Hity tygodnia: "Glee", "Downton Abbey", "Elementary", "Masters of Sex", "Mentalista"
Redakcja
13 października 2013, 20:13
"Glee" (5×03 – "The Quaterback")
Marta Rosenblatt: Oczywiście pisząc, że nie będę oceniać tego odcinka, a potem dodając go do hitów, przeczę sama sobie, ale hektolitry łez i tony chusteczek nie mogą pójść na marne. Myślę, że odcinek w pełni zasłużył na miano hitu, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Murphy i spółka postarali się, aby w możliwie delikatny sposób przedstawić nam śmierć Finna. Przy okazji wskrzesili ducha starego dobrego "Glee". Można dywagować, czy dałoby się napisać to lepiej, ale na ten moment "The Quarterback" usatysfakcjonował mnie w pełni.
Marta Wawrzyn: Scenarzyści "Glee" mieli bardzo trudne zadanie – godnie pożegnać jedną z gwiazd serialu i zarazem jednego z głównych bohaterów, nie urazić niczyich uczuć, zadowolić fanów. Nie płakałam (choć sceny z Leą Michele rzeczywiście mogły doprowadzić do płaczu), bo nie mam zwyczaju płakać na serialach, ale uważam, że Murphy i spółka wybrnęli z tego najlepiej, jak mogli.
"The Quaterback" kończy pewną epokę w "Glee". Dostaje ode mnie hit, ale jest to hit słodko-gorzki, bo to już moje pożegnanie z serialem. Nie widzę ani jednego powodu, by dalej oglądać "Glee". To już po prostu nie wróci.
"Downton Abbey" (4×03)
Marta Wawrzyn: Bardzo kontrowersyjny odcinek, za który Julian Fellowes zebrał mnóstwo batów, moim zdaniem kompletnie niezasłużenie. Gwałt, który miał miejsce w Downton i dotknął najmilszą osobę, jaką można sobie tylko wyobrazić, był czymś strasznym – ale na pewno nie żadną niepotrzebną sensacją czy dowodem na brak pomysłów. Nie, Fellowes z rozmysłem zburzył starannie budowany ład i zamieszał w emocjonalnym kotle.
Uczynił to z wielkim wyczuciem – na dobrą sprawę nie widzieliśmy nic, a jednak trauma, która dotknęła dolną część angielskiego domostwa przy dźwiękach występu słynnej śpiewaczki, jest niemalże namacalna.
Nikodem Pankowiak: Właśnie takie Downton chcemy oglądać: pełne życia, dyskusji i rozrywek. Atmosfera odcinka jest sielankowa, Robert zdaje się przekonywać do wybranka Edith, Mary powoli odzyskuje radość życia, nawet służba bawi się w najlepsze… Wystarczyła jedna scena, żeby zburzyć cały ten piękny obrazek. Julian Fellowes zaryzykował i zrobił coś, co może budzić wśród wszystkich widzów skrajne emocje. Niewątpliwie końcówka była bardzo przejmująca, jestem pewien, że nikt nie przeszedł koło niej obojętnie. Póki co 4. sezon prezentuje się bardzo dobrze, zobaczymy, jakie będą konsekwencje wydarzeń z tego odcinka.
"Mentalista" (6×02 – "Black-Winged Red Bird")
Andrzej Mandel: Fantastycznym pomysłem było urządzenie parady podejrzanych o bycie Red Johnem. Zabrakło tylko Stilesa i Kirklanda, a poza tym mieliśmy wszystkich i na każdego rzucono cień podejrzenia. Dzięki temu wszystko nabiera tempa, którego już dawno w "Mentaliście" brakowało.
Również sprawa tygodnia, choć prosta do rozwiązania, była ciekawa. Bardzo zgrabny pomysł i niezłe wykonanie. "Mentalista" wreszcie wrócił na właściwe tory.
"Elementary" (2×03 – "We Are Everyone")
Bartosz Wieremiej: Sherlock (Jonny Lee Miller), Joan (Lucy Liu), spiski, wyciek informacji, hakerzy, morderstwo oraz pierwsze próby pisarskie panny Watson, słowem nieskrępowana niczym telewizyjna rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Do tego jeszcze informacja dnia, czyli ujawnienie korespondencji między Holmesem a Jamie Moriarty… Zauważyliście, jak sprytnie scenarzyści dobrali kobiece imiona dla obydwu pań o męskich książkowych pierwowzorach?
