Hity tygodnia: "Parks and Recreation", "Fargo", "Wikingowie", "Orphan Black"
Redakcja
27 kwietnia 2014, 18:16
"Parks and Recreation" (6×21-22 – "Moving Up")
Nikodem Pankowiak: To było wspaniałe zakończenie przeciętnego sezonu. Zorganizowany przez Leslie festiwal okazał się wielkim sukcesem, ale chyba nikt nie spodziewał się, że mogłoby być inaczej. Można było poczuć ten wspaniały klimat Pawnee i poprzednich sezonów "Parków".
Nie zabrakło okazji do śmiechu – od spotkania Leslie z Michelle Obamą, przez Andy'ego z deskorolką, hologram Li'l Sebastiana, kończąc na gościnnym występie Jona Hamma. Nie wymieniam tu oczywiście wszystkich scen, było tego dużo, dużo więcej. Fajnie było móc zobaczyć kilka znanych nam już dobrze postaci – pojawiła się Diane, Tammy numer 2, Jean-Ralphio i reszta jego pokręconej rodziny.
Tak, to był naprawdę godny finał, który przywrócił mi wiarę w ten serial. Wierzę, że trzyletni przeskok w czasie wyjdzie mu tylko na dobre.
Marta Wawrzyn: Oczywiście, że wyjdzie mu na dobre, bo głównym problemem 6. sezonu "Parków" był brak jakichkolwiek interesujących wydarzeń w życiu głównych bohaterów. U żadnego z tych cudownych oryginałów wiele się nie działo, a my jesteśmy jednak przyzwyczajeni do pewnych przełomów w ich życiu. Stąd też jestem zachwycona finałowym twistem i już się nie mogę doczekać podróży w przyszłość do roku 2017 z bohaterami serialu NBC.
Sam finał był odcinkiem cudownym, który udowodnił, że serialowe życie rzeczywiście bywa pełne miłości, gofrów i możliwości – i bohaterowie "Parków" mogą to wszystko mieć. A my razem z nimi.
"Orphan Black" (2×01 – "Nature Under Constraint and Vexed")
Marta Wawrzyn: "Orphan Black" w nowym sezonie jest jeszcze szybsze, mocniejsze i bardziej skomplikowane niż przed rokiem. Do i tak już bardzo szerokiej palety wyrazistych bohaterów dorzucono kolejną grupę: religijnych fanatyków, którzy nienawidzą klonów jako wyniku eksperymentu naukowego. Panowie pojawili się z hukiem, zaprezentowali, co potrafią (a potrafią celnie strzelać i gadać o bzdurach tuż przed mocniejszym uderzeniem, zupełnie jak bohaterowie filmów Quentina Tarantino), i możemy się spodziewać, że na tym nie koniec.
Tatiana Maslany po raz kolejny udowodniła, że ma wiele talentów. Nie dość że fantastycznie wcieliła się w Sarah udającą Cosimę, to jeszcze rozbawiła nas kilka razy jako Alison i zaprezentowała umiejętności taneczno-wokalne. Okazji do prawienia komplementów Tatianie w najbliższych tygodniach z pewnością nie zabraknie, bo w 2. sezonie "Orphan Black" klonów będzie jeszcze więcej, a życie tych, które już znamy, nabierze jeszcze większego tempa.
A my znów będziemy to wszystko śledzić z nosami przylepionymi do ekranu. Dokładnie tak jak ten odcinek.
"Wikingowie" (2×09 -"The Choice")
Andrzej Mandel: Nakręcona bez patosu, zbędnej epickości i całego tego kinowego sztafażu scena bitwy między wikingami i Sasami naprawdę była dobrą robotą. Zobaczyliśmy wojnę pełną krwi, śmierci i bólu. Mogliśmy też się przekonać, czym kończy się zadufanie we własne siły i jak bardzo Ragnar wychodzi ponad przeciętną. Ale i tak wszystko przebiła Lagertha wyrzynająca Sasów w dużych ilościach…
To jednak nie wszystko – spore wrażenie, choć humorystyczne tym razem, zrobiła scena, w której księżniczka Kwenthirit z Mercji sprawdzała osobiście zalety wikingów. Hmm… Wiele to mówi o ówczesnej moralności.
