"Harry's Law": Nowe biuro, nowa ekipa, ta sama niemoc
Marta Wawrzyn
24 września 2011, 20:03
"Harry's Law" to taki serial, w którym najbardziej wszystkich dziwi to, że jeszcze go nie skasowano. W 2. sezonie zaszło co prawda sporo zmian, ale czy to oznacza, że jest lepiej?
"Harry's Law" to taki serial, w którym najbardziej wszystkich dziwi to, że jeszcze go nie skasowano. W 2. sezonie zaszło co prawda sporo zmian, ale czy to oznacza, że jest lepiej?
"Harry's Law" powróciło kilka dni temu na antenę NBC – i nie jest to rewelacyjny powrót. W odcinku "Hossanna Roseanna" nie tylko sporo się wydarzyło na sali sądowej, ale też zobaczyliśmy Harry Korn w nowym, dużym, błyszczącym, prawdziwym biurze z nowymi współpracownikami. Malcolma nie było w ogóle, Jenna pojawiła się tylko na dwie krótkie chwile. To dobrze, bo tej pary już nie dało się znieść, zwłaszcza razem.
W nowym sezonie ma być więcej Tommy'ego Jeffersona (Christopher McDonald), który teraz pracuje razem z Harry. Pojawił się też nowy, na razie nierobiący wrażenia prawnik Oliver Richard (w tej roli Mark Valley) oraz nowa, śliczna pani adwokat Cassie Reynolds (znana m.in. z "The Good Wife" Karen Olivo). Wygląda to wszystko bardzo… hm… ładnie, ale serial wcale nie klei się bardziej niż w zeszłym sezonie.
I właściwie nie wiem czemu. Przecież to David E. Kelley, twórca świetnych, specyficznych w swoim klimacie seriali "Ally McBeal" i "Boston Legal". Tu na dodatek ze wsparciem fantastycznej Kathy Bates (która zresztą dostała nominację do Emmy za "Harry's Law"). A jednak się nie klei.
Być może chodzi o to, że za bardzo się starają. Starsza pani adwokat, która jest główną bohaterką tego serialu, to chodzący oryginał. Podobnie jak jej przeciwnik, a zarazem przyjaciel Tommy Jefferson. Reszta załogi też ma swoje dziwactwa. Sprawy (i ich rozwiązania) są dziwaczne, problemy biednej dzielnicy Cincinnati są dziwaczne, zachowania części bohaterów są dziwaczne (patrz: Jenna).
OK, w "Ally McBeal" też to wszystko było i nie narzekaliśmy. Ale tam mieliśmy też świetną historię głównej bohaterki. Mieliśmy świeżość. Może inaczej bym oceniała "Harry's Law", gdybym te wszystkie dziwactwa widziała po raz pierwszy. Bo ten serial naprawdę ma wszystko, co jest potrzebne do sukcesu. Jest pomysłowy, aktorzy dają radę, dialogi są dobrze napisane, a sama Harry to niebanalna postać.
A jednak nuży mnie "Harry's Law" coraz bardziej. Zwłaszcza kiedy widzę, że wielkie zmiany polegają na wprowadzeniu dwóch nowych, ładnych osób, które mogą, ale wcale nie muszą okazać się interesujące. Prawdę mówiąc, wcale mnie to już nie obchodzi. Zmęczyła mnie ekipa z obuwniczego i czuję, że ta nowa, z lśniącymi włosami, przechadzająca się po dużych, niezagraconych pomieszczeniach zmęczy mnie jeszcze bardziej.
Ale cóż, to chyba i tak lepsze niż nowa wersja "Wonder Woman"?