Wracając: od intrygującego zawiązania akcji, przez zderzenie pary detektywów ze ścianą z wirtualnym światem i nie do końca dobrowolną rezygnację z prądu, po symboliczne ugięcie karku przed pewnym kolektywem oraz ciekawie rozwiązane zakończenie – praktycznie w każdej minucie odcinka działo się coś interesującego.
No dobrze, wystarczy już tych pochwał.
"Masters of Sex" (1×02 – "Race to Space")
Marta Wawrzyn: Co za fantastyczny odcinek, co za fantastyczny serial! Trudno w to uwierzyć, ale "Race to Space" jest jeszcze lepsze od pilota. Przede wszystkim dlatego, że rzuca jeszcze więcej światła na Virginię, z niewiarygodnym wręcz wyczuciem graną przez Lizzy Caplan. Niby wiedzieliśmy, że jej życie jest mocno skomplikowane, ale to, co zobaczyliśmy – począwszy od spraw rodzinnych, a skończywszy na ostrej walce o pracę – było znacznie ciekawsze od wyobrażeń.
Wisienkę na torcie stanowiło zakończenie odcinka, w którym przy pomocy słów z komiksu o astronaucie perfekcyjnie podsumowano, o co chodzi w życiu takich ludzi, jak Johnson i Masters. Mój nowy ulubiony serial zdecydowanie nie zawodzi w drugim tygodniu emisji.
"NCIS" (11×03 – "Under the Radar")
Bartosz Wieremiej: Podobał mi się ten odcinek, bardziej zresztą niż zeszłotygodniowe pożegnanie z Zivą David. "Under the Radar" wszystko zadziałało tak, jak powinno. Opowiedziano dobrą historię, a w rozwiązaniu pewnego problemu, zręcznie skorzystano z Twittera. Co więcej, świat poszedł nieco do przodu, po bohaterach widać było, że chwilę temu odszedł ktoś ważny, a i nie zakończono wszystkiego banalnym happy endem.
Świetnie w roli Very Strickland wypadła Roma Maffia, a jej irracjonalny wręcz strach przed przebywaniem w pobliżu DiNozzo (Michael Weatherly) był ozdobą odcinka. Docenić wypada też wszystkie drobne rzeczy, które wpleciono w ten epizod: zgubienie odznaki przez Tima (Sean Murray), pełne uroku rozmowy mistrza i ucznia, czyli Ducky'ego (David McCallum) i Palmera (Brian Dietzen), czy chociażby napięcie panujące wśród wszystkich z powodu dzwoniącego telefonu na pewnym pustym biurku…
Za to właśnie tak lubię ten serial i dla tej dbałości o detale warto go oglądać.
"Modern Family" (5×04 – "Farm Strong")
Nikodem Pankowiak: Nareszcie! Pamiętacie, kiedy poprzednio "Modern Family" znalazło się w tej rubryce? Ja też nie. Jubileuszowy, setny odcinek (jak ten czas leci) przyniósł nam wiele zabawnych momentów, na czele z siostrą Camerona. W każdym innym wypadku moglibyśmy wzruszyć ramionami – ot, zwykła rodzinna wizyta. Ale pamiętajmy, że u Tuckerów nikt nie jest do końca normalny.
Prawdziwe piekło rozpęta się jednak dopiero wtedy, gdy Cam otrzyma pewne zaskakujące wiadomości. Świetnie wypadli także Claire i Phil – morderca nienarodzonych ptaków. No i występ Glorii i Jaya na sam koniec odcinka. Okazuje się, że sposób na udane na małżeństwo jest łatwiejszy, niż myśleliśmy. Ten hit jest może i nieco na zachętę, w końcu tylko w ten sposób możemy uhonorować stuodcinkową historię tego serialu. Historię pełną wysokich lotów i jednego bolesnego upadku w zeszłym sezonie. Teraz "Modern Family" powoli staje na nogi i jestem pełen nadziei, że kiedyś powróci do dawnej formy. Jest już naprawdę dobrze, a może być jeszcze lepiej.