10 nowych seriali, na które szkoda czasu
Redakcja
30 września 2011, 21:34
"Ringer"
Na nowy serial z Sarah Michelle Gellar w roli głównej bardzo, ale to bardzo liczyliśmy. Dlatego kiepski pilot i coraz słabsze kolejne odcinki są dla nas naprawdę sporym szokiem.
Marta Wawrzyn: Po debiucie pilota pisałam: ""Ringer" jest kompletnie pozbawiony magii, klimatu, wyrazistości. Razi totalną poprawnością i bezosobową, rzemieślniczą sprawnością". Po kolejnych odcinkach stwierdzam, że jest jeszcze gorzej. Intryga wyraźnie się nie klei. Nie ma żadnego suspensu, dobrze wiadomo, kto jest kim, Buffy wypada nijako, a klimatu film noir, który nam obiecywano, jest mniej niż zero.
Paweł Rybicki: Scenarzyści tego serialu nie znają chyba reguły, że nie należy zdradzać kluczowej zagadki w pierwszym odcinku. Ponadto trudno im utrzymać spójność opowiadanej historii. I tak, zamiast wciągającego thrillera, wyszła kicha.
Niezbyt entuzjastyczna recenzja Marty Wawrzyn>>>
Nieco bardziej entuzjastyczna recenzja pilota Pawła Rybickiego>>>
"Up All Night"
Nowa komedia (?) Christiny Applegate ma zadziwiająco dobre noty u krytyków i całkiem dobrą oglądalność. Kompletnie nie rozumiemy dlaczego.
Marcela Szych: Miało być żmudne rodzicielstwo na wesoło, a jest bezbarwna para bez pomysłu na życie. Nie rozśmieszy nawet świeżo upieczonych rodziców.
Bartosz Wieremiej: Nowa produkcja stacji NBC po prostu nie śmieszy. Ogląda się jakby dwa oddzielne seriale sklejone na siłę, które zarówno oddzielnie jak i razem nie są dostatecznie zabawne. Na dodatek zamiast w miarę interesującego scenariusza, zostaliśmy uraczeni zlepkiem scen: garstką lepszych lub gorszych przeżyć samotnego ojca, solidną imprezą z morzem alkoholu, odrobiną narzekań, jedną kłótnią, karaoke i kilkunastoma przekleństwami.
Marta Wawrzyn: Drugi odcinek nie lepszy niż pierwszy. O scenariuszu wciąż nie pamiętają, nadal też nie mają nikogo, kto byłby w stanie napisać im jakikolwiek śmieszny dialog. Całość jest nieprawdopodobnie nużąca.
Bartosz Wieremiej: Dysonans poznawczy z niemowlęciem w tle>>>
"The Playboy Club"
Miało być nie tylko pięknie, ale i kontrowersyjnie, wyszła nudna papka. Nie mamy pojęcia, jak oni tego dokonali, ale oto mamy pierwszego kandydata do anulowania.
Marta Wawrzyn: Marna podróbka "Mad Men", która liczyła na to, że wypromuje się dzięki skandalom. Obiecano nam sporo, nie dostaliśmy nic. Nie ma tu klimatu, nie ma fajnych postaci, nie ma seksapilu. Kontrowersyjna golizna? Wolne żarty! Więcej "cycków" można zobaczyć w pilocie "Homeland".
Marta Rosenblatt: Serial jest po prostu tani. Stroje, dekoracje i to wszystko, co tworzy tak zwany klimat, były tak biedne, że aż przypominały jakąś polską produkcję. Nick Dalton nowym Donem Draperem? Wolne żarty. Eddie Cibrian to zwykły "kenowaty" laluś, ładne garnitury nie wiele tu pomagają.
Marcela Szych: Największe rozczarowanie sezonu. Jędrne pupy z króliczymi ogonkami nie odwrócą uwagi od zupełnego braku pomysłu na scenariusz. A mogło być tak pięknie.
Mateusz Madejski: Trzeba mieć naprawdę olbrzymi talent, żeby nie wykorzystać dobrze tej atmosfery i króliczków. Ale twórcom tego serialu się udało i mamy widowiskową klapę.
Nie ma co gonić tego króliczka – recenzja Marty Wawrzyn>>>
"Unforgettable"
O ten serial długo się spieraliśmy. Dla jednych jest "totally forgettable", dla innych całkiem niezły czy wręcz genialny. W końcu zwyciężyła pierwsza opcja.
Marcela Szych: Mam zbyt wielką alergię na botoks, by móc oglądać serial w spokoju. Główna bohaterka nie może poruszać ani czołem ani mięśniami przypoliczkowymi, więc jej emocji możemy się wyłącznie domyślać. A to zbyt duży wysiłek do poniesienia przy słabym serialu.
Marta Wawrzyn: Sztampa, sztampa, ta ruda nawet ujdzie, sztampa. Tylu ogranych motywów, nadętych tekstów, i zwykłych kalek z innych seriali (jak "Mentalista" czy "Lie to Me") dawno nie widziałam.
Bartosz Wieremiej: Nie rozumiem zachwytów nad tą produkcją. Ten serial to: ubogi krewny "Mentalisty" i szeregu innych kryminałów; całkiem interesująca główna bohaterka i koszmarnie dobrana reszta aktorów; żenująco słabo zarysowane relacje między poszczególnymi postaciami oraz akcja pozbawiona tempa, napięcia i śladowej obecności jakichkolwiek emocji. Dobrze chociaż, że twórcy kontynuują długoletnią tradycję policyjnych procedurali, według której co najmniej jeden detektyw lub oficer musi być łysiejącym i zdeprymowanym facetem po 50-tce.