Mnie jednak najbardziej zapadła w pamięć scena, w której Athelstan, chrześcijański mnich nawrócony na pogaństwo (i znów na chrześcijaństwo) wraca do Kattegat ze słowami, że znów jest w domu. Kto pomyślałby, że wzięty do niewoli przez Ragnara mnich, który był niewolnikiem (i jak niewolnik traktowany), będzie czuł się właśnie wśród wikingów, jak w domu?
"Wikingowie", choć są serialem opartym na legendzie (istnienie Ragnara nie jest potwierdzone) i do pewnego stopnia mającym luźny stosunek do historii, imponują dobrym wglądem w moralność tamtych czasów. Jakże niewiele różniło pogan od chrześcijan! I jak wiele zarazem…
"Suburgatory" (3×10 – No, You Can't Sit with Us")
Nikodem Pankowiak: Znowu pojawił się Noah i kolejny raz udowodnił, że ten serial zdecydowanie lepszy jest z nim niż bez niego. Choć i tak najmocniejszym punktem odcinka były wybory małej miss, które obśmiano w doskonały sposób. Chorobliwie ambitne mamy i ich córki z okropnymi fryzurami i makijażem rodem z cyrku… Twórcy "Suburgatory" do granic możliwości wyostrzyli wszelkie stereotypy związane z tymi wydarzeniami.
Znowu było absurdalnie, ale też nieco ironicznie, bo obserwowaliśmy historię brzydkiego kaczątka, które pokonuje swoje konkurentki, ale przy okazji staje się dokładnie takie jak one. "Suburgatory" w dawnej dobrej formie.
"Fargo" (1×02 – "The Rooster Prince")
Marta Wawrzyn: Drugi odcinek "Fargo" nie był aż tak szalony jak pilot, ale to i tak najlepsza rzecz, jaką widziałam w tym tygodniu. Stacja FX znów strzeliła w dziesiątkę. Serialowa wariacja na temat filmu braci Coenów toczy się niespiesznie swoim torem, czarując po drodze klimatem i zachwycając perfekcyjnie napisanymi dialogami. Aktorzy są więcej niż doskonali, a najlepszym dowodem niech będzie to, że rozpoznanie Boba Odenkirka w szefie Molly zajęło mi bardzo dużo czasu.
Cały serial składa się z doskonale zrealizowanych scen, ale ta kończąca odcinek to po prostu perełka. Patrząc, jak panowie Numbers i Wrench pozbywają się zwłok gościa, który niczym nie zawinił, poza tym że znalazł się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie, można było się poczuć jak w dziwacznym śnie, wypełnionym poetycznym chaosem. Co też jest zasługą wspaniałej ilustracji muzycznej.
"Modern Family" (5×20 – "Australia")
Nikodem Pankowiak: Bohaterowie wyjechali do Australii i wszyscy przeżyli tam niesamowite chwile. Phil próbował związać się z miejscem, w którym został poczęty, co na początku było dla niego bardzo bolesne. Nokaut, jaki zafundował mu kangur, to być może najlepsza scena tego odcinka. Mitch i Cam spotkali się z dawno nie widzianym znajomym, który, czego są na początku zupełnie nieświadomi, jest wielką gwiazdą australijskiej telewizji. Tylko chwilę zajmuje im zachłyśnięcie się życiem celebrytów, które kończy się jeszcze szybciej, niż się zaczęło.
Kolejny już raz "Modern Family" wypada najlepiej wtedy, kiedy bohaterowie opuszczają swoje domy. Więcej takich odcinków poproszę.