Z nosem przy ekranie #34: Gry wojenne
Bartosz Wieremiej
25 stycznia 2014, 19:12
Zimno, szaro i, co oczywiste, buro. Śnieg spadł, a okoliczne zwierzątka gromadnie wybiegły znaczyć teren. To i owo się gmatwa, a i czasem ludzie skaczą sobie do gardeł. Dla sportu chyba. Spoilery.
Zimno, szaro i, co oczywiste, buro. Śnieg spadł, a okoliczne zwierzątka gromadnie wybiegły znaczyć teren. To i owo się gmatwa, a i czasem ludzie skaczą sobie do gardeł. Dla sportu chyba. Spoilery.
W końcu, prędzej czy później każdy chce się choć odrobinę nabzdyczyć i nadąć. Dodać sobie trochę powagi lub wyjść na eksperta albo chociażby i męczennika. Wszyscy pragną mieć prawo do ostatecznej oceny, niektórzy po prostu starają się wykazać, a niekiedy w grę wchodzi zwyczajne przeskakiwanie z okopu do okopu.
Zdania i opinie będą więc wielokrotnie zmieniane, nieudane pomysły zaczną zyskiwać niezasłużony poklask, a i prędzej czy później niektórzy przeniosą się w nudne okolice rozczarowującej agresji. To wszystko jednak tylko w godzinach urzędowania, w końcu gdy wskazówki zegara znajdą się w odpowiednim miejscu, praktycznie wszyscy na powrót staniemy się mili, uczynni i pokojowo nastawieni.
Jakżeby mogło być inaczej…
A tymczasem…
… w "Bones" grano w szachy, a okoliczni socjopaci posuwali się nawet do strategicznego rozmieszczania wody na parkingach klubów szachowych oraz do zabaw z niezabezpieczonymi kablami wysokich napięć. Okazywali też emocje, których raczej nie powinni byli okazywać, ale to temat na inny dzień.
Z kolei w grimmowskim Portland nie tylko szyto kurteczki ze skalpów, a noszenie munduru można było dopisać do listy sportów ekstremalnych, ale i wyszły na jaw wszelkie tajemnice, jakie mógł skrywać Monroe (Silas Weir Mitchell). W efekcie odcinek zakończył się wielką zawieruchą, co powinno ucieszyć wszystkich fanów tej produkcji.
Jeśli jednak mowa o sporach, wojnach (i smutnych pożegnaniach) w ostatnich dniach nic nie przebiło "Community". Lawa zamiast podłogi, krzesła, Shirley (Yvette Nicole Brown) oraz jej urocza wyspa, a wszystko podlane typową dla Greendale odrobiną absurdu i szaleństwa. Do tego dwa nowe klony, cudowna Abedowska wyobraźnia i LeVar Burton. Słowem, w tej batalii były ofiary, łzy oraz momenty heroicznego poświęcenia, a gdy już opadł kurz bitewny, jeden z bohaterów mógł spokojnie rozpocząć swoją wielką podróż w nieznane.
Pomyślnych wiatrów, Troy!
Za to ostatnio…
…w "Arrow" spadały i pojawiały się liczne maski – dosłownie i w przenośni. Wcielano w życie kolejne etapy planów, sekrety wychodziły na jaw, a Sebastian Blood (Kevin Alejandro) postanowił pożyczyć komuś swoje wdzianko. Z kolei Slade Wilson (Manu Bennett) przywdział swoje, Roy Harper (Colton Haynes) uczynił kolejny krok na drodze do wejścia w buty własnych komiksowych pierwowzorów, a niejako przy okazji obydwaj musieli się troszkę spocić.
Choć może nie. A może tak. Yyy, nie? No dobrze, na dobrą sprawę nie pamiętam, czy ludzie po przygodach z mirakuru są w stanie się pocić.
Zaledwie kilka sekund…
…wystarczyło, aby szczerze się uśmiechnąć po zobaczeniu, kogo obsadzono w roli Kaina w "Supernatural". Tak, tak, do świata pełnego rozmaitych demonów, upiorów, aniołków i potworów zawitał nie kto inny, jak Carlton Lassiter z "Psych", czyli Timothy Omundson.
I podobała mi się ta jego wizyta. Dobrze w "First Born" wypadła również historia, którą przygotowano dla Kaina oraz cała reinterpretacja konfliktu na linii Bóg – Kain – Abel – Lucyfer. Tym bardziej, jeśli wciąż pamięta się, czyimi potomkami są Sam (Jared Padalecki) i Dean (Jensen Ackles).
Chciałbym, by w "Supernatural" częściej wracano do opowieści z odległych początków wojen w zaświatach.
Trochę uroku straciło…
…"Chicago PD". W produkcji NBC wszyscy mają problemy, dookoła giną policjanci i złodzieje, dzieci są porywane – prawie jakby Chicago znajdowało się w centrum bliżej nieokreślonej wielkiej wojny. Co więcej, trudno spędzać te godziny w towarzystwie głównych bohaterów, gdy każdy z nich przeżył jakąś traumę, a na porządku dziennym są problemy z narzeczonymi, małżonkami i niechcianymi zalotnikami. Na dodatek człowiek zaczyna się denerwować od samego patrzenia na zawziętą minę Jasona Beghe'a….
Najgorsze jest jednak to, że nawet gdy pojawiła się prozaiczna sprawa sprzedaży broni, to i tak musiało się okazać, że biednym policjantom zagrażają naboje z teflonowymi płaszczami, czyli cop killer bullets…
W telewizji można było posłuchać…
…"Train Song". Utwór Vashti Bunyan pojawił się w 2. odcinku "True Detective " w trakcie odwiedzin detektywa Harta (Woody Harrelson) w mieszkaniu Lisy (Alexandra Daddario). Ową wizytę poprzedziły zresztą rozważania wspomnianego Martina o konieczności dekompresji po całym dniu pracy.
Rozumiem, że samo wyjaśnianie motywacji przez bohaterów bywa bardzo istotne, jednak nie jestem przekonany, czy aby na pewno jakiekolwiek tłumaczenia były potrzebne do uzasadniania chęci przebywania w towarzystwie Alexandry Daddario.
http://youtu.be/0AGD78mWcss
I (tradycyjnie już) dajcie znać, jak Wam minęły ostatnie dni. Piszcie w komentarzach, tweetujcie, obserwujcie mnie oraz Serialową na Twitterze, a jak coś fajnego oglądacie i chcecie się tym podzielić, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. Z pewnością wasze wpisy odnajdziemy, bo i bardzo często na owym Twitterze rozmawiamy o serialach, dzielimy się wrażeniami i żartujemy. Czasem także nieco marudzimy, choć tylko wtedy, gdy w okolicy zaczyna brakować kawy.
Chciałbym bardzo przeprosić tych wszystkich, których w ubiegłą sobotę zaskoczył brak "Z nosem…" #33. Mieliśmy problemy techniczne.
Na marginesie, przynajmniej tytuł okazał się być dziwnie na miejscu.
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu!