Kit tygodnia: "Resurrection"
Marta Wawrzyn
16 marca 2014, 16:42
Przerabianie na własną modłę europejskich seriali nie zawsze wychodzi Amerykanom dobrze. Jeszcze gorzej wychodzi im udawanie, że stworzyli coś oryginalnego.
Przerabianie na własną modłę europejskich seriali nie zawsze wychodzi Amerykanom dobrze. Jeszcze gorzej wychodzi im udawanie, że stworzyli coś oryginalnego.
Miałam już więcej nie kopać "Resurrection", zwłaszcza że całkiem porządnie oberwało mu się w recenzji, a poza tym, gdyby nie istniało "Les Revenants", pewnie nie oceniałabym pilota ABC aż tak nisko. Ale "Les Revenants" istnieje. "Resurrection" nie pojawiło się w próżni, pojawiło się, bo Francuzi kiedyś pierwsi wpadli na taki pomysł i zrealizowali go sto razy lepiej niż Amerykanie.
W "Les Revenants" jest wszystko: klimat, emocje, napięcie. Z jednej strony zanurzamy się w kompletnie odrealniony świat, z drugiej – nietrudno uwierzyć w to, co się dzieje. Dlaczego? Bo oglądamy, jak zwykłe emocje zwykłych ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłej sytuacji, rozkładane są na czynniki pierwsze. I wszystko, co się dzieje, przeżywamy mocno razem z nimi. W tym tkwi wielka siła francuskiego serialu.
"Resurrection" niby też ma jakichś zwykłych ludzi i jakieś emocje, ale to wszystko jest tak kartonowe, płaskie i nijakie, jak to tylko możliwe. Produkcji ABC brakuje magii, tajemniczości, duszy; brakuje tej cudownej atmosfery niepokoju, którą francuski serial wypełniony jest po brzegi. Brakuje też subtelności – widać, że to dramat amerykańskiej stacji ogólnodostępnej, skonstruowany tak, żeby nikt nie miał problemu z jego zrozumieniem. Pojawia się za to element policyjnego procedurala, zrobionego zgodnie z prawidłami sztuki. Nawet o suchym żarciku nad aktami nie zapomniano.
To wszystko byłoby pewnie bardziej znośne, gdyby twórcy serialu ABC wpadli pierwsi na pomysł, by ożywić zmarłych. Ponieważ tak się nie stało, jedyne, co mogę zrobić, to polecić "Les Revenants". A jeśli potem jeszcze będziecie chcieli oglądać "Resurrection", nie będę Was powstrzymywać. Ale ja go sobie raczej odpuszczę.