"Episodes" (3×01-03): Rozstania i powroty
Nikodem Pankowiak
23 stycznia 2014, 19:01
Showtime bardzo długo kazało nam czekać na powrót "Episodes". Półtora roku czekania na 9 nowych odcinków, wyobrażacie to sobie? Na szczęście nie ma tego złego… Jedna z moich ulubionych komedii wróciła i bawi tak samo jak wcześniej. Spoilery.
Showtime bardzo długo kazało nam czekać na powrót "Episodes". Półtora roku czekania na 9 nowych odcinków, wyobrażacie to sobie? Na szczęście nie ma tego złego… Jedna z moich ulubionych komedii wróciła i bawi tak samo jak wcześniej. Spoilery.
Uwielbiam tych Brytoli, którzy przyjeżdżają do wielkiego Hollywood i czują się tutaj zupełnie wyobcowani. Amerykański przemysł telewizyjny to zupełnie inna bajka, niż ten w Wielkiej Brytanii. Tu nie ma spokoju, sześciu odcinków nie kręci się przez dwa lata. Wszystko trzeba robić szybko, mając nad sobą ingerujących we wszystko szefów stacji, a pod sobą rozkapryszoną gwiazdę. Przy tym wszystkim trzeba modlić się o sukces, bo inaczej po kilku odcinkach ze słabą oglądalnością można wylądować na bruku.
Bohaterowie "Episodes" problemów mają całkiem sporo. Ich serial nieszczególnie dobrze radzi sobie w ramówce (wiadomo, nie można wygrać z gadającym psem), dodatkowo właśnie zmienił się szef stacji i nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Jego pojawienie się jest szczególnie ciężkie dla Carol, w końcu jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej to ona była główną kandydatką na to stanowisko. Beverly i Sean również przeżywają pewne problemy. No bo jak tu uprawiać seks w pościeli, którą kilka dni wcześniej swoją obecnością zbezcześcił inny facet?
Mało? Dodajmy do tego jeden drobny szczegół. Matt LeBlanc (w tej roli niezastąpiony Matt LeBlanc) chce odejść z serialu, gdy w jego ręce trafia scenariusz pilotażowego odcinka nowego dramatu NBC. Wciąż mało? Pilot został napisany przez byłego współpracownika Beverly i Seana, który teraz wyraźnie nie jest darzony przez nich sympatią. Wystarczyło kilka słów, by Matt uwierzył, że to właśnie on jest stworzony do zagrania w nowej produkcji. Głupi Matt, nie wie, co się dzieje z większością premier NBC? Chęć odejścia jest tym większa, że jego ego zostaje mocno naruszone przez jednego z młodszych członków obsady.
Po trzech pierwszych odcinkach najnowszego sezonu można już stwierdzić, że między innymi dzięki "Episodes" komediowa zima będzie dużo bardziej udana niż jesień. Matt dalej jest sobą, czyli ponad 40-letnim rozpieszczonym bachorem, który myśli, że nawet jazda po pijaku z dziećmi na tylnych siedzeniach może mu ujść na sucho (i w sumie tak jest). Mimika Seana nadal potrafi rozłożyć na łopatki, a Beverly wciąż jest niezawodna w krótkich, ironicznych komentarzach. Z jednej strony to wciąż "Episodes", które dobrze znamy i które zdążyliśmy pokochać (bo zdążyliśmy, prawda?), z drugiej widać wyraźnie, że relacje między bohaterami uległy zmianie. Sean i Beverly są nadal uroczy, ale jednocześnie należy im współczuć tego, jak potoczyło się ich małżeństwo i jak duże problemy mają teraz.
Nie mniej ciekawie może być u postaci drugoplanowych. Morning ma wielką ochotę zostać główną gwiazdą serialu i trzeba przyznać, że ma przynajmniej dwa spore argumenty. Carol wyraźnie dąży do przespania się ze swoim nowym szefem, który jest chyba najbardziej pokręconą postacią w całym serialu. Wiadomo, że wiele osób z branży ma problemy z utrzymaniem psychicznej stabilności, ale żeby rozmawiać z jajkami? No i jeszcze Merc, który trochę zniknął z radarów, ale możemy się spodziewać, że już niebawem powróci i namiesza w życiu wszystkich.
Opłacało się czekać tyle czasu na powrót "Episodes". Nic się nie zmieniło, poziom produkcji jest nadal wyśmienity, a ja wciąż kocham wszystkich bohaterów. Szkoda tylko, że za kilka tygodni, już po finale sezonu, będę pewnie znowu narzekał, jak mało jest dobrych komedii…