"Mentalista" (6×12): Szpiedzy i zaskakujący trup
Andrzej Mandel
14 stycznia 2014, 17:11
"Golden Hammer" wyglądał na zwyczajny odcinek nowej odsłony "Mentalisty". Sprawa tygodnia, przekomarzanie się w trójkącie Jane – Lisbon – Fisher i ekspresyjny Cho… Ale potem zdarzyło się coś nowego, coś, co każe czekać na następne odcinki z niepokojem i niecierpliwością. Spoilery.
"Golden Hammer" wyglądał na zwyczajny odcinek nowej odsłony "Mentalisty". Sprawa tygodnia, przekomarzanie się w trójkącie Jane – Lisbon – Fisher i ekspresyjny Cho… Ale potem zdarzyło się coś nowego, coś, co każe czekać na następne odcinki z niepokojem i niecierpliwością. Spoilery.
Muszę przyznać, że "nowego" "Mentalistę" ogląda się bardzo dobrze. Serial zyskał świeżość, a nowe relacje Patricka z Lisbon (i nowymi postaciami) tworzą wiele mniej lub bardziej humorystycznych sytuacji. W dodatku trójkąt Jane, Lisbon i Fisher wygląda naprawdę ciekawie. Nie wiem, jak Jane, ale ja mam z tego tytułu dużo dobrej zabawy. Szczególnie patrząc na miny agentki Fisher (Emily Swallow).
Całkiem dobrze wypadają też zagadki kryminalne. Przeniesienie akcji poza Kalifornię i umiejscowienie bohaterów w FBI służy serialowi i poprawiło sprawy tygodnia. Ostatnia, choć intuicyjnie rozwiązałem ją dość szybko, była naprawdę ciekawa i dobrze poprowadzona w starym dobrym szpiegowskim stylu.
Urzekła mnie przy tym banalność tej szpiegowskiej historii. Nie dorabiano tu ideologii – winnemu chodziło tylko o pieniądze i, w przewrotny sposób, można zrozumieć motywacje, które doprowadziły do zabójstwa. W sumie, to taka zwyczajna rzecz – uzależnienie, problemy zdrowotne matki i chęć chronienia swojego statusu materialnego, a przynajmniej jego resztek.
Ciekawie przedstawiono też, jak potrafią wyglądać relacje w obrębie rodziny. Niektórzy nawet po śmierci bliskiej osoby potrafią mieć problem z zaakceptowaniem jej wyborów życiowych, a potem, gdy pierwszy szok mija, bywają zaskakująco bezradni, choć w życiu radzą sobie więcej niż dobrze. Sporo tu psychologicznej prawdy i "Mentalista" zaskakuje naprawdę pozytywnie. Nie tracąc nic ze swojego uroku, serial stał się głębszy. Sztuczki Patricka zyskują inny wymiar i bardzo dobrze.
Na zakończenie dostaliśmy niemały cliffhanger. Paranoja znajomego Lisbon okazała się być mało paranoiczna (i śmiertelna zarazem). A do akcji wkraczają znów Van Pelt i Rigsby (z uroczym maluchem w kołysce… dobra, jednak nie lubię dzieci i dla mnie nie jest uroczy, ale wiele osób na pewno powie, że jest). Wygląda na to, że mamy do czynienia z nowym wątkiem na kilka odcinków, a sprawa może być naprawdę gruba.
Jest na co czekać. Rigsby! Wychodź stamtąd!