10 powodów, dla których warto oglądać "Utopię"
Marta Wawrzyn
1 sierpnia 2014, 18:08
Nie ma co oglądać latem? A właśnie że jest! Jest "Utopia", utrzymany w jaskrawych barwach brytyjski serial o koszmarnym spisku, którego większość z Was wciąż jeszcze nie widziała. Choć powinniście. Oto 10 powodów, dla których warto zwrócić uwagę na "Utopię".
Nie ma co oglądać latem? A właśnie że jest! Jest "Utopia", utrzymany w jaskrawych barwach brytyjski serial o koszmarnym spisku, którego większość z Was wciąż jeszcze nie widziała. Choć powinniście. Oto 10 powodów, dla których warto zwrócić uwagę na "Utopię".
1. Absolutnie wyjątkowy styl wizualny
Pierwsze, co kojarzy się z "Utopią", to komiks. A właściwie nie tyle komiks, co powieść graficzna opowiadająca o naukowcu, który wszedł w konszachty z diabłem – tak cenna, że bohaterowie potrafią za nią zabić. Drugie to kolory. Styl wizualny "Utopii" trochę przywodzi na myśl filmy Wesa Andersona, tylko jeszcze bardziej daje po oczach. I pogłębia poczucie absurdu – bo niby w jakim normalnym świecie zabójca nosi wściekle żółty garnitur i jasnozieloną wielką torbę do kompletu? Nigdzie też trawa nie jest bardziej zielona, kwiatki bardziej niebieskie, a włosy Rose Leslie (Ygritte z "Gry o tron") – bardziej rude.
2. Szybka akcja z szalonymi twistami
Wszystko zaczyna się od powieści graficznej, której poszukuje dwóch panów, zabijających – prawie jak Javier Bardem w filmie "To nie jest kraj dla starych ludzi" – w sposób tak szybki i prosty, że aż ciarki człowieka przechodzą. Ale ci panowie to zaledwie część skomplikowanej układanki, w której nic nie jest takie, jakie wydaje się na początku. "Utopia" jest wypakowana akcją, niespodziewanymi twistami, czarnym humorem i totalnie surrealistycznymi sytuacjami. Jak filmy Guya Richiego. Albo Coenów, tylko z dodatkiem w postaci wariackiego tempa.
3. Spisek, który nie jest żadnym urojeniem
To jest w "Utopii" najlepsze: na początku mamy manuskrypt powieści graficznej, który wydaje się częścią większego spisku. Widz, który niejedno już w życiu obejrzał, myśli sobie: "Eee, pewnie znowu coś się komuś uroiło". Ale nie! Ten spisek nie dość że nikomu się nie przywidział, to jeszcze ma kolejne warstwy, które są odkrywane z odcinka na odcinek.
4. Perfekcyjnie napisany scenariusz
I na dodatek nie ma żadnych bzdur, nielogiczności, niepotrzebnych przestojów. Scenariusz "Utopii" to samo "mięcho", krwawe, soczyste i doskonale pachnące. Brawa dla Dennisa Kelly'ego, brytyjskiego dramatopisarza, który ten serial pisze w pojedynkę.
5. Muzyka, jakiej nie znajdziecie w innych serialach
Muzycznie "Utopia" to nie moja bajka – normalnie nie słuchałabym takich psychodelicznych elektronicznych dźwięków. Ale w zestawieniu ze specyficzną warstwą wizualną i pokręconym scenariuszem sprawdza się świetnie, budując paranoiczny klimat. Muzykę do "Utopii" skomponował urodzony w Chile Cristobal Tapia de Veer.
6. Jessica Hyde
"Gdzie jest Jessica Hyde?" – to pytanie pojawia się już w 1. odcinku i przez pewien czas napędza akcję. Jessica Hyde, którą gra Irlandka Fiona O'Shaughnessy, wydaje się najcenniejszą osobą, jaka tylko jest na Wyspach. A my poznajemy jej inną stronę – dziewczyny, której każdy dzień był walką o przeżycie. Od dziecka. Kim jest Jessica Hyde? Jaka jest jej tajemnica? Tego Wam oczywiście nie powiem – ale mogę powiedzieć, że z pewnością nie będziecie rozczarowani.
7. Grubas, który jest maszyną do zabijania
Drugi bohater, który ma niesamowite oddziaływanie na widza od pierwszej chwili, to Arby (Neil Maskell), obleśny, gruby facet w przyciasnej kurtce. Ten człowiek – jeśli jeszcze można nazwać go człowiekiem – to postać niemalże komiksowa. Jest zaprogramowany, by zabijać, i swoje zadanie skwapliwie wypełnia. Kim jest? Kogo reprezentuje? Dlaczego stał się taki, a nie inny? "Utopia" to serial, który odpowiada na każde pytanie, więc dowiecie się i tego.
8. Cała obsada jest świetna
Wyróżniłam powyżej dwójkę aktorów, ale prawda jest taka, że każde z nich jest świetne. Adeel Akhtar wciela się w Wilsona Wilsona, komputerowego nerda, który wydaje się przesadnym paranoikiem. Alexandra Roach gra Becky, doktorantkę, która skrywa tajemnicę, Paul Higgins – Michaela, szantażowanego urzędnika, a znany z "Misfits" Nathan Stewart-Jarrett – Iana, nudziarza, który też spełnia swój cel. W odcinku 2×01 pojawiają się Rose Leslie i Tom Burke, którzy grają koncertowo – i aż żal, że wpadli tylko na jeden odcinek.
9. Wielowymiarowi bohaterowie
W "Utopii" nic nie jest czarno-białe i nikt nie jest czarno-biały. Bohaterowie zadają pytania o to, co jest słuszne, i zmieniają zdanie wraz ze zmieniającymi się okolicznościami. Ci, którzy na początku wydają się źli, z biegiem czasu okazują się wcale nie aż tak źli. Pojawiają się dylematy moralne i pytania o to, jak wiele możemy zaakceptować w imię czegoś, co uważamy za słuszne. I gdzie leży granica zła, której już nie przekroczymy, nawet dla "większego dobra". U każdego leży ona gdzie indziej, każdy kieruje się swoim kodeksem moralnym – a przede wszystkim każdy myśli, wyciąga wnioski i reaguje zgodnie ze zmieniającymi się okolicznościami. Czasem popełniając straszną głupotę, ale czy my byśmy byli mądrzejsi?
10. Odcinek, jakiego nikt się nie spodziewał
2. sezon rozpoczął się dziwnym odcinkiem utrzymanym w klimatach retro, który wprawił widzów w zdumienie. Opuściliśmy dobrze znanych bohaterów i przenieśliśmy się do lat 70., aby zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło. Nie dość że dostaliśmy jeszcze więcej odpowiedzi, dzięki czemu wszystko pięknie poskładało się w całość, to na dodatek bardzo dokładnie poznaliśmy bohaterów. I okazali się oni jeszcze bardziej skomplikowani psychologicznie niż nam się wydawało. Zadbano o każdy szczegół, zmieniono nawet format obrazu na 4:3. A do tego Rose Leslie miała tak cudownie rude włosy…
Oglądajcie koniecznie! Zwłaszcza że wiele do nadrabiania nie ma. Cała "Utopia" to do tej pory 10 odcinków – w sam raz na jeden weekend.