"Czarna lista" (2×02): Warszawa, jakiej nie poznacie
Andrzej Mandel
2 października 2014, 17:33
"The Blacklist" dotarło do Warszawy. Zupełnie nie przypominała ona stolicy Polski, ale i tak miło było patrzeć, jak Red zajada się pączkiem. Spoilery.
"The Blacklist" dotarło do Warszawy. Zupełnie nie przypominała ona stolicy Polski, ale i tak miło było patrzeć, jak Red zajada się pączkiem. Spoilery.
Wpadlibyście na pomysł, że w Warszawie może znaleźć się oddział banku finansujący znaczącą część globalnego świata przestępczego? Ja nie bardzo, więc ostatni odcinek "Czarnej listy" pod tym względem mnie zaskoczył. Niespodzianka z umieszczeniem akcji w stolicy naszego kraju należała do tych, co do których ma się mieszane uczucia. Odcinek był bowiem niewątpliwie dobry, ale efekt psuła fatalna polszczyzna i nie największa dbałość o szczegóły.
Zdecydowanie dobrze było jednak patrzeć, jak James Spader delektuje się pączkiem, takim prawdziwym, a nie amerykańskim, pozbawionym smaku, donatem. Pączek tak w ogóle okazał się być… ważnym elementem akcji. Elisabeth Keen znalazła trochę nadzienia na siedzeniu auta użytego do ucieczki przez rabusiów, którzy napadli na tytułowy dla odcinka Monarch Douglas Bank. O ile Lizzy nie miała pojęcia, na co trafiła, o tyle Red doskonale wiedział i skierowało go to do właściwej osoby. Pamiętajcie, w Warszawie starsze panie prowadzące cukiernie trzymają w chłodni mąkę i arsenał wystarczający do zaopatrzenia batalionu.
Odcinka na pewno nie kręcono w Warszawie, choć użyto promocyjnych migawek miasta. Nie przywiązano też zbytniej dbałości do szczegółów – radiowozy czy taksówki tylko z daleka przypominają te prawdziwe, a tablice rejestracyjne warszawskie na pewno nie są. Amerykanom oczywiście to nie przeszkadza, nam już bardziej. Choć i tak należy pochwalić producentów i twórców serialu za to, że postacie choć próbują mówić po polsku. Śmieszyć mogło łamanie sobie języka przez Spadera na nazwie Mostu Świętokrzyskiego. Jednak słowo "pączek" wymawiał zgrabnie.
Niejako przy okazji posunął się do przodu wątek relacji Reda z Berlinem. Reddington ewidentnie próbuje zmusić antagonistę do zawieszenia broni – wygląda bowiem na to, że to nie Red odpowiada za śmierć córki Berlina. Co z tego wyniknie, to się dopiero zobaczy, tymczasem możemy się cieszyć tym, że Peter Stormare dostał większe pole do popisu i dobrze mu to wychodzi.
Akcja "The Blacklist" posuwa się więc do przodu, choć małymi kroczkami. A my możemy się w międzyczasie ponaśmiewać z tego, jak Amerykanie widzą Polskę. Pocieszający jest fakt, że ani razu w tle nie pojawiły się wódka, bigos czy furmanka. Bank obsługujący finanse globalnych gangsterów to zdecydowany postęp. Prawda?
Mnie osobiście cieszy fakt, że nawet Amerykanie wiedzą, iż najlepsze pączki są w mojej rodzinnej Warszawie.