"The Walking Dead": 8 rzeczy, których oczekujemy po 4. sezonie
Redakcja
11 października 2013, 14:34
O swoich oczekiwaniach przed 4. sezonem "The Walking Dead" piszą Agnieszka Jędrzejczyk i Nikodem Pankowiak. Uwaga na spoilery z poprzedniego sezonu.
O swoich oczekiwaniach przed 4. sezonem "The Walking Dead" piszą Agnieszka Jędrzejczyk i Nikodem Pankowiak. Uwaga na spoilery z poprzedniego sezonu.
1. Powrót Gubernatora
Nikodem Pankowiak: Czekamy na powrót największego psychopaty w historii "The Walking Dead". Opuścił ekran w wielkim stylu i pewnie w równie wielkim stylu na niego powróci. Największym zagrożeniem dla naszych bohaterów ma być zombie, ale dopóki Gubernator grasuje gdzieś na wolności, powinni spać z jednym okiem otwartym. Nie wiemy, kiedy wróci, obstawiam, że nie zobaczymy go w pierwszym odcinku. Czy wróci odmieniony? Pewnie tak, choć nie spodziewałbym się raczej przemiany na plus. To wciąż samotny, zepsuty człowiek, opętany żądzą zemsty na Ricku i reszcie grupy. Jest jak ranne zwierzę, które miota się na moment przed śmiercią. Nie ma już nic do stracenia, a tacy ludzie są najbardziej niebezpieczni.
2. Transformacja Carla
Agnieszka Jędrzejczyk: Szczerze przyznam, że obok zatrważającego masowego morderstwa, jakiego bez mrugnięcia okiem dopuścił się w zeszłorocznym finale Gubernator, to właśnie Carl, ten mały, denerwujący gnojek z poprzednich sezonów, okazał się dla mnie największym zaskoczeniem. Zaskoczeniem pozytywnym, ale zdecydowanie mrożącym krew w żyłach. Jego ciche, niezauważalne dla najbliższych przeobrażenie się w bezwzględne dziecko postapokaliptycznej rzeczywistości było druzgoczącym podsumowaniem wszystkich starań Ricka, by zachować staroświatową moralność. Zarysowany na pożegnanie konflikt pomiędzy ojcem i synem bez dwóch zdań podsycił mój apetyt na nowy sezon, więc nie ukrywam, że wiele po nim oczekuję. Zwłaszcza,że to jak na razie chyba najpoważniejszy i budzący największą grozę wątek całego tematu przewodniego serialu: jak utrzymać człowieczeństwo, kiedy stare wartości są wypierane przez potrzebę przetrwania? Transformacji Carla nie mogę się doczekać właśnie dlatego, by poznać – lub nie – odpowiedź scenarzystów na to pytanie.
3. Nowa dynamika między postaciami
Nikodem Pankowiak: W finale grupa zdecydowanie się rozrosła, dotychczas rozchwiany emocjonalnie Rick wreszcie ma szansę stać się prawdziwym liderem, choć z pewnością nie będzie decydował o wszystkim sam. Na znaczeniu na pewno zyska Daryl, Tyreese i Michonne też powinni mieć coraz więcej do powiedzenia. Wydaje mi się, że przywództwo Ricka może być mniej jednoznaczne. Wróci demokracja, choć lider pozostanie mocny. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo przestaje podobać mi się ciągłe potakiwanie przy każdej jego decyzji. Myślę, że swoje trzy grosze dołoży także Hershel, który z pozycji mentora będzie komentował działania Ricka oraz udzielał mu rad. Sposób przewodzenia i podejmowania decyzji musi się zmienić, odkąd bohaterowie muszą wziąć odpowiedzialność za życie większej liczby osób.
