Kit tygodnia: "Friends with Better Lives"
Marta Wawrzyn
6 kwietnia 2014, 17:03
W tym tygodniu znęcamy się nad kolejnym sitcomem, który udaje nowych "Przyjaciół". I który jest fatalny pod każdym względem.
W tym tygodniu znęcamy się nad kolejnym sitcomem, który udaje nowych "Przyjaciół". I który jest fatalny pod każdym względem.
Co roku wiosną mamy do czynienia z wysypem okropnych komedii, których nie ma sensu nawet recenzować, bo od razu widać, że dotrwają najwyżej do maja. Tydzień temu był "Surviving Jack", teraz mamy "Friends with Better Lives", napisany przy pomocy łopaty sitcom, który myśli, że może być następcą kultowych "Przyjaciół".
Serial jest koszmarny pod każdym względem – począwszy od scenariusza (czy raczej jego braku), a skończywszy na aktorstwie. Oglądanie przez 20 minut, jak James Van Der Beek (który naprawdę ma pecha!) i grupa jego drewnianych kolegów i koleżanek rzuca żartami rodem z lat 90., to nie najlepsze doświadczenie. Poziom żartów przeraża; nie ma tu nic poza banałami na temat relacji damsko-męskich oraz tanimi gagami związanymi z seksem i szeroko pojętą intymną sferą człowieka. Jeśli nie oglądaliście tego dzieła, to wiedzcie, że pilot zaczyna się od sceny z pompką do odciągania mleka z piersi, a potem wcale nie jest lepiej.
Kolejny problem to bohaterowie, wszyscy stereotypowi i narysowani grubą kreską. Najgorzej chyba wypada małżeństwo z dzieckiem, które jest jak tańsza, kartonowa wersja Lily i Marshalla z ostatnich sezonów "How I Met Your Mother". Aktorów nie ma już co biczować, bo na brak scenariusza żaden aktor nie pomoże.
Jeśli macie wolne 20 minut, lepiej spożytkujecie ten czas, gapiąc się w ścianę, niż sprawdzając "Friends with Better Lives".