"Intelligence" (1×01-02): Fajerwerków brak
Andrzej Mandel
15 stycznia 2014, 14:53
Agent z chipem w mózgu, piękna agentka Secret Service, twarda szefowa i ciapowaci naukowcy. Oto składniki wybrane do tego, by stworzyć serial o superagencie. Do tego Michael Seitzman przypadkowo dodał jeszcze jeden składnik – dowciplinę*. Spoilery.
Agent z chipem w mózgu, piękna agentka Secret Service, twarda szefowa i ciapowaci naukowcy. Oto składniki wybrane do tego, by stworzyć serial o superagencie. Do tego Michael Seitzman przypadkowo dodał jeszcze jeden składnik – dowciplinę*. Spoilery.
O ile pilota "Intelligence" oglądałem z włączającym się powoli ziewaniem, o tyle przy oglądaniu "Red X" okazji do ziewania miałem niewiele, choć pora była znacznie późniejsza. Nie powiem, że serial Seitzmana to coś wybitnego, ale wygląda na to, że oglądać się go będzie przyjemnie. Duża w tym zasługa Meghan Ory, która świetnie gra chroniącą głównego bohatera agentkę Riley. Jest ona przy okazji osobą, na którą z przyjemnością będą patrzeć panowie oraz panie odpowiedniej orientacji.
Z kolei panie i panowie odpowiedniej orientacji do podziwiania mają głównego bohatera granego przez Josha Hollowaya. Niektóre panie kręcą nosem, co prawda że nie wygląda on już tak, jak w "Lost" (narzekającym na zbyt kompletne ubranie zdradzam, że Josh występuje w samym ręczniku na biodrach w jednej ze scen "Red X"), no ale lata przecież lecą i nie to jest najważniejsze w serialu. Swoją drogą, myślę, że w komentarzach nikt już nie będzie mi zarzucał dyskryminowania kogokolwiek…
"Intelligence" serialem najwyższych lotów nie jest. Nie widzę w nim niczego, co by jakoś go wyróżniało (poza konceptem wszczepiania chipa do mózgu), ale swoje zalety ma. W "Red X" mocną stroną serialu okazał się być humor. Duża tu zasługa duetu naukowców – dialog ojca z synem (John Billingsley i P.J. Byrne) przy wyjmowaniu bomby z żołądka trupa był więcej niż dobry. Albo moment, w którym Cassidy senior (John Billingsley) podczas rozmowy z przedstawicielem firmy mówi o nowym materiale wybuchowym: "Stworzyliście materiał wybuchowy tak bezpieczny, że niewykrywalny. Co może pójść źle?". Takie smaczki dodają kolorytu i sprawiają, że "Intelligence" ogląda się z przyjemnością.
Najmniej w całym serialu przekonuje mnie postać głównego bohatera. Gabriel (cóż za symboliczne imię dla kogoś, kto strzeże tej "lepszej" części ludzkości) grany przez Hollowaya jest denerwujący i mało wiarygodny. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ma rzadką mutację genetyczną, to czy naprawdę nie można było znaleźć na nośnika chipa kogoś bardziej subordynowanego i stabilnego psychicznie. Facet z obsesją jest raczej wątpliwym materiałem na świetnego agenta, nawet z chipem w głowie.
Słabo wypada też jego szefowa, choć tu stawiałbym raczej na marnie napisaną postać, niż co innego. Postać Lilian (Marg Helgenberger) ma spory potencjał i myślę, że się jeszcze ładnie rozwinie. Nieźle wypada za to agentka Riley (Meghan Ory) i to nie tylko z uwagi na urodę, ale także na naprawdę dobrze stworzoną postać.
Muszę przyznać, że "Intelligence" jeszcze nie kupiłem, ale na pewno będę zerkał z zainteresowaniem. Pomysł wyjściowy jest bardzo ciekawy, a wykonanie wcale nie takie złe. I do tego plus za humor. Spojrzeć na pewno warto, jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał.
Jest tylko jeden problem: po dwóch odcinkach oglądalność serialu jest tak słaba (6,2 mln/1,2), że o kontynuowaniu w zasadzie już nie ma mowy. Chyba że w przyszłym tygodniu stanie się cud.
*Jeśli ktoś nie wie/nie pamięta, co to jest dowciplina, to niech pogrzebie w klasyce polskiego komiksu.