"Modern Family": U Prichettów bez zmian
Marcela Szych
23 września 2011, 12:43
W środę telewizja ABC wyemitowała dwa pierwsze odcinki 3. sezonu "Modern Family". Czy jedna z najlepiej ocenianych komedii wciąż trzyma poziom?
W środę telewizja ABC wyemitowała dwa pierwsze odcinki 3. sezonu "Modern Family". Czy jedna z najlepiej ocenianych komedii wciąż trzyma poziom?
Jestem wielką fanką humoru, jaki prezentowany jest w "Modern Family", jednak muszę przyznać, że najbardziej podobał mi się pierwszy sezon tego serialu, kiedy wszystko dodatkowo pachniało świeżością. Drugi sezon dorównywał mu poziomem, w sensie jakości gagów, nie wniósł jednak niczego nowego do rodzinnych relacji, a to właśnie one są kanwą tej produkcji. Dlatego z lekkim niepokojem podeszłam do pierwszych odcinków trzeciej serii i niepokój ten nie został ukojony po ich obejrzeniu.
Pierwszy odcinek nie rozgrywa się w tradycyjnej scenerii serialu – domach z przedmieścia – lecz na wypoczynkowym ranczo, gdzie wszyscy spędzają krótkie wakacje. Jak zwykle, gdy występuje zagęszczenie potomków Jaya Pritchetta, rodzi się wiele konfliktów, które finalnie przynoszą refleksję i umacniają relacje rodzinne. Ten odcinek można by było odczytać jako klamrę zamykającą pewne motywy, jednak po obejrzeniu kolejnego nie mam wątpliwości, że twórcy nie planują ożywczej bryzy. Drugi epizod, już w dobrze nam znanym otoczeniu, kręci się wokół planowanej przez Camerona i Mitchella adopcji.
Nie można powiedzieć, że nie jest śmiesznie. Albo że jest mniej śmiesznie niż w poprzednich sezonach. Jest dokładnie tak samo i właśnie to stanowi problem i lekki dyskomfort dla fanów i fanek "Modern Family".
Oczywiście, że Phil nieustannie szukający aprobaty Jaya, jest superzabawny. Podobnie ciapowaty Mitchell, nieudolnie starający się zmężnieć, oraz Claire nie potrafiąca ukryć swej niechęci do chłopaka córki. Ale to wszystko dobrze znamy i dokładnie obśmialiśmy wcześniej. Wiadomo, że Claire jest władcza, Phil próbuje być spoko rodzicem a ich córki są swoimi przeciwieństwami i ledwie znoszą swe towarzystwo. Wątek różnicy wieku między seniorem rodu i jego seksowną żoną także znamy bardzo dobrze.
Zmniejszyła się ilość wstawek, mówionych przez bohaterów wprost do kamery, co poczytuję za negatywną zmianę – w końcu to wyróżniało "Modern Family" spośród rodzinnych komedii. Jedyna, wesoła nowość to mówiąca Lily (od tego sezonu grana przez Aubrey Anderson-Emmons), emocjonalnie niańczona przez tatę Cama i zazdrosna o nowe, potencjalne rodzeństwo.
Teoretycznie w serialach, w których występują dzieci, nie powinno być problemu z dynamiką – młodzi bohaterowie (i bohaterki) rosną wraz ze swoimi odtwórcami (odtwórczyniami), a to wymusza zmianę w "rozrysowaniu" postaci, i co za tym idzie, wątków. "Modern Family" powinno pójść tym tropem, lub wprowadzić na dłużej nowe charaktery do fabuły (była żona Jaya, rodzice Phila, kuzyni, sąsiadki – twórcy mają pełną paletę możliwości). W innym wypadku, przepowiadam, że oglądanie kolejnych dwudziestu odcinków z niezmiennymi postaciami, powtórzonymi wątkami, w tym samym otoczeniu znuży najwierniejszych fanów i fanki, a 3. sezon "Modern Family" może okazać się ostatnim.