"Orphan Black" (2×01): Więcej, szybciej, mocniej
Marta Wawrzyn
22 kwietnia 2014, 20:30
"Orphan Black" powróciło po długiej przerwie i jest takie samo jak w pierwszym sezonie. A może nawet i lepsze: jeszcze szybsze, jeszcze mocniejsze i jeszcze bardziej skomplikowane. Uwaga na spoilery.
"Orphan Black" powróciło po długiej przerwie i jest takie samo jak w pierwszym sezonie. A może nawet i lepsze: jeszcze szybsze, jeszcze mocniejsze i jeszcze bardziej skomplikowane. Uwaga na spoilery.
W zeszłym roku serial o klonach stał się prawdziwym objawieniem serialowej wiosny. W tym roku już nam nie wystarczy, że jest świetny, chcemy od niego jeszcze więcej. I jest duża szansa, że dostaniemy jeszcze więcej. Cały odcinek "Nature Under Constraint and Vexed", którym powróciło "Orphan Black", wypakowany jest po brzegi akcją.
Sarah robi, co może, żeby odnaleźć Kirę i panią S. Jest przekonana, że za porwaniem stoi Rachel i neolucjoniści, ale z biegiem czasu odkrywa kolejne elementy układanki i w efekcie pod koniec odcinka nic już nie jest takie, jak na jego początku. Na scenie pojawia się bowiem kolejna grupa – religijni ekstremiści czy też "ludzie Heleny" (przy okazji warto tu odnotować, że Helena przeżyła, ale to chyba nas nie dziwi?). Trzeba przyznać, że ich dwaj kowbojscy przedstawiciele zaprezentowali się całkiem intrygująco. Kiedy pojawili się w barze i zaczęli absurdalną rozmowę o jajkach, można było ulec wrażeniu, że oglądamy film Quentina Tarantino. I choć rzadko takie rzeczy są udane, tutaj ten prosty chwyt spowalniający na moment akcję zdecydowanie pasował.
Cosima zdaje się odzyskiwać zaufanie do Delphine, która rzeczywiście wydaje się być po jej stronie. Ale jej związki z dr. Leekiem i Dyad Institute nie przestały nagle istnieć, więc próbka krwi Cosimy w końcu i tak ląduje tam, gdzie wylądować miała. Mimo że Delphine wyraźnie zakochała się w Cosimie, łatwego happy endu tu nie będzie.
Alison tymczasem przejmuje główną rolę w amatorskim musicalu – i przy okazji wychodzi na jaw, że Tatiana Maslany potrafi wszystko, tańczyć i śpiewać też. Ta dziewczyna ma bardzo dużo talentów, tak jak dużo talentów ma kura domowa z przedmieścia Alison Hendrix. Wszystkie klony są doskonale napisane i zagrane, ale to właśnie ona najczęściej mnie zaskakuje niekonwencjonalnymi zachowaniami. Znajomość z Ramonem i pięknie zapakowana przesyłka, która przyszła do Felixa, to właśnie takie małe perełki. Tylko Alison może wpaść na taki uroczy pomysł, jak przesłanie pistoletu ukrytego w bukiecie kwiatów.
Na coraz ciekawszą postać wyrasta Rachel, która już kilka razy zdążyła pokazać pazury. Jeśli do tej pory mieliście wrażenie, że ktoś nią manipuluje, to czas zmienić zdanie. Rachel jest wśród tych, którzy rozdają karty. I nawet jeśli prawda o niej okaże się dużo bardziej skomplikowana – zapewne tak właśnie będzie – teraz możemy ją śmiało uważać za osobę z grona przywódców "tych złych".
Nie ma sensu streszczać wszystkiego, co wydarzyło się w "Orphan Black" po powrocie, bo wydarzyło się bardzo dużo. W serialu stacji BBC America akcja od początku pędziła przed siebie jak szalona i wydaje się, że w 2. sezonie jeszcze przyspieszy. Pojawią się kolejne wątki i kolejne klony, a do tego przecież mamy całe mnóstwo już istniejących relacji, które na pewno będą się rozwijać. Art nie odpuści i dalej będzie próbował wyciągnąć z Sarah, o co chodzi. Paul pewnie też nie odpuści i wciąż będzie próbował jej pomagać, nawet jeśli zaszkodzi przy tym sobie. Alison prędzej czy później czekają kłopoty z powodu śmierci sąsiadki. Choroba Cosimy, związana z genetycznym defektem, który prawdopodobnie mają wszystkie klony, będzie się pogłębiać. A do tego i neolucjoniści, i religijni kowboje będą wprowadzać w życie kolejne swoje plany.
A my będziemy oglądać wszystko z nosami przylepionymi do ekranu, bo to fajny, świeży serial pod wieloma względami. "Orphan Black" nie tylko świetnie łapie, o co chodzi w zagrożeniach związanych z rozwojem biotechnologii, ale też przedstawia to w szalenie atrakcyjny sposób. Zamiast długich rozmów i psychologicznych rozterek zaserwowano nam akcję, akcję i jeszcze więcej akcji. W życiu klonów tyle się dzieje, że widz na dobrą sprawę nie ma czasu zastanowić się nad tym, jak koszmarny jest los tych dziewczyn, które są czyjąś własnością intelektualną i których prawo do bycia człowiekiem zaczyna być na każdym kroku kwestionowane.
Doskonale napisane postacie, genialna gra aktorska Tatiany Maslany (która w tym tygodniu najbardziej chyba zachwyciła, wcielając się w Sarah, udającą Cosimę), świetny scenariusz, niepokojący klimat, fascynacja nauką i wiszące nad naszymi głowami pytanie, co się stanie, jeśli próbując zmieniać świat na lepsze, posuniemy się za daleko. To wszystko zostało ze sobą sprytnie zmiksowane w serial, który odniósł sukces, bo po prostu dobrze się go ogląda. W serial, który trafia do szerszej publiki, ponieważ ma w sobie coś z science fiction, coś z thrillera, coś z dramatu, a momentami nawet coś z farsy. W pierwszym sezonie ta mieszanka nas nie zawiodła i w tym nie będzie pewnie inaczej.
"Nature Under Constraint and Vexed" to znakomite wprowadzenie w nowy rozdział "Orphan Black", w którym życie wszystkich klonów granych przez Tatianę nabierze jeszcze większego tempa i stanie się jeszcze bardziej skomplikowane niż do tej pory. Lepiej zapnijcie pasy!