Nic śmiesznego #4: Kilka słów o przyjaźni
Nikodem Pankowiak
22 lutego 2014, 10:41
Dziś nie musicie uważać na spoilery. No chyba że nie widzieliście jeszcze "Przyjaciół", którym w całości poświęcam ten tekst.
Dziś nie musicie uważać na spoilery. No chyba że nie widzieliście jeszcze "Przyjaciół", którym w całości poświęcam ten tekst.
To już ostatni taki tydzień na szczęście, od poniedziałku wszystko wróci do normy i znowu będziemy mogli cieszyć się naszymi ulubionymi serialami. W ciągu ostatnich siedmiu dni w świecie komedii nie wydarzyło się nic, a ileż można pisać o "Episodes" (które jest jakby nieco mniej genialne, niż wcześniej). No ale przyszedł piątek, tekst trzeba napisać… Ostatnio dopominaliście się w komentarzach o recenzję "Przyjaciół". Na taką przyjdzie jeszcze pora. Dziś, po pięciu sezonach mogę Wam za to powiedzieć, dlaczego ich uwielbiam. A tych powodów jest aż sześć. A nawet siedem.
Za Rachel
Jest zapatrzona w siebie, to prawda. Często zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, też prawda. Raz chce Rossa, raz nie, komplikując przez to życie sobie i jemu. Ale mimo to trudno nie lubić osoby, która jednym zdaniem potrafi sprowadzić każdego na ziemię. Znawczyni mody, która jest stworzona do noszenia dobrych ciuchów, nie jakichś tam przyziemnych prac typu zmywanie. Czasem zastanawiam się, jakim cudem ona i Monica są w stanie wytrzymać wspólne mieszkanie ze sobą, skoro różni je praktycznie wszystko. A może właśnie dlatego tak dobrze do siebie pasują?
Za Monikę
Co reszta grupy zrobiłaby bez Moniki? Może i ma manię na punkcie czystości, zawsze musi postawić na swoim i kontrolować wszystko i wszystkich, ale gdyby nie ona, bohaterowie przesiadywaliby w Central Perk 24 godziny na dobę. A tak mogą ten czas podzielić między jej mieszkanie i kawiarnię. Jako siostra Rossa wie o nim więcej, niż reszta bohaterów, co często wykorzystuje przeciwko niemu. Niestety dla niej, jest to broń obosieczna. Jestem pełen podziwu dla jej cierpliwości. Rozumiem, że kocha swoich przyjaciół, ale czy ktokolwiek z Was wytrzymałby, gdyby spędzali oni w Waszym mieszkaniu niemal każdą wolną chwilę? Na dodatek wyżerając z lodówki wszystko, co się da. Z drugiej strony, Monica to matka, a reszta grupy to dzieci, którymi uwielbia się opiekować. A do dzieci trzeba mieć cierpliwość.
Za Phoebe
Uwielbiam tę postrzeloną blondynkę! Za te wszystkie głupoty, które jej zdaniem są najprawdziwszą prawdą. Autorka niesamowitego przeboju "Smelly Cat" (czasem nucę pod nosem) od samego początku wydawała się najbardziej zwariowanym członkiem grupy. Właścicielka żółtej taksówki, której nigdy, przenigdy nie powinna prowadzić. Nie wiem, skąd wziął się pomysł na tak oryginalną postać. Phoebe jest znakomita pod każdym względem, a jej często szalone zachowania wprowadzają sporo dynamiki do serialu. Trzeba jednak przyznać, że przy wszystkich swoich dziwactwach ma ona w sobie ogromne pokłady miłości do ludzi (i nie tylko). Nie można, po prostu nie można jej nie polubić.
Za Joeya
Osoba, z której zawsze można pożartować. Trudno się dziwić, daje ku temu sporo powodów. To Włoch, który z języka włoskiego najlepiej zna słowo "pizza". To taki siedmiolatek w ciele dorosłego faceta. Uwielbiam go za to, że przyprowadził do serialu kaczkę i kurczaka, że jak dzieciak pozwala obcemu facetowi zamknąć się w szafie i że wciąż wierzy w możliwość wielkiej kariery aktorskiej. Mimo pewnych braków intelektualnych, niejedna dziewczyna zdążyła odwiedzić jego sypialnią. No cóż, trudno się temu dziwić, w końcu która z nich mogłaby oprzeć się nieśmiertelnemu "How you doin'"?
http://www.youtube.com/watch?v=43wkqM27z2E
Za Chandlera
Czy tu muszę coś wyjaśniać? To postać, której stworzono najlepsze kwestie w całym serialu. A przy tym wszystkim jest ofermą, boi się kobiet i zobowiązań (do czasu!), zbyt często wspomina ciężki rozwód rodziców. Pamiętacie, ile razy rozstawał się i ponownie schodził z Janice? Oh-My-God. Uwielbiam jego rozmowy z kaczką i kurczakiem, wyśmiewanie dziwactw Phoebe, włosów Rossa czy inteligencji Joeya. Odcinek, w którym Chandler ucieka przed Janice do Jemenu (linami Yemen Express), jest jednym z najlepszych, jakie do tej pory widziałem. Czy jest tu ktokolwiek, kto go nie lubi?
(Nawet) za Rossa
No dobra, z całej szóstki to Ross jest tym, który najwięcej narzeka i jęczy. Czasami to wszystko, co robi przez cały odcinek. Trzeba jednak przyznać, że i on potrafi rzucić celną ripostą i często udaje mu się rozbawić widza. Gdyby tylko on i Rachel wreszcie zdecydowali się być razem, całe to jego marudzenie mogłoby się wreszcie skończyć… Największy geek w całej grupie, często zdarza mu się opowiedzieć żart, który nie śmieszy nikogo innego lub gadać o rzeczach, które wszystkich nudzą (bo kogo normalnego obchodziłaby paleontologia?!). Ross, nie jęcz tyle, a to "(nawet)" stanie się zupełnie niepotrzebne.
Za nich wszystkich razem
No bo wszyscy z osobna nigdy nie są tak fajni, jak wtedy, gdy są razem. Czy to w kawiarni, czy w mieszkaniu Moniki, czy w Londynie. W obsadzie widać ogromną chemię, czuć, że przyjaźń nie kończy się wraz z ostatnim ujęciem. Co jakiś czas pojawiają się głosy, by całą szóstkę zebrać jeszcze kiedyś razem na planie i nakręcić filmową kontynuację. Błagam, nie róbcie tego. Pewnych rzeczy lepiej nie ruszać.
A Wy za co kochacie ich najbardziej? Chcielibyście zobaczyć ich znowu razem? Nie bójcie się komentować, zostawiajcie pod spodem swoje przemyślenia. Kolejny tekst pojawi się wyjątkowo za dwa tygodnie.
Cześć i czołem.