"Homeland" porażką TVP. Jest się czym martwić?
Mateusz Madejski
1 listopada 2013, 14:13
Po raz kolejny duża polska telewizja emituje ambitny serial. I po raz kolejny ponosi porażkę. Czy to dowód na to, że Polacy nie lubią dobrych produkcji?
Po raz kolejny duża polska telewizja emituje ambitny serial. I po raz kolejny ponosi porażkę. Czy to dowód na to, że Polacy nie lubią dobrych produkcji?
Średnio tylko 483 tys. osób oglądało "Homeland", emitowany w TVP1 – wynika z badania Nielsena dla Wirtualnych Mediów. To nawet nie są złe wyniki. One są po prostu tragiczne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę porę emisji serialu. Godzina 22:00 w poniedziałek w dużym kanale to niemal gwarancja dobrej oglądalności.
Ta sytuacja przypomina niedawne próby podbicia naszego rynku telewizyjnego przez Polsat serialem "Breaking Bad", który też miał bardzo kiepskie wyniki. Pewnie więc żadna duża stacja nie pozwoli sobie w najbliższym czasie na emisję "jakościowej" amerykańskiej produkcji. Pytanie tylko czy Polacy nie lubią dobrych seriali, czy może… po prostu nie lubią ich oglądać w telewizji?
Bo chyba 90 procent ludzi, których znam, wręcz ekscytowało się "Breaking Bad", a dyskusje o finale serialu nieraz słyszałem w tramwajach czy autobusach. Jednocześnie nie znam nikogo, kto by oglądał ten serial w Polsacie. Oczywiście nie da się ustalić, ilu Polaków ogląda w sieci seriale – i jakie są to produkcje. Ale chyba można spokojnie postawić tezę, że w sieci Polacy oglądają całkiem niezłe seriale. Jednocześnie ci, którzy je oglądają, rzadko siadają przed telewizorem. I ciężko się temu dziwić. W końcu który fan "Breaking Bad" chciałby jeszcze raz oglądać pierwszy sezon z takim opóźnieniem, o ustalonej godzinie i jeszcze przerywany milionem reklam?
Nie jest wielkim odkryciem stwierdzenie, że młodsi Polacy odwracają się od tradycyjnych mediów – a zwłaszcza od prasy i telewizji. Zresztą duże polskie stacje nie mają zazwyczaj wiele ciekawego do zaoferowania młodszej i ambitniejszej widowni. A skoro nie mają – widownia omija telewizję szerokim łukiem. A jako że jest ciągle w Polsce spora grupa, która nie wyobraża sobie życia bez telewizji, to stacje wolą ustalać ramówki właśnie pod nich. I tak się to koło zamyka. Jeśli miałbym więc na coś narzekać, to raczej na to, że ciągle nie ma u nas Netfliksa, niż na podejście dużych stacji do seriali.
Inna sprawą jest to, czy "Homeland" w ogóle miał szanse stać się u nas hitem. Bardzo w to wątpię. Choć serial ma swoich wiernych fanów, to nigdy nie będzie tak popularny nad Wisłą jak "Breaking Bad" czy "Gra o tron". Czemu? Te seriale opowiadają jednak o dość uniwersalnych problemach i wartościach. "Homeland" jest bardzo "amerykański" i dla osób, które niezbyt interesują się polityką, może być po prostu nieczytelny. Bo czy przeciętnego Polaka naprawdę interesują tak bardzo kwestie związane z terroryzmem i służbami specjalnymi? Można powiedzieć, że oczywiście – w końcu nasi żołnierze są w Afganistanie, a Polacy ginęli w zamachach w Nowym Jorku czy Madrycie. Ale mimo to, terroryzm jest u nas tematem z ostatnich stron gazet. Może dlatego, że zwyczajnie ciężko sobie wyobrazić islamskich terrorystów, przygotowujących zamach w Warszawie, Ełku czy Zamościu. A w USA co jakiś czas dochodzi do takich zamachów i ludzie ciągle żyją w obawie przed Al Kaidą i podobnymi organizacjami.
"Homeland" opowiada też o roli służb specjalnych. W serialu widać echa debaty o tym, na ile specsłużby mogą sobie pozwolić, by chronić kraj przed terrorystami. I czy potężna władza, którą dostały po 2001 roku, nie odbija się zbyt dużą czkawką. Ta debata w Stanach trwa już wiele lat, a ostatnio stała się jeszcze gorętsza za sprawą rewelacji Edwarda Snowdena. Dla Polaków jednak te sprawy brzmią ciągle nieco egzotycznie.
Więc nie płakałbym nad wynikami "Homeland" w TVP. Dramatyzowanie zresztą lepiej zostawić Carrie.