Z nosem przy ekranie #47: Hejt proceduralny
Bartosz Wieremiej
8 listopada 2014, 19:22
To jedynie właściwe, że gdy za oknem zrobiło szaro i ponuro, w telewizji trwa jeden z najbogatszych w spektakularne wydarzenia okresów w roku. Po tych kilku tygodniach nic już nie będzie takie samo. Spoilery.
To jedynie właściwe, że gdy za oknem zrobiło szaro i ponuro, w telewizji trwa jeden z najbogatszych w spektakularne wydarzenia okresów w roku. Po tych kilku tygodniach nic już nie będzie takie samo. Spoilery.
Serialowy cykl życia na dobre więc ugrzązł w złowieszczym listopadzie. Już teraz dzieją się rzeczy niesamowite, a lista ofiar – również wśród samych produkcji – wciąż się wydłuża. To właśnie teraz ogląda się więcej produkcji jednocześnie niż w jakiejkolwiek innej części roku, co niekiedy prowadzi do raczej dziwnych pomysłów.
Wyobraźcie sobie, że musielibyście tak zmieścić wszystkie wydarzenia dnia w 42 minutach. Po tym oczywiście dodałoby się kilka reklam tak, aby całość zajmowała pełną zegarową godzinę – nieistotne. Co by się znalazło w tym waszym odcinku? Regularne wizyty w pobliskim sklepie? Polowanie na pająka łażącego akurat po ścianie? A co z typowymi dramatami w miejscach pracy i nauki albo z uciekającymi tramwajami, ginącymi kluczami lub przypadkowymi spotkaniami ciągle z tymi samymi ludźmi…
Ech, miał być procedural, wyszedł Dzień Świstaka.
A tymczasem…
…przy okazji spotkań z "Gotham" (o którym przeczytać można także w naszym podsumowaniu jesiennych nowości) zdałem sobie sprawę, że od początku emisji produkcja stacji FOX była i jest doskonałym kandydatem do umieszczenia w dość pokaźnym spisie seriali przygotowywanym przez miłośników zabawnej diagnozy brzmiącej: "Byłoby to lepsze, gdyby nie był to procedural".
Czasem mam wrażenie, że używanie tego zdania jest w Polsce elementem egzaminu na rodzimego krytyka czy przynajmniej na tzw. świadomego widza. Nie wiem niestety, dlaczego tak się stało. Może powodem jest sam język – w końcu np. do worka podpisanego słowami "serial kryminalny" wrzuca się nad Wisłą praktycznie wszystko, co znajduje się pod ręką. Może to kwestia zwyczajów panujących w polskich stacjach telewizyjnych – przecież od dawna seriale określane mianem police procedural nie są niczym więcej niż swoistą ramówkową zapchajdziurą. Dwie godziny tutaj, trzy tam, cóż z tego, że latem puszczamy odcinek świąteczny albo że okresowo pomijamy całe sezony…
I nie łudźmy się przy tym: choć w zdecydowanej większości przypadków przyczyn ew. klęski danego serialu można szukać w wielu innych miejscach, to wspomniany wyżej sposób rozumowania jeszcze przez bardzo długi czas będzie funkcjonował w polskim pisaniu o serialach.
Za to ostatnio…
…w "The Big Bang Theory" pojawiły się rzekomo istotne wyznania, a moment później ktoś próbował wtargnąć do nie swojej sypialni. Najważniejsze wydarzenie miało jednak miejsce kilka chwil wcześniej, kiedy Sheldon (Jim Parsons) zaczął tłumaczyć Penny (Kaley Cuoco), czym właściwie jest "Autostopem przez galaktykę". O ile do samych tłumaczeń dra Coopera można było się przyczepić, to jednak wypada docenić pamięć o tej niezwykle ważnej książce, której znaczenie i tutaj było wielokrotnie podkreślane.
W tych dziwnych i trudnych czasach po prostu nie ma nic lepszego od porządnego ręcznika i przystępnego przewodnika po całym wszechświecie.
Całkiem możliwe, że…
…w "Covert Affairs" zrezygnują kiedyś ze stosunkowo niespodziewanych spotkań w dziwnych lokalizacjach. Na razie jednak cieszmy się, że przy okazji odwiedzin w Stambule pozwolono nam pobiegać trochę po mieście, odwiedzić miejsca piękne i te, których normalnie turyści nie zwiedzają. I cóż z tego, że nie obyło się też bez ofiar w białych podkoszulkach oraz bez udowodnienia, jak przydatny w pracy szpiega bywa ręcznik (ha!) – obecność Annie (Piper Perabo) i Eyala (Oded Fehr) w jednym miejscu zazwyczaj prowadzi do serii niewytłumaczalnych przestępstw i katastrof.
Ciekawe co zdarzy się następnym razem i ilu widzów jest chętnych, by zobaczyć np. podwójną randkę tego wybuchowego duetu z bronią automatyczną w tle?
Na marginesie…
…"Hawaii Five-0″ dobiło do setnego odcinka, a w Honolulu zaroiło się od wielu starych znajomych. W odwiedziny wpadli między innymi Sang Min (Will Yun Lee), Wo Fat (Mark Dacascos), Victor Hesse (James Marsters) i John McGarrett (William Sadler), a wśród świątecznych planów znalazło się miejsce na odwiedziny w alternatywnej rzeczywistości i odpoczynek w uroczym pokoiku bez klamek, a z ciekawymi seansami filmowymi. Udzielano też dość specyficznych lekcji pływania, a Danno (Scott Caan) z własnej woli przywdział hawajską koszulę.
Dobrze, że w ramach świętowania nikt nie wysadził całego miasta w powietrze – co i tak w tym serialu kiedyś się jeszcze zdarzy.
W telewizji zabrzmiało…
…"Boys Will Be Out For A Fight" grupy Filthy Souls. Utwór pojawił się w ostatnim odcinku "Red Band Society" w czasie bójki Leo (Charlie Rowe) i Jordiego (Nolan Sotillo). "Bójka" to prawdopodobnie zbyt mocne określenie na te dziwne kilkadziesiąt sekund dyskomfortu w trakcie i tak niezbyt ciekawej lekcji, niemniej wypada docenić obydwu panów za poświęcenie dla sprawy.
Skoro już mowa o "Ergo Ego", to warto zauważyć, że udało nam się przy okazji całkiem nieźle poznać szpital Ocean Park. Byliśmy świadkami emocjonującej partyjki bingo, odwiedziliśmy szkołę rodzenia, a przecież regularnie bywamy też na lądowisku dla śmigłowców oraz w garażach, klasach, gabinetach, prywatnych pokojach i na salach operacyjnych. Ciekawe, co jeszcze kryje się w tym niepospolitym miejscu pełnym rozmaitych dziwów.
I (tradycyjnie już) dajcie znać, jak Wam minęły ostatnie dni. Piszcie w komentarzach, tweetujcie, obserwujcie mnie oraz Serialową na Twitterze, a jak coś fajnego oglądacie i chcecie się tym podzielić, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa.
Do zobaczenia!