"Homeland" (3×01): Saul, ty draniu!
Michał Kolanko
4 października 2013, 15:00
Co dalej z Carrie? Z CiA? Z Brodym? I co najważniejsze: co dalej z serialem, który był jedną z najlepszych premier w historii telewizji? Trzeci sezon "Homeland" zaczyna się tak, jakby jego twórcy wiedzieli, że ciąży na nich ogromna odpowiedzialność. Spoilery!
Co dalej z Carrie? Z CiA? Z Brodym? I co najważniejsze: co dalej z serialem, który był jedną z najlepszych premier w historii telewizji? Trzeci sezon "Homeland" zaczyna się tak, jakby jego twórcy wiedzieli, że ciąży na nich ogromna odpowiedzialność. Spoilery!
Wojna z terroryzmem to termin, którego po raz pierwszy użyła administracja George'a W. Busha po ataku na World Trade Center. Zmagania z al-Kaidą stały się inspiracją dla wielu seriali, wśród nich nieodżałowanego "Rubiconu". "Homeland" to także serial, który powstał niejako w cieniu ataków z 11 września, to produkcja o zagrożeniu, które przychodzi z wewnątrz. I o ile pierwszy sezon był niemal perfekcyjnym wyrażeniem paranoi, która opanowała USA, to drugi naciągnął granice wiarygodności do maksimum.
"Homeland" w pewnym momencie drugiego sezonu stał się parodią samego siebie, absurdalnym połączeniem "24 godzin" z opowieścią o miłości, zdradzie i posłuszeństwie w epoce totalnej wojny z terroryzmem. Abu Nazir okazał się postacią z komiksu, podobnie jak sama Carrie (Claire Danes). I mimo fenomenalnych odcinków ("Q&A") drugi sezon trudno uznać za całkowicie udany.
W trzecim sezonie pojawia się sytuacja, która dla wielu może być zaskoczeniem. Zapowiada się, że to nie Brody ani Carrie będą najważniejszymi postaciami w tym sezonie. "Homeland" w pierwszym odcinku to opowieść o Saulu (Mandy Patinkin) – nowym dyrektorze CIA, który objął urząd, po tym jak zamach z finału drugiego sezonu zdziesiątkował kadrę agencji. W pierwszym odcinku to właśnie jego decyzje są najważniejsze, a o Brodym tylko się mówi.
Najważniejsza w "Homeland" nie była nigdy polityka czy zmagania z terroryzmem. Kluczowe były relacje między głównymi postaciami. W sezonie 3. jego twórcy – przynajmniej na początku – postawili na relację Carrie – Saul. To ciekawy zabieg, który wnosi trochę świeżości do serialu. Na początku odcinka Saul ma wątpliwości, czy będzie w stanie poprowadzić dalej CIA. Na końcu ten bohater – wahający się, czy wydać rozkaz likwidacji terrorystów odpowiedzialnych za atak na CIA, czy dalej kontynuować swoją pracę – nie ma już żadnych rozterek.
To, że tak bezceremonialnie i bezwzględnie wrzucił Carrie pod autobus – ratując własną skórę i mając na uwadze dobro agencji – jest wydarzeniem, które ustawia cały sezon. Ich relacje zawsze były bardzo ciepłe, niemal rodzinne. Teraz to się na pewno zmieni. Saul postawił na dobro wspólne, poświęcając jednocześnie swoją podopieczną. To chyba też sygnał, jak bardzo zamach na siedzibę CIA go zmienił.
"Homeland" jest w pewnym sensie nowym serialem. Dużo mniej w nim melodramatu, a więcej geopolityki, waszyngtońskiej polityki oraz dylematów dotyczących terroryzmu. Fenomenalnie pokazał to wątek Petera Quinna, który ma zlikwidować jednego z przywódców terrorystycznej siatki przy pomocy niewielkiego ładunku wybuchowego, podczepianego do samochodu. Quinn ma już podłożyć bombę, gdy okazuje się, że w samochodzie jest małe dziecko. Jednak zasady całej akcji są takie, że wszyscy terroryści muszą zginąć jednocześnie – także cel Quinna. Saul wydaje mu rozkaz powtórnego ataku – tym razem Quinn ma zabić go we własnej siedzibie. Po udanym i trzymającym w napięciu szturmie terrorysta ginie. Jego syn również, postrzelony przez przypadek. Później Saul w Kongresie chwali się "perfekcyjnie przeprowadzoną akcją". To pokazuje moralne i etyczne dylematy, które niesie za sobą globalna wojna z terroryzmem. Nie ma lepszej ilustracji terminu collateral damage.
W 2. sezonie Carrie balansowała na granicy autoparodii (podobnie jak cały serial). Na szczęście wygląda na to, że twórcy wzięli pod uwagę głosy krytyki. Nie tylko "Homeland" wygląda na serial bardziej realistyczny, wręcz ponury, ale i Carrie nie jest już tak ekstremalna w swojej niestabilności. To widać m.in. w scenach z przesłuchania przed komisją w Kongresie czy też w reakcji na bezwzględne posunięcie Saula.
Trzeci sezon "Homeland" zapowiada się bardzo dobrze – może to być serial bardziej dojrzały niż większość sezonu drugiego. Pytanie tylko, jak uda się rozwiązać wątek Brody'ego. Łatwo tutaj popaść w banał i sentymentalizm. Ale odświeżone podejście do całego tego projektu, jakie pokazano w tym odcinku, daje nadzieję, że tak się jednak nie stanie.
Składniki, które sprawiły, że ten serial odniósł tak duży sukces, nie zmieniły się. Ale w nowym sezonie zostały inaczej wymieszane. Jeśli twórcy nie zboczą z toru, to będzie najlepszy sezon "Homeland".