"PLL" (4×13): Kłamczuchy same w domu
Marta Rosenblatt
25 października 2013, 14:49
Halloweenowy odcinek za nami. Miało być strasznie, ale jak to w przypadku "Pretty Little Liars" bywa, było bardziej śmieszno niż straszno.
Halloweenowy odcinek za nami. Miało być strasznie, ale jak to w przypadku "Pretty Little Liars" bywa, było bardziej śmieszno niż straszno.
Finał letniego sezonu kończył się w momencie, w którym dziewczyny postanawiają odszukać Alison w mrocznym Ravenswood. W "Grave New World" niestety wciąż kontynuowany jest wątek nieszczęsnego miasteczka. Piszę "niestety", bo zupełnie nie podoba mi się ten motyw.
Wiem że spin-off i tak dalej, ale cały ten watek wpleciono dosyć topornie. Hanna-altruistka wpycha swojego chłopaka w ramiona dziewczyny, którą zna ledwie 20 minut. Strasznie to było naciągane. Szczególnie zdjęcie Caleba na grobie wydało mi się tak słabe, że aż zaczęłam zastanawiać się, czy przypadkiem nie oglądam "Pamiętników wampirów".
Zresztą cały spin-off jest naciągany jak guma w majtkach. Rozumiem, że producenci chcą wycisnąć z "PLL", ile się da, ale mogliby to lepiej przemyśleć. A tak? Nagle pojawia się tajemnicza mieścina, z którą związana jest Ali. Raczej mało to wiarygodne. Na pewno za mało, by wokół owego miasteczka kręcił się nowy serial.
Wracając do kłamczuch. Dziewczyny przywdziewają XIX-wieczne stroje i ruszają w miasto. A właściwie na cmentarz. Cmentarz, którego podziemia prowadzą do sekretnej willi. Jak się potem okazuje, domem opiekuje się pani Grunwald. Tak, znowu nieszczęsna Grunwald-medium. Trudno pisać tu o jakiekolwiek fabule, bo przez większość odcinka dziewczyny po prostu ganiały się bez sensu po domu. To był jeden wielki chaos. Chaos okraszony odrobiną grozy.
Rozumiem, że Halloween i te sprawy, ale pójście w takie klimaty to nieporozumienie. Wszystko to przypominało tandetny horror. Tylko czekałam, aż zza węgła wyłoni się Paris Hilton (ktoś pamięta "Dom woskowych ciał"?). Wystarczy wspomnieć: Hannę "zamieniającą się" w posąg, straszną budkę telefoniczną (przywodzącą na myśl "Doctora Who") no i najbardziej kuriozalne: wiatr i burzę w podziemiach. Czyżby A. władała siłami natury?
Jedynie scena ze Spencer, która zachowała zimną krew, trzymała się kupy. Reszta nie miała zupełnie sensu. Zresztą całe "Grave New World" równie dobrze mogłoby nie powstać. To chyba tradycja. Ostatni halloweenowy odcinek "PLL" także nie zachwycał. O ile dobrze pamiętam, był strasznie nudny. Plus dla Marlene, że tym razem postarała się o odrobinę akcji (pal licho, że strasznie chaotycznej).
Poza tym nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Utwierdziliśmy się tylko w przekonaniu, że Alison (Red Coat) żyje. Jeśli chodzi o Ezrę, to szczerzę mówiąc nie mam wyrobionego zdania na ten temat. Marlene usilnie chce nas przekonać, że Ezra jest Big A. Pisałam nieraz, że byłabym usatysfakcjonowana takim obrotem spraw. Fitz-psychopata – tylko to mogłoby uratować tę denną postać. Jednak nieraz scenarzyści bawili się z nami w kotka i myszkę.
Czy tak będzie i tym razem? Musimy poczekać do stycznia.