra's al Ghula (Matt Nable) w ostatnim odcinku "Arrow". Nie chodzi o sam pojedynek z Oliverem (Stephen Amell), który zakończył się w raczej oczywisty sposób, a o całą otoczkę – pojedyncze gesty, słowa, które tylko utwierdzały, jak bardzo Ra's górował nad swoim otoczeniem.
Nable wypadł naprawdę dobrze i teraz pozostaje z niecierpliwością czekać na jego kolejne wizyty w serialu stacji The CW.
Na marginesie…
…do końca nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak spodobał mi się ostatni odcinek "The Big Bang Theory". Może przyczyną był, grany przez Briana George'a, ojciec Raja albo rozbrajający tok rozumowania Sheldona (Jim Parsons), a zresztą przestańmy się oszukiwać… – "The Clean Room Infiltration" było zabawne głównie z powodu ptactwa, które wleciało tam, gdzie nie powinno.
Jako wielki przegrany wojny z balkonowymi gołębiami doceniam, że ktoś postanowił pokazać zmagania kilku mądrych ludzi z podstępną armią opierzonych natrętów. Z drugiej strony może zwyczajnie cieszy, że klęski w czasie potyczek z latającą zarazą przytrafiają się wszystkim i wszędzie…
W telewizji zabrzmiało…
…"Everything Comes Down to This". Utwór Gary'ego Numana pojawił się w ostatnim odcinku "Covert Affairs". Za każdym razem, gdy któraś piosenka z albumu "Splinter (Songs from a Broken Mind)" trafia do telewizji, człowiek zaczyna zwracać uwagę na najdrobniejsze detale… i to nawet jeśli na ekranie kompletnie nic się nie dzieje, w tle brzęczy irytująca syrena, a my towarzyszymy stojącej w miejscu postaci gdzieś pod niespecjalnie dobrze zabezpieczonym argentyńskim więzieniem.
I (tradycyjnie) dajcie znać, jak Wam minęły ostatnie dni. Piszcie w komentarzach, tweetujcie, obserwujcie mnie oraz Serialową na Twitterze, a jak coś fajnego oglądacie i chcecie się tym podzielić, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa.
Do zobaczenia!