"House": Przeminęło z wiatrem
Andrzej Mandel
4 października 2011, 21:58
Pierwszy odcinek 8. sezonu "House'a" już za nami. Może i jest nieco lepiej niż bywało w 7. sezonie, ale to nie oznacza, że jest dobrze. Spoilery.
Pierwszy odcinek 8. sezonu "House'a" już za nami. Może i jest nieco lepiej niż bywało w 7. sezonie, ale to nie oznacza, że jest dobrze. Spoilery.
Od pamiętnego wjazdu w jadalnię Cuddy minął już rok, a naszego ulubionego gbura zastajemy na kilka dni przed zwolnieniem warunkowym, które otrzyma, o ile nie wpadnie w kłopoty. Od razu wiemy więc, że House w kłopoty wpadnie, pytanie tylko jakie. Z czym jak z czym, ale z kłopotami to House nigdy bowiem problemu nie miał.
House snuje się więc po więzieniu, wkurza niemal wszystkich, łącznie z nazistą, którego zaopatrywał w Vicodin. Ten nazista sprawi mu jeszcze poważne kłopoty, ale jakoś w to wszystko nikt nie wkłada serca.
Do tego dochodzi zagadka medyczna dotycząca współwięźnia, jak zwykle rozwiązana zostaje w spektakularny sposób. Jednak na to, by przekonać się, że miał rację, House musiał poczekać aż trafi do karceru za to, że chciał podjąć ryzykowną akcję mającą dowieść słuszności jego diagnozy. Czyli znów House wpadający w kłopoty przez własne zasady. Było? Było.
Jedyne, co otrzymaliśmy dzięki wątkowi nietypowo chorego współwięźnia, to przyzwoite wprowadzenie w serial świetnej Odette Annable. Jednak nic ponadto.
Jeżeli to miało być mocne wejście w 8. sezon, to zdecydowanie się nie udało. Poza grą aktorską (jak zwykle świetną) nic tego odcinka nie ratuje, bo jest po prostu nudny i ciągnie się niczym przydługie i rozgotowane spaghetti. Nawet scena amatorskiej (sprzętowo) tracheotomii nie wzbudza emocji, a jeszcze mniej próba zabicia głównego bohatera serialu. Choć warto zauważyć całkiem przyzwoite przedstawienie więziennego świata – bez większych przerysowań.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co chcieli osiągnąć scenarzyści. Jeżeli chcieli zniechęcić widzów do dalszego oglądania serialu, to w moim przypadku im się to udało.
Ponieważ jednak lubię wkurzającego wszystkich doktorka (ta charyzma Hugh Laurie'ego!), to mam nadzieję, że następne odcinki będą choć trochę lepsze. I będę mógł znów wpisać "House'a" na listę "można oglądać". Na razie został z niej wykreślony.