Złote Globy 2014: 10 najlepszych momentów
Marta Wawrzyn
13 stycznia 2014, 20:07
Kolejna pijacka impreza z Tiną Fey i Amy Poehler za nami. I znów nie zabrakło niezłych żartów, dziwnych przemówień oraz paru – tym razem chyba miłych – zaskoczeń. Oto moje ulubione momenty z wczorajszej gali.
Kolejna pijacka impreza z Tiną Fey i Amy Poehler za nami. I znów nie zabrakło niezłych żartów, dziwnych przemówień oraz paru – tym razem chyba miłych – zaskoczeń. Oto moje ulubione momenty z wczorajszej gali.
Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej po raz 71. rozdało Złote Globy. Imprezę znów prowadziły Amy Poehler i Tina Fey – i tym razem trochę mnie zawiodły jako gospodynie. To znaczy nie były aż tak fantastyczne jak rok temu. Genialnych żartów było zaledwie kilka, a z monologu otwarcia (pamiętacie, jaki był świetny rok temu?) zapamiętam pewnie tylko Clooneya i "Grawitację". Obie panie najlepiej podsumowały się same: "To Hollywood. Jeśli coś jakoś tam działa, robią to tak długo aż wszyscy to znienawidzą".
Do znienawidzenia Amy i Tiny jest mi daleko, ale jednak w zeszłym roku było lepiej. Cóż, być może one są same sobie winne – ustawiły poprzeczkę bardzo wysoko. Ale 10 fajnych momentów jakoś wybrać mi się udało. Niestety, jest problem z fragmentami gali – NBC w tym roku udostępniło je tylko dla mieszkańców USA. Ratujemy się, czym możemy, ale nie wszystko jest takiej jakości, jak byśmy chcieli, a wideo często musi zastąpić banalny gif.
10. Elisabeth Moss z nagrodą. Nie miałam wielkiej nadziei, że jej się uda, a jednak! Elisabeth Moss otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki za miniserial "Top of the Lake". A internet będzie jeszcze pamiętał, jak pokazała środkowy palec do kamery E!
9. "Dziecko" Tiny Fey szuka tatusia. Na scenie pojawił się "dorosły syn Tiny z poprzedniego związku", Randy. Czyli Amy Poehler w wersji – tu czas na ulubione słowo polskiej prawicy i lewicy, niekoniecznie użyte z sensem, ale oni przecież też go z sensem nie używają – gender. Randy grzecznym chłopcem zdecydowanie nie jest, a jego poszukiwania tatusia rozbawiły mnie do łez. Nie, to naprawdę nie Idris Elba!
8. Powrót Annie Hall. Nagrodę za całokształt otrzymał w tym roku Woody Allen, a odebrać ją przyszła Diane Keaton, czyli niezapomniana Annie Hall. I nie dość że po tych wszystkich latach wyglądała jak Annie i mówiła jak Annie, to jeszcze jej przemowa brzmiała tak, jakby wciąż była zakochana w Woodym!
Co ciekawe, występ został skomentowany na Twitterze przez Mię Farrow.
Time to grab some icecream & switch over to #GIRLS
— mia farrow (@MiaFarrow) styczeń 13, 2014
7. Andy Samberg jak zawsze słodki. Nagrody dla "Brooklyn Nine-Nine" i Andy'ego Samberga były sporym zaskoczeniem, nawet dla samych zainteresowanych. Andy powiedział, że nie przygotował przemówienia – i chyba faktycznie nie przygotował, bo to, co mówił, nie brzmiało zbyt składnie. Ale jaki był przy tym uroczy!
6. "Pijana" Emma Thompson. Aktorka pojawiła się na scenie na bosaka, ze szpilkami w jednej ręce i martini w drugiej. Kiedy dostała do ręki kopertę z nazwiskiem zwycięzcy, oczywiście musiała pozbyć się kieliszka. I butów…
5. Monolog otwarcia Amy Poehler i Tiny Fey. Nie było to niestety aż tak porywające otwarcie jak zeszłoroczne, ale parę fajnych żartów się znalazło. Na przykład ten o Clooneyu i "Grawitacji" ("'Grawitacja' to film o tym, że George Clooney raczej wolałby odlecieć w kosmos i umrzeć niż spędzić kolejną minutę z kobietą w swoim wieku"), sugestia, że po Netfliksie nagrody zacznie zgarniać Snapchat, Matt Damon – ludzki śmieć. I skandal związany z ciążą Kerry Washington. Ach, jak one pięknie powiedziały to słowo: "skandal!".
4. Złoty Glob dla Amy Poehler. Nieważne, że były lepsze sezony "Parków" niż obecny. Amy Pohler ta nagroda należała się od dawna i wreszcie ją dostała. Jej reakcję zapamiętamy na długo – najpierw była świetna w wystudiowanych scenach z Bono, a kiedy już weszła na scenę, okazało się, że jest tak samo zdenerwowana jak ci, którzy gali nie prowadzili. I tak jak oni, zaczęła się nieco plątać. W najbardziej uroczy sposób na świecie, a jakże.
3. Julia Louis-Dreyfus z e-papierosem, a potem hot-dogiem. Kiedy będę mieć 50 lat, chcę być Julią Louis-Dreyfus. Jestem tego pewna. Niczego dziś co prawda nie wygrała, nie powiedziała nawet ani słowa, ale słowa nie były tu potrzebne. Wystarczyło, że najpierw siedziała z ludźmi filmu, w ciemnych okularach i z e-papierosem, a potem z ludźmi telewizji, łapczywie pożerając hot-doga. Zabierzcie mnie na imprezę, na której będzie JLD!
2. Aaron Paul mówi "Yeah, bitch!". "Breaking Bad" wreszcie doczekało się wielkiego zwycięstwa: Złoty Glob dla najlepszego aktora zgarnął Bryan Cranston, statuetkę dla najlepszego serialu odebrał z kolei Vince Gilligan wraz z obsadą. Gilligan dziękował i dziękował, ale zapamiętamy z tego i tak coś zupełnie innego. Aarona Paula po raz ostatni mówiącego "Yeah, bitch!" i w ten sposób symbolicznie żegnającego się z Jessem Pinkmanem.
1. Wagina supermodelki i biedny Leo DiCaprio. Za to właśnie uwielbiam te panie: potrafią być bardzo ostre, nie tracąc jednocześnie nic ze swojej słodkości. "A teraz, zupełnie jak wagina supermodelki, powitajmy ciepło Leonardo DiCaprio". Leo chyba się nie obraził, ale nie da się ukryć, że był to bardzo mocny żart. I dla mnie zdecydowanie tekst wieczoru (w filmiku można włączyć dźwięk w lewym górnym rogu).
Wypijmy za Tinę i Amy – i do zobaczenia za rok.