"Mentalista" (6×08): Wszystko pięknie, tylko…
Andrzej Mandel
25 listopada 2013, 18:17
Na początek przyznaję się – myliłem się co do tego, kto jest Red Johnem. I spuśćmy na to zasłonę milczenia. Mamy bowiem poważniejszy problem. Z jednej strony Patrick był naprawdę wielki, ale sam Red John okazał się być… napuszonym idiotą. I za tym kimś goniliśmy tyle lat? Spoilery.
Na początek przyznaję się – myliłem się co do tego, kto jest Red Johnem. I spuśćmy na to zasłonę milczenia. Mamy bowiem poważniejszy problem. Z jednej strony Patrick był naprawdę wielki, ale sam Red John okazał się być… napuszonym idiotą. I za tym kimś goniliśmy tyle lat? Spoilery.
Ciężko pozbierać myśli i słowa po takiej chwili, jak na końcu odcinka "Red John". W jednym ze spoilerowych wywiadów Simon Baker przyznawał, że scena, w której Patrick Jane w końcu zabije Red Johna, będzie sceną niemal miłosną – i taka też była. Może i pojadę skojarzeniami daleko w kosmos, ale miała ona w sobie coś mocno homoerotycznego. Erotycznego, podkreślę, co nie ma nic wspólnego z pornografią (blondynka w meloniku niech sobie to zapamięta raz na zawsze). Ta scena przyniosła ulgę głównemu bohaterowi i zakończyła główny wątek serialu. Tylko co dalej?
Nim jednak przejdziemy do odpowiedzi na to pytanie, warto zadać sobie inne. Mianowicie czemu ten odcinek nie wzbudził aż takich emocji, jak poprzedni? Czemu też mam nieodparte wrażenie, że Red John, geniusz zbrodni, okazał się de facto napuszonym bufonem, w dodatku niezbyt rozgarniętym?
Brak emocji wynikł zapewne z tego, iż podświadomie się czuło, że to już będzie koniec. Tu nie było miejsca na pytanie "czy", tylko pojawiało się pytanie "jak". Tym razem zastawiona przez Patricka pułapka zadziałała. Złapali się w nią obaj – podejrzewany o bycie Red Johnem Bertram, jak i faktyczny Red John, szeryf Thomas McAllister (Xander Berkeley). Kłopot w tym, że poszło, jak na mój gust, zbyt łatwo.
Red Johna znaliśmy przecież jako ostrożnego i starannie zasłaniającego się współpracownikami przestępcę. Owszem, zabijał osobiście, ale dbał o minimalizację ryzyka. Tym razem dał się zaś złapać niemal z ręką w nocniku. Co więcej, przeszukujący całkiem dokładnie Patricka jeden z policjantów Blake Association nie odkrył gołębia i dodatkowej broni. Serio?
W efekcie całe zakończenie odcinka (byłby to jednakowoż dobry finał serialu) nie trzymało się kupy tak, jakbyśmy chcieli. Nie było przede wszystkim aż tak satysfakcjonujące, jak zapowiadały nam to poprzednie odcinki bieżącego sezonu. Sama świetna scena duszenia Czerwonego Jasia nie wystarczy.
I właśnie. Pojawia się też pytanie co dalej. Ewidentnie zadał je sobie też Patrick, który przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby chciał włożyć sobie lufę do ust (to byłoby dopiero zakończenie!), ale widzieliśmy też, jak zrezygnował i zadzwonił do Lisbon, po czym pobiegł przed siebie.
Wiemy też, że akcja "Mentalisty" w następnym odcinku przeniesie nas w czasie o dłuższy okres. I w jakiś sposób Patrick znów ma nawiązać współpracę z Lisbon. Zastanawiam się jednak, czy będą temu towarzyszyły jeszcze jakieś emocje, czy będą to już tylko nudne sprawy tygodnia, które w ostatnich dwóch sezonach były w "Mentaliście" słabe.
Może warto mieć nadzieję na to, że Patrick nie udusił McAllistera dokładnie?