"The Good Wife" (5×01): Nowi Will i Diane
Marta Wawrzyn
1 października 2013, 21:02
"The Good Wife" powróciło świetnym odcinkiem, w którym jest wszystko i jeszcze więcej. I pisząc "jeszcze więcej", mam na myśli nie tylko Melissę George, która wygląda jeszcze lepiej niż zwykle. Spoilery!
"The Good Wife" powróciło świetnym odcinkiem, w którym jest wszystko i jeszcze więcej. I pisząc "jeszcze więcej", mam na myśli nie tylko Melissę George, która wygląda jeszcze lepiej niż zwykle. Spoilery!
Każdy chciałby być Willem i Diane, to pewne. Sama mam nadzieję, że kiedyś znajdę moją Diane, najlepiej w męskiej skórze, bo to zawsze ciekawsze, i będziemy razem bardzo szczęśliwi, a przede wszystkim bogaci. Będziemy pracować jak szaleni, co jakiś czas knuć przeciwko sobie, a potem w napadach zdrowego rozsądku wracać do siebie, pić wino, tańczyć w biurze, kiedy zarobimy mnóstwo kasy. Ja wyjdę za mąż za jakiegoś oszołoma, on… Ups, zaraz, chyba miało być na odwrót.
Ale nieważne, dość o typowych marzeniach każdego fana "The Good Wife", bo mamy tu coś lepszego. Mamy postawione już w finale zeszłego sezonu "The Good Wife" pytanie, czy Cary i Alicia też mogą być Willem i Diane. Mogą? Ojej… To, co dla widzów zapowiada się wyjątkowo pysznie, dla nich jest na razie jednym wielkim bałaganem. Muszą rozsądnie zaplanować wyjście z Lockhart Gardner, poradzić sobie z pierwszymi różnicami zdań w zespole ("West Side Story"!), kłamać w żywe oczy swojemu szefostwu, które coś podejrzewa (David Lee jak zwykle czujny!). Alicia musi okłamywać Willa.
Tych wszystkich kłopotów już teraz uzbierało się tyle, że można spodziewać się wielkich burz i jeszcze większej katastrofy, przynajmniej na początku działalności nowej firmy. Widzieliście promo kolejnych odcinków? Jeśli nie, to zobaczcie i zwróćcie uwagę na wściekłego Willa.
Nie mam pojęcia, w jakim tempie będzie rozwijał się wątek tworzenia nowej firmy za plecami Diane i Willa – mam wrażenie, że może to potrwać jeszcze kilka odcinków – ale muszę przyznać, że już teraz uwielbiam ten pomysł, dużo bardziej go uwielbiam, niż wszelkie miłosne kłopoty w trójkącie Will – Alicia – Peter.
Sama Alicia też chyba chwilowo nie do końca pamięta o istnieniu obu swoich "mężczyzn życia" – ledwie zauważyła, że właśnie została panią gubernatorową, a Willowi jakoś nie jest w stanie powiedzieć, jak planuje mu się "odwdzięczyć" za to, że dał jej kiedyś pracę. Nie żeby nie próbowała tego z siebie wydusić. Oj tak, próbowała, i to ze dwa razy, ale te okoliczności, ciągle niesprzyjające takie…
Gdzieś w to wszystko wplątana jest jeszcze Kalinda, która dobrze wie, co się święci, ale nie chce donosić o tym szefostwu. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł ją chcieć wyrzucić z Lockhart Gardner, ale David Lee już teraz podejrzewa ją o sprzyjanie zdrajcom. Co będzie dalej?
Ten cynizm, ta dwuznaczność wielu sytuacji, te różne odcienie szarości to chyba najlepsza rzecz, jaką ma do zaoferowania "The Good Wife". W końcu jaki inny serial pokazałby w ten sposób sprawę gościa, na którym dwa razy próbowano dokonać w imię prawa egzekucji? To fantastyczne, ilu okropnych prawników z ich okropnymi sztuczkami potrzeba, żeby uratować życie człowieka.
Ukłony też dla Jeffreya Tambora, wspaniałego dziadka Blutha, który w "The Good Wife" jest jednym z najlepszych sędziów (nie żeby oni wszyscy nie byli najlepsi). Podziwiam jego zdrowy rozsądek i fantazję, z jaką radzi sobie na sali sądowej. I – pewnie powtarzam to za każdym razem, kiedy piszę o tym serialu, ale co tam – absolutnie uwielbiam sprawy w "The Good Wife". To jedyny znany mi procedural, w którym sprawy tygodnia nie tylko nie służą jako zapychacze, ale są wręcz małymi, perfekcyjnie zrealizowanymi thrillerami, które ogląda się w napięciu.
Last but not least – w odcinku "Everything Is Ending" mieliśmy przyjemność zobaczyć po raz pierwszy Melissę George w roli Marilyn, pani od etyki, która jest zbyt sexy, żeby Peter mógł sobie pozwolić na jej dalsze zatrudnianie. Ale wygląda na to, że na jej zwolnienie czy też "awansowanie" tym bardziej nie będzie sobie mógł pozwolić. Nie mogę się już doczekać wojny, którą rozpęta ta kobieta, a poza tym, co tu dużo mówić, po prostu chcę na nią patrzeć jak najczęściej. Melissa George jest śliczna, ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wyglądała lepiej niż w "The Good Wife". Niesamowite.
Pojawiła się też mglista na razie zapowiedź zmian w życiu Eli Golda. Genialny strateg zapewne przyjmie propozycję objęcia stanowiska szefa personelu i będzie to dla niego duża zmiana – zakulisowy gracz znajdzie się na świeczniku. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co z tego wyniknie, bo wiem, że serialowa rzeczywistość przerośnie moją wyobraźnię.
Brakowało mi bardzo przez ostatnie miesiące "The Good Wife" i cieszy mnie niezmiernie, że serial po powrocie jest w świetnej formie. A jeszcze bardziej cieszą mnie zapowiedzi tego, co będzie: sprawa związana z NSA w najbliższym odcinku, Cary i Alicia na swoim, wściekły Will, emocje, emocje, emocje. To po prostu musi być dobry sezon. Musi być i będzie dobry. W końcu… czy któryś nie był?