Fanom na osłodę – entuzjastyczna recenzja Nikodema Pankowiaka>>>
"The Secret Circle"
Rozumiemy, że to serial dla nastolatek, a my już nastolatkami nie jesteśmy. Ale seriale dla nastolatek też bywają lepsze i gorsze. Ten do lepszych nie należy.
Bartosz Wieremiej: Zdecydowanie nie należę do grupy widzów, w którą celowali producenci tego serialu. Jak dla mnie zawiązująca się intryga oraz sami bohaterowie wydają się być sztampowi do bólu, a Britt Robertson w kolejnym serialu na antenie 'The CW' pokazuje, jak bardzo nie nadaje się do grania głównych ról. Z drugiej strony "The Secret Circle" czasem robi się po prostu ładne, a Chance Harbor wydaje się być naprawdę uroczą mieściną (pomijając liczne burze, nietypowe zgony, nadużywanie słów typu: "przeznaczenie" przez część mieszkańców oraz nadmiar powiązań rodzinnych).
Marcela Szych: Jest mnóstwo seriali młodzieżowych, dzięki którym można przyjemnie marnować czas, ale przygody młodej wiedźmy lepiej sobie darować.
Nic nowego pod słońcem – krytyczna recenzja Marceli Szych>>>
"Aniołki Charliego"
Remake kultowego serialu z lat 70. to zdecydowanie najsłabsza premiera tej jesieni.
Marta Wawrzyn: Totalna sieczka. Skąpo ubrane panienki, które "przysięgają na swoje życie", koszmarna muzyka, straszne dialogi, drętwe aktorstwo, nudna intryga. Nie do wiary, że można zrobić coś takiego na poważnie.
Nikodem Pankowiak: Dwója, lufa, zero!
Dłuższa recenzja Nikodema Pankowiaka>>>
"How To Be a Gentleman"
To nie jest całkiem zła produkcja. Pewnie nawet nie zostanie szybko skasowana, bo ciągnie ją w górę "The Big Bang Theory", które leci chwilę wcześniej. Tylko czemu "How To Be a Gentleman" aż tak usypia?
Marta Wawrzyn: Scenarzystom nie udało się napisać ani jednego zabawnego żartu. To naprawdę przykre, bo człowiek ogląda, wie, że nazywa się to "sitcom", co jakiś czas (choć zdecydowanie rzadziej niż w innych tego typu produkcjach) rozlega się mniej lub bardziej nachalny śmiech z puszki – i nic. Zero, null, zilch. Dwadzieścia minut przysypiania. Nie żebym nie lubiła spać, ale niekoniecznie do tego służą seriale komediowe.
Dłuższa recenzja Marty Wawrzyn>>>
"Free Agents"
Na początku nie wydawało się to takie straszne. Był pomysł, byli nieźli aktorzy, były fajne postacie. Niestety, im dalej w las, tym ciemniej.
Bartosz Wieremiej: Niby zabawne, a jednak nie dość zabawne. Niby udanie dobrani bohaterowie, kilka zabawnych sytuacji, a jednak cały czas ma się wrażenie jakby czegoś brakowało. Oczywiście mogło być gorzej, co udowadniają sami twórcy… już w 2. odcinku. Oby epizod nr 3 okazał się choć odrobinę lepszy, bo drugiego takiego odcinka jak "What I Did for Work" chyba zwyczajnie nie przetrwam.
Marta Wawrzyn: Bardzo liczyłam na ten serial. Pilot mnie nie porwał, ale też nie zdołował. Humor był specyficzny, niestandardowy. Nie brakowało sarkazmu ani bardziej gorzkich niż słodkich prawd życiowych. Scenariusz był – co wcale nie takie oczywiste w przypadku nowości. Niestety drugi odcinek to zjazd w dół bez trzymanki. Nie sądzę, żeby amerykańską wersję "Free Agents" dało się jeszcze uratować.
Bo seks jest śmieszny – Marta Wawrzyn o pilocie "Free Agents">>>
"Whitney"
Produkcja, której nie da się jednoznacznie powiedzieć, że jest zła albo że jest dobra. "Whitney" to po prostu nic oryginalnego.
Marcela Szych: Kolejna nieciekawa 30-latka w nudnym związku. A do tego nijacy aktorzy i mdłe aktorki.
Marta Wawrzyn: Nie jest to aż takie straszne, ale też nie jest specjalnie interesujące. Główna bohaterka mocno irytująca, jej facet totalnie bezbarwny, cała reszta… pamiętam tylko, że jedna pani miała całkiem ładny płaszczyk.
Dłuższa recenzja Marceli Szych>>>
"A Gifted Man"
Serial, w którym nie ma absolutnie nic ciekawego. Taki w sam raz na dłuższą drzemkę.
Bartosz Wieremiej: Budowanie serialu wokół genialnego lekarza – bogatego i do bólu racjonalnego egoisty – oraz ducha jego byłej żony – społeczniczki, starającej się pomóc każdemu, to karkołomny pomysł. Naprawdę głupiej i banalniej być nie mogło. Myślałem, że pokusa zestawiania pracowników służby zdrowia z istotami nadprzyrodzonymi zakończyła się gdzieś pomiędzy "City of Angels" a kolejnym odcinkiem "Dotyku Anioła". Niestety, myliłem się. Liczę, że "A Gifted Man" przepadnie bardzo, bardzo szybko.
Marta Wawrzyn: Główni bohaterowie totalnie bez wyrazu, intryga, która zupełnie nie wciąga. "A Gifted Man" może się spodobać chyba tylko miłośniczkom łzawych dramatów miłosnych, dziejących się w jakże ekscytującym środowisku białych kitli. Mnie dalsze losy tej mało oryginalnej pary specjalnie nie obchodzą.
Marta Wawrzyn o "A Gifted Man": Uwierz w ducha i postaraj się nie przysnąć>>>