"Downton Abbey" (4×01): Po nocy przychodzi dzień
Nikodem Pankowiak
25 września 2013, 21:20
Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa, o czym zbyt dobrze wiedzą już bohaterowie "Downton Abbey". Ale akurat dla serialu może oznaczać ona wiele pozytywnych zmian. Spoilery.
Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa, o czym zbyt dobrze wiedzą już bohaterowie "Downton Abbey". Ale akurat dla serialu może oznaczać ona wiele pozytywnych zmian. Spoilery.
Downton wita nas mroczne i ponure. Od śmierci Matthew minęło już pół roku, wszyscy mieszkańcy są nadal w żałobie. Atmosfera pierwszego odcinka jest przez większość czasu smutna, obserwujemy, jak jedni bohaterowie próbują się podnieść po szoku, jaki przeżyli, inni za wszelką cenę próbują wyrwać się z tej pogrążonej w rozpaczy posiadłości.
Tak robi chociażby O'Brien, która pod osłoną nocy odchodzi. Żadnego "do widzenia", tylko krótki list pożegnalny, Służba szepcze: dlaczego, z kim, to dobrze, to źle, kto mógł przypuszczać. My mogliśmy, o odejściu tej postaci wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu. Szkoda, bo ona i Thomas wprowadzali w kuchni i na korytarzach najwięcej zamieszania, bez tego duetu serial na pewno trochę straci. Barrow nadal próbuje różnych sztuczek, ale nie jest już to tak samo interesujące jak wcześniej, kiedy była O'Brien.
Patrząc na Mary, miałem wrażenie, że spoglądam w oczy śmierci. Ubrana na czarno, blada, milcząca. Każde jej słowo wywołuje poczucie winy u drugiej osoby, podczas rozmowy z Carsonem wbija nóż w jego serce. Michelle Dockery doszła do perfekcji w graniu postaci chowającej swoje uczucia głęboko w sobie. Te jednak z czasem zaczynają wypływać na powierzchnię, gdy wszyscy wokół próbują sterować jej życiem, za nic mając sobie zdanie samej zainteresowanej. Już teraz widać, że to będzie przełomowy sezon dla Mary. Samotna matka, zmuszona wziąć większą odpowiedzialność za Downton… Cały świat tej raczej egocentrycznej postaci został wywrócony do góry nogami.
Początek lat 20. to okres coraz bardziej widocznych zmian, które pukają także do drzwi Downton. Nie chodzi tu tylko o nowe, ku rozpaczy pani Patmore, sprzęty kuchenne. Zmienia się także myślenie. Pruderyjna szara myszka nie chce już siedzieć cicho i robić tego, co wszystkie wysoko postawione panny robić powinny. "Pocałuj mnie" brzmi w jej ustach… wyzywająco? To może nie najlepsze określenie, ale jeszcze kilka lat temu młodsza siostra Mary nie zdobyłaby się na takie słowa. A już na pewno nie w restauracji pełnej obcych ludzi. Sporo zamieszania wprowadzi na pewno postać Rose, która już w poprzednim sezonie potrafiła pokazać pazurki. Póki co dzięki swojemu uporowi udało jej się ponownie sprowadzić do Downton Ednę. Tom powinien mieć się na baczności.
Choć Downton przywitało nas pokryte mrokiem, każda noc kiedyś musi się skończyć, tak jak skończyć musi się żałoba. Mary rezygnuje z izolowania się od świata i decyduje się na stawienie czoła temu, co przyniesie przyszłość. A ta z pewnością nie jeden raz zaskoczy naszych bohaterów. Spodziewajmy się jednak nieco więcej humoru, o który w tym odcinku dbała jedynie Violet, szerszych uśmiechów i większej dawki miłości. Spodziewajmy się, że już niebawem w kolejce do serca (i majątku) Mary ustawi się kolejna chętnych. W końcu kto nie chciałby mieć u swego boku takiej kobiety.
Uśmiercenie Matthew to punkt zwrotny dla fabuły całej produkcji. W końcu był on współwłaścicielem Downton, wprowadzał wiele potrzebnych zmian, bez których posiadłość nie przetrwałaby kolejnych lat. To także możliwość pokazania, jak Mary i reszta rodziny poradzą sobie w nowej i zupełnie nieoczekiwanej sytuacji. Nadchodzących zmian nic już nie zatrzyma, my możemy tylko się nimi cieszyć.