5 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Rosenblatt
4 listopada 2013, 19:59
Dziś między innymi powrót "Veroniki Mars", finałowe "Glee" i oczywiście kolejna porcja przemyśleń na temat "The Voice".
Dziś między innymi powrót "Veroniki Mars", finałowe "Glee" i oczywiście kolejna porcja przemyśleń na temat "The Voice".
1. Fragment kinowej "Veroniki Mars". Ile tu już lat minęło od czasu gdy z zapartym tchem śledziłam losy młodej pani detektyw? Na pewno dużo, bo ile dobrze pamiętam TVN nadawał go o jakiejś dziwnej porze i często musiałam biec po szkole (ha!), aby zdążyć na "VM".
Decyzja o zakończeniu serialu była chyba jedną z najdziwniejszych w historii amerykańskiej telewizji. O tym, jak bardzo był to lubiany serial, niech świadczą fundusze zebrane na Kickstarterze na realizację filmu (ponad 5,7 mln $!). No właśnie, filmu – zamiast kontynuacji serii będziemy mieli film kinowy. Muszę przyznać, że to dobra decyzja. Serial po tylu latach przerwy na pewno nie byłby już taki sam. Dalsze losy w takiej formie zazwyczaj wychodzą słabo. W filmie kinowym jest szansa na sensowne poprowadzenie i zamknięcie wszystkich wątków.
2. "What Does My Girl Say?" – Kerry Washington w "SNL". Bardzo lubię Kerry. Jednak nie za "Scandal", który wciąż pozostaje na liście seriali-które-muszę-nadrobić, a za "Django" Tarantino. Kolejnym powodem, aby ją lubić, jest występ w "Saturday Night Live", a w szczególności parodia klipu norweskiej grupy Ylvis (tak, to ten dziwny teledysk z lisem).
http://www.youtube.com/watch?v=tFGslzSTqIg
3. Promo 4. sezonu "Lost Girl". Jak bardzo stęskniłam się za tym serialem, uświadomiłam sobie dopiero kiedy zobaczyłam poniższe promo. To niewiarygodne, że skromny kanadyjski serial odniósł taki sukces – bo chyba możemy mówić o sukcesie, skoro 10 listopada obejrzymy już czwartą transzę "LG".
Tak się składa, że jedna z głównych zalet serialu pokazana jest właśnie w tym zwiastunie. Jest nią mianowicie ukazanie relacji miłosnych między bohaterami, a dokładniej trójkąta miłosnego. Obejrzałam wszystkie ważniejsze premiery tej jesieni i żaden serial z pogranicza fantastyki nie radzi sobie z wątkami miłosnymi. W "Witches of East End" mamy koszmarny trójkąt żywcem wzięty z Harlequina. W "Draculi" natomiast tytułowy bohater wzdycha do swojej wybranki niczym Edward Cullen ze "Zmierzchu". A w "Lost Girl" jest luz, humor i przede wszystkim ogromny dystans, którego tak brakuje większości produkcji made in USA.
4. Christina i Adam "kradną" byłych członków swoich drużyn. Tak, znów będzie o "The Voice". Uwielbiam ten program i zarywam dla niego noce. Dlaczego tak bardzo go lubię, napisałam parę tygodni temu na Serialowej, ale kolejne odcinki przynoszą wciąż nowe powody. W najnowszym odcinku po raz pierwszy w historii programu trener skradł do swojego teamu wyeliminowanego przez siebie wcześniej artystę. Tak się składa, że skradzioną uczestniczką była Stephanie Anne Johnson, której bitwę linkowałam tydzień temu. Obie dziewczyny były świetne i sprawa wygranej była kwestią gustu. Traf chciał, że Christina ma słabość do ładnych blondynek.
Na szczęście dla Stephanie do swojego zespołu przygarnął ją Cee Lo Green. W tym tygodniu sytuacja się powtórzyła: znów bitwa na piosenki (tym razem w systemie knockout, w którym sparowani uczestnicy śpiewają solo) i znowu Johnson gorsza o włos od swojej konkurentki. Tym razem z opresji wybawiła ją sama Aguilera, która wykorzystała swoją ostatnią możliwość "kradzieży" uczestnika. Podczas kolejnego występu analogicznie zachował się Adam, ale faktem jest, że pierwszy raz w programie zrobiła to Xtina.
Jeśli chcecie wiedzieć, co takiego zobaczyła Christina Aguilera w Stephanie Anne Johnson, zapraszam do obejrzenia jej wersji "Don't Know Why" Norah Jones:
http://www.youtube.com/watch?v=NZkZT2LH_ng
5. Plotki o finałowym sezonie "Glee". "Glee" w Nowym Jorku? Jak dla mnie strzał w dziesiątkę. Błagam o to prawie w każdej mojej recenzji. Zresztą prawdę mówiąc już 4. sezon powinien skupiać się tylko i wyłącznie na Rachel i spółce. Jeśli ktokolwiek ogląda jeszcze "Glee", to właśnie z sentymentu do starych postaci. Spekulacje na temat 6 serii to faktyczne przyznanie się do błędu – nowe dzieciaki nie wypaliły. I na co ci to było, Ryan?