"The Honourable Woman" (1×01-03): Ach, ta kobieta!
Marta Wawrzyn
22 lipca 2014, 18:08
Jeśli lubicie bliskowschodnie klimaty, BBC ma dla Was coś znacznie lepszego niż toporny "Tyrant". Solidny thriller polityczno-szpiegowski z Maggie Gyllenhaal w roli głównej.
Jeśli lubicie bliskowschodnie klimaty, BBC ma dla Was coś znacznie lepszego niż toporny "Tyrant". Solidny thriller polityczno-szpiegowski z Maggie Gyllenhaal w roli głównej.
Baronowa Nessa Stein (Maggie Gyllenhaal, która mówi z doskonałym brytyjskim akcentem) to bez wątpienia kobieta niezwykła. Piękna, elegancka, rozsądna, z niezwykłą starannością dobierająca słowa i garderobę. Kiedy była dzieckiem, straciła ojca uwikłanego w interesy z Izraelem. Teraz sama stanęła na czele rodzinnej firmy, która ma związki z Bliskim Wschodem. Stara się prowadzić biznes idealistycznie, w przejrzysty sposób, unikając tego wszystkiego, czego nie uniknął jej ojciec. Zamiast dostarczać Izraelowi broń na nie do końca jasnych zasadach, inwestuje w szerokopasmowy internet na Zachodnim Brzegu. Jest bez wątpienia wpływową osobą – mimo że wciąż ma izraelski paszport, właśnie została członkinią Izby Lordów.
Na zewnątrz Nessa emanuje spokojem, ale to tylko pozory. W rzeczywistości prowadzi skomplikowane życie pełne niebezpieczeństw i emocjonalnych wzlotów i upadków. Najwięcej o niej mówi to, jak śpi: w ukrytym w ścianie, sterylnym pomieszczeniu, które wygląda jak skrzyżowanie celi z futurystycznym laboratorium. Otaczają ją ochroniarze, ale publicznie udaje, że to nic takiego. I skrywa tajemnicę sprzed lat, która będzie rozplątywana w kolejnych odcinkach.
Nie chcę zdradzać za wiele na temat Nessy, bo odkrywanie jej kolejnych oblicz to część uroku "The Honourable Woman", ale wierzcie mi – to nie jest banalna kobieta. Tak jak banalna nie jest cała reszta. Nessa ma brata, Ephrę (Andrew Buchan), z którym przed laty oglądała na żywo zabójstwo własnego ojca w restauracji pełnej ludzi. Ephra wydaje się prostym, zwyczajnym facetem, który od niebezpiecznych wycieczek w okolice Strefy Gazy woli życie rodzinne (jego żonę, Rachel, gra Katherine Parkinson z "The IT Crowd"). I znów – to tylko część prawdy, bo z nim i jego rodziną mieszka tajemnicza kobieta i jej syn, którzy czynią wszystko dość skomplikowanym.
Zdradzanie choćby części intrygi nie ma sensu, bo mamy do czynienia z serialem, który wolno i systematycznie dodaje kolejne elementy układanki. Na początku kompletnie nie wiadomo, o co chodzi i co będzie osią fabuły. Po 3. odcinku wiemy już całkiem sporo na temat wydarzeń obecnych i tych sprzed lat, ale wciąż pozostało bardzo dużo luk do wypełnienia. Serial należy oglądać uważnie i być co chwila gotowym na kolejne przypomnienie, że nic nie jest takie, jakie wydaje się na początku.
"The Honourable Woman" to zrealizowana na wysokim poziomie gra spojrzeń, gestów i niedopowiedzeń. Nie dość że intryga wygląda na przemyślaną od początku do końca (twórcą jest Hugo Blick, który wcześniej zrobił m.in. miniserial "Na granicy cienia"), to jeszcze serial świetnie wygląda, każdy kadr jest dopieszczony.
Produkcja BBC Two debiutuje w momencie, kiedy koszmar w Strefie Gazy znów powrócił. I w przeciwieństwie do okropnego, karykaturalnego "Tyrant" nie pogrąża się, przeciwnie, raz po raz udowadnia, że całkiem nieźle orientuje się w niuansach bliskowschodniej polityki. Znajdziecie tu też przyzwoicie napisaną intrygę szpiegowską, w której jedną z głównych ról gra sir Hugh Hayden-Hoyle (Stephen Rea) z MI6. Szkoda tylko, że nie wszyscy agenci zachowują się jak na agentów przystało… Będziecie wiedzieć, o co chodzi, kiedy zobaczycie pewną blondynkę w 2. odcinku.
Mimo że "The Honourable Woman" miewa słabsze momenty i na początku wydaje się odrobinę zbyt zagmatwane czy też enigmatyczne, zdecydowanie jest jedną z najlepszych premier tego lata. Serial ma fantastyczną Maggie Gyllenhaal, ma pomysł na siebie i nie musi oglądać się na amerykańskie produkcje tego typu. Kiedy trzeba zwalnia, żeby zagłębić się w swoich bohaterów, kiedy trzeba przyspiesza, zrzucając na biednego widza kolejne bomby. W efekcie kolejne godziny mijają w okamgnieniu.
Jak dobrze, że kiedy Amerykanie zawodzą na całej linii, mamy jeszcze Brytyjczyków.