"Suits" (4×01): Bratobójcza walka
Mateusz Madejski
14 czerwca 2014, 14:48
Mike walczący z Harveyem i Rachel w środku ognia? Cóż, musiało to kiedyś nastąpić. I dzięki temu mamy wreszcie w "Suits" emocje godne pierwszego sezonu. Uwaga na spoilery.
Mike walczący z Harveyem i Rachel w środku ognia? Cóż, musiało to kiedyś nastąpić. I dzięki temu mamy wreszcie w "Suits" emocje godne pierwszego sezonu. Uwaga na spoilery.
Po czasach marazmu w "Suits" wreszcie coś się dzieje. Mike zmienił pracę i Harvey z przełożonego stał się jego… klientem. By w końcu zostać konkurentem, a w perspektywie nawet wrogiem. Na razie panowie próbują udawać, że tylko profesjonalnie ze sobą współzawodniczą. Mike'owi jakoś to udawanie wychodzi, ale Harvey jest przygnieciony tym, że czeka go śmiertelna walka ze swoim byłym protegowanym. Oczywiście, jak przystało na Harveya, nie obyło się bez brudnych trików, jak na przykład wykorzystywanie Rachel w sprzeczkach ze swoim byłym podwładnym.
Niestety, scenarzyści ciągle nie oszczędzają nam słodkich momentów Rachel z ukochanym. Mike i Rachel razem zawsze byli irytujący, ale teraz to już powoli wspinają się na listę najbardziej denerwujących par wszech czasów. Daleko im wprawdzie jeszcze do Isabel i Marcinkiewicza, ale przegonili już Anię i Roberta Lewandowskich. A to niemała sztuka.
Sam Mike wydaje się spełniać w nowej roli. Zresztą nowa firma całkiem dobrze go traktuje – ma Range Rovera z kierowcą, wspaniałe biuro i całkiem atrakcyjną sekretarkę, "młodszą, ładniejszą i zgrabniejszą niż Donna". Rachel też wydaje się być zachwycona nową pracą swojego faceta, no ale cóż, zbyt lotna to ona nigdy nie była.
Całkiem ciekawy wątek dotyczy mojej ulubionej postaci, czyli Jessiki. Możemy zobaczyć dzięki niemu, jak sprawy "sercowe" załatwiają topowi prawnicy. Cóż, zbyt romantycznie to nie wygląda, ale szefowa nie musi być romantyczna, żeby działać na wyobraźnię. A okazuje się, że działa nawet na wyobraźnię Harveya!
Serial, który powoli już zacząłem skreślać, bardzo zyskał na zmianach. Znów warto oglądać facetów w garniturach! No i Jessicę i Donnę oczywiście.