"The Mysteries of Laura" (1×01): Wielki bałagan
Marta Wawrzyn
18 września 2014, 19:02
Największa tajemnica Laury Diamond? Jakim cudem tak słaby serial dostał zamówienie na coś więcej niż pilota.
Największa tajemnica Laury Diamond? Jakim cudem tak słaby serial dostał zamówienie na coś więcej niż pilota.
Debra Messing wygląda prześlicznie w zielonym. Z tymi swoimi kocimi oczami i wściekle rudymi lokami prezentuje się jak marzenie. Ma w sobie taki ogień i jednocześnie taki spokój, że mogłabym na nią patrzeć i patrzeć. Mimo to nie zamierzam obejrzeć ani minuty kolejnego odcinka "The Mysteries of Laura". Tak, to jest naprawdę zły serial.
Nawet nie wiem, od czego zacząć, bo tu nie działa po prostu nic. Debra Messing, owszem, wygląda cudnie – przynajmniej dopóki nie każą jej założyć tego paskudnego, workowatego płaszcza, który chyba jest jakimś znakiem rozpoznawczym jej bohaterki – ale jej gra pozostawia sporo do życzenia. Widać, że męczy się w roli policjantki Laury Diamond, która właśnie rozwodzi się z mężem i wychowuje praktycznie w pojedynkę dwójkę wyjątkowo nieznośnych, choć kochanych, bachorów. I właściwie trudno mieć do aktorki o to pretensje. Z tego materiału po prostu nie da się wiele wycisnąć.
Scenariusz jest po prostu fatalny. Nic się nie trzyma kupy, najbardziej normalne sytuacje wydają się sztuczne, żarty wymuszone, dialogi drewniane. Nietrudno sobie wyobrazić taką detektyw: zabieganą kobietę około czterdziestki, która jest matką, nie ma czasu dla siebie, żyje w okropnym bałaganie, a jednak w sumie radzi sobie całkiem dobrze. Czy też – nietrudno było ją sobie wyobrazić. "The Mysteries of Laura" sprawiło, że ta, chyba całkiem normalna, sytuacja życiowa, wydaje mi się wzięta z kosmosu.
Serial najbardziej zabija łopatologia. Brakuje odrobiny subtelności, wszystko musi być dosłownie i z grubej rury. Stereotypowe postacie – obok Laury mamy m.in. jej prawie byłego męża lekkoducha (Josh Lucas) i piękną, złośliwą, wiecznie skwaszoną młodszą koleżankę policjantkę (Janina Gavankar) – jeszcze z biedą dałoby się przełknąć, poczekać, aż jakoś się rozwiną. Gorzej, że w nowym serialu NBC wszystko jest kalką, wszystko widzieliśmy już tysiąc razy i to w dużo lepszej wersji. Nie ma tu kompletnie nic świeżego.
"The Mysteries of Laura" nie działa ani jako procedural kryminalny (okropna, źle poprowadzona sprawa), ani jako komediodramat o silnej kobiecie, która musi ogarniać tysiąc spraw naraz. Dobrze napisana i porządnie zagrana Laura pewnie mogłaby być uroczą bałaganiarą i jednocześnie szalenie przenikliwą policjantką, którą wszyscy byśmy kochali. Mam nadzieję, że tak właśnie jest w przypadku hiszpańskiego oryginału – "Los Misterios de Laura".
W amerykańskiej wersji to po prostu nie wyszło. W Laurze nie ma zupełnie nic fajnego, wydaje się raczej karykaturalna, i to zarówno jako matka, jak i stróż prawa. Ale nie ma co winić Debry Messing. Cały ten pilot to bałagan, przy którym wnętrze auta głównej bohaterki może się schować.
A to niestety dopiero początek jesiennej parady serialowych koszmarków.