Joe Manganiello o ostatnim odcinku "True Blood"
Marta Wawrzyn
11 lipca 2014, 14:47
W programie Jimmy'ego Fallona Joe Manganiello skomentował to, co wydarzyło się w najnowszym odcinku "True Blood". Uwaga na bardzo duży spoiler – jeśli nie widzieliście jeszcze odcinka, nie czytajcie dalej.
W programie Jimmy'ego Fallona Joe Manganiello skomentował to, co wydarzyło się w najnowszym odcinku "True Blood". Uwaga na bardzo duży spoiler – jeśli nie widzieliście jeszcze odcinka, nie czytajcie dalej.
W finałowym sezonie twórcy "True Blood" najwyraźniej postanowili wyrżnąć stałą obsadę – i to w taki sposób, żeby żadna z tych śmierci nie wydała nam się zbyt znacząca. W najnowszym odcinku mimochodem odstrzelili Alcide'a, który długo się nie nacieszył swoim szczęściem z Sookie. Jego śmierć ledwie mignęła na ekranie, podobnie jak wcześniej śmierć Tary.
Joe Manganiello, który pojawił się ostatnio w "The Tonight Show", powiedział, że obawiał się tego już od końca poprzedniego sezonu. Grany przez niego wilkołak w końcu dostał dziewczynę, więc logiczne było, że coś się musi stać. Bo w Bon Temps nikt nie pozostaje zbyt długo szczęśliwy.
Jimmy Fallon zauważył, że Alcide zginął nago. Joe Manganiello wyjaśnił, że całkiem nagi nie był, ponieważ miał skarpetkę przykrywającą strategiczne miejsce. Co nie zmienia faktu, że sytuacja do komfortowych nie należała. Scenę kręcono w Malibu, blisko oceanu, w środku zimy i na dodatek jeszcze nocą. Manganiello trząsł się z zimna i ciągle na niego krzyczeli, żeby leżał nieruchomo. Kulisy "True Blood", proszę państwa.