4. Powrót zombie jako największego zagrożenia
Agnieszka Jędrzejczyk: W zapowiedziach 4. sezonu twórcy wielokrotnie podkreślali, że miejsce prawdziwego i największego zagrożenia ponownie zajmą żywe trupy. Ogromnie podoba mi się podkreślanie, że największą bestią może być dla drugiego człowieka człowiek, ale w poprzednim sezonie było bohaterom trochę za wygodnie. Powrót zombie jako wroga numer jeden może więc przynieść nie tylko więcej emocjonujących sekwencji akcji, ale i stać się źródłem kolejnych napięć w powiększonej gromadce ocalałych. Nie wspominając już o tym, że zwiększona obecność szwendaczy dobitnie przypomni i im, i nam, że ten nowy, upadły świat nie jest już po prostu bezpieczny.
5. Kolejne niespodziewane śmierci
Nikodem Pankowiak: Do tego "The Walking Dead" już nas przyzwyczaiło – nigdy nie możemy być pewni, czy jakiś bohater nie zginie za kilka sekund. Twórcy w zabijaniu kolejnych postaci doszli już do perfekcji. Kandydaci do uśmiercenia zawsze się znajdą, sam również mam swoich faworytów do odstrzelenia/zagryzienia. Pod względem uśmiercania kolejnych osób "The Walking Dead" dorównać może jedynie "Gra o tron". Póki co niemal każde pożegnanie z jednym z bohaterów było zaskakujące i budziło emocje. Kto musiałby zginąć, żeby naprawdę poruszyć widzów? Daryl? Carl? Tak tylko gdybam…
6. Daryl Dixon
Agnieszka Jędrzejczyk: Prawdopodobnie znajdę się wśród kolejnego miliona osób, które 4. sezonu "The Walking Dead" oczekują również z powodu odgrywanego przez Normana Reedusa bohatera – i wcale, ale to wcale nie będę się z tego powodu czuć winna. Tekstów zachwalających "badassiostwo" Daryla można znaleźć w sieci na pęczki, ale mnie interesuje przede wszystkim jego dalszy rozwój jako zaufanego członka grupy. W zeszłym sezonie stracił brata, ale odnalazł siebie, teraz ma więc otwartą drogę do pogłębiania swojego należytego miejsca jako prawa ręka Ricka. Samotny wilk nie jest już samotny w stadzie, ale już ja twórcom wierzę, że nic nie straci ze swojego szorstkiego, choć wrażliwego charakteru.
7. Brak Lori i Andrei
Nikodem Pankowiak: Bez tych dwóch pań serial może być tylko lepszy. O ile śmiercią Lori zdążyliśmy się już wszyscy nacieszyć, o tyle brak niezdecydowanej Andrei dopiero będziemy mogli odczuć. Pierwsze skrzypce wśród pań zaczną grać Michonne i Maggie, a to tylko może wyjść całej produkcji na dobre. Żona Ricka podpadła nam wszystkim wiecznie zbolałym wyrazem twarzy i okłamywaniem męża. Pomijam już to, że jej przydatność dla grupy była żadna, pełniła jedynie funkcję szefa, nic więcej. Andrea z kolei zaczęła działać nam na nerwy, gdy poznała Gubernatora. Nagle z odważnej, trzeźwo rozumującej kobiety stała się zakochaną nastolatką. W ciągu kilkunastu odcinków ta postać obrzydła mi na tyle, że jej odejście powitałem z ulgą.
8. Rick jako dojrzały lider
Agnieszka Jędrzejczyk: 4. sezon będzie chyba pierwszym, który oszczędzi nam wewnętrznych konfliktów człowieka teoretycznie pasowanego na lidera grupy. Po dojściu do porozumienia z własną głową, pogodzeniu się ze stratą Lori i odnalezieniem sensu w budowaniu funkcjonującej i bezpiecznej społeczności, Rick powinien być teraz bohaterem, na którego pewności siebie opierać będzie się cała dynamika grupy. Mniej dramatów rodzinnych – z wyjątkiem apetycznie zapowiadającego się konfliktu z synem – więcej zdecydowanych decyzji, podejmowania ryzyka i trzeźwej oceny sytuacji, a 4. sezon z Rickiem na czele może skutecznie zatrzeć nieszczególnie udane wrażenia z przeszłości.