Pazurkiem po ekranie #1: Starych dresów czar
Marta Wawrzyn
9 października 2013, 20:45
Emily mści się jeszcze bardziej, Alicia idzie na wojnę z NSA, Carrie znów zachwyca i denerwuje, w Downton dzieją się rzeczy niewyobrażalne. Serialowy tydzień ledwie się zaczął, a już przyniósł mnóstwo niespodzianek. Tekst zawiera rozsądną dawkę spoilerów na temat "Homeland", "Downton Abbey", "Revenge" i "The Good Wife".
Emily mści się jeszcze bardziej, Alicia idzie na wojnę z NSA, Carrie znów zachwyca i denerwuje, w Downton dzieją się rzeczy niewyobrażalne. Serialowy tydzień ledwie się zaczął, a już przyniósł mnóstwo niespodzianek. Tekst zawiera rozsądną dawkę spoilerów na temat "Homeland", "Downton Abbey", "Revenge" i "The Good Wife".
"Ty to masz takie ciekawe życie!" – oznajmił mi niedawno Bartek, nasz nadworny felietonista, autor jedynego w swoim rodzaju "Z nosem przy ekranie". Siedzieliśmy akurat w knajpie, a jakże, i zastanawialiśmy się, jak zdobyć większy kawałek świata. "Ciągle tylko piszesz w knajpach, oglądasz seriale w pociągach, gdzieś chodzisz, ludzi spotykasz. Na twoim miejscu pisałbym o tym. I o serialach". Pomyślałam więc, że napiszę. Ale…
Bartku, drogi Bartku…
Chcesz zobaczyć całą prawdę o tym, jak oglądam seriale? Nie zobaczysz. Wy również nie zobaczycie żadnej prawdy, Czytelnicy najmilsi i Czytelniczki wspaniałe. Prawda nie nadaje się do mediów. Nawet jeśli nie mówimy o prawdziwych mediach, a tylko o Serialowej. Prawda jest nudna. Prawda zawiera rozczochrane włosy i dresy, które pamiętają początki "Rodziny Soprano". Prawda nie jest sexy. Nie nadaje się do niczego.
Dwa pierwsze tygodnie nowego sezonu to koszmar, zwłaszcza jeśli człowiek chce obejrzeć wszystko, a nie ma 48-godzinnej doby. Zerka więc jednym okiem na kolejną fatalną nową komedię, drugim na niedokończony tekst, który miał być gotowy wczoraj. Ma ochotę rzucić to wszystko w pierony i jechać w Bieszczady albo na ryby, albo gdziekolwiek. Pojawia się głupia myśl, że może by tak coś zjeść, może posprzątać, może wyjść sprawdzić, czy Wawel jeszcze stoi. Ale znika, oczywiście, że znika, szybko zastąpiona przez coś, co właśnie mignęło na ekranie. Przez coś cudownego, okropnego, nierealnego. Przez coś, czego nie spodziewaliśmy się w tym miejscu i w tym czasie.
I tak znów zapomina się o całym świecie i brnie się w tę przygodę pełną scenariuszowych potknięć, przykrych niespodzianek, ale też zadziwiającego geniuszu i zaskakujących wspaniałości, które spadają z ogromną siłą i przewracają wszystko do góry nogami. Chcecie zajrzeć za kulisy? OK. Macie kulisy. I nie żądajcie ich ode mnie więcej. Żartuję. Będą co tydzień.
W tej drugiej rzeczywistości…
…Miley Cyrus prowadziła "Saturday Night Live". Zamierzałam ten odcinek zbojkotować, bo czemu niby miałabym zgadzać się na istnienie czegokolwiek, w czym występuje Miley Cyrus. Przekonała mnie Paulina Kozłowska, której niestraszny był nawet odcinek z Bieberem (no dobrze, też go widziałam. Ale nie chciałam, naprawdę nie chciałam!).
Okazało się, że ta Miley to całkiem fajna dziewczyna, która ma spory talent komediowy. A i skecze nie były najgorsze – to już drugi raz w tym sezonie! Wszystkie seriale o Hillary Clinton, których nie będzie. Mama z Connecticut, która gra w GTA. "We Did Stop (the Government)". Powoli zaczynam się też przyzwyczajać do myśli, że "Weekend Update" będzie musiał obyć się bez Setha Meyersa. Cecily Strong pewnie jeszcze przez jakiś czas nie opanuje zestawu sztuczek, składającego się ze służących za komentarz pauz, spojrzeń i mrugnięć do kamery, ale wszystko przed nią. I te żółwiki na koniec… Lubię to!
W "Homeland" padło pytanie…
…czy normalną rzeczą jest ucieczka z domu do wariatkowa. Ano nie jest, zwłaszcza że w tym czasie inna bohaterka nie marzy o niczym innym, jak o podróży w drugą stronę. Po odcinku 3×02 chyba nie tylko ja wróżę już kolejne nagrody dla Claire "I'm fucking Zen!" Danes – można nie lubić jej postaci, można czuć się zirytowanym, oglądając kolejne jej wybuchy, ale ona gra po prostu wyśmienicie.
Co ciekawe, zupełnie mi w dwóch tegorocznych odcinkach "Homeland" nie brakowało Brody'ego. Istnieje gdzieś jeszcze – OK, przestał istnieć – też OK. Bez niego serial nic dla mnie nie traci, a być może nawet lekko zyskuje. Też tak macie?
W "Downton Abbey"…
…jak zwykle jedli, pili, wyglądali pięknie i prowadzili wyrafinowane konwersacje. Nic nie zapowiadało zwrotu akcji, ale na szczęście mam Twittera, który informuje mnie o takich sprawach na długo zanim mam szansę je zobaczyć na własne oczy. Siedziałam więc dobre pół godziny jak na szpilkach, wyczekując, kiedy TO się stanie.
I choć do teraz nie wiem, co sądzić – część mnie chciałaby wrócić do stanu, kiedy jeszcze tego nie widziałam – w jakiś sposób podziwiam odwagę Juliana Fellowesa. Wbił kij w mrowisko. Zburzył starannie budowany ład. Pokazał, że wszystko jest możliwe. Nie odbieram wątku, o którym mowa, jako niepotrzebnej sensacji, przeciwnie, myślę, że Fellowes pokazał go z wielkim wyczuciem i ciekawa jestem, w jaki sposób bohaterowie uporają się z konsekwencjami.
Tymczasem Emily wciąż się mści…
…a ja wciąż z przyjemnością patrzę na "Revenge". Nie jest to jeszcze powrót do poziomu z 1. sezonu – w "Sin" za dużo było sentymentów, pustego gadania, a i rodzinne dramaty Graysonów można by dawkować z większą rozwagą. Ale znów odzywa się we mnie dawna chęć kibicowania Emily (tak, mimo wszystko!) w jej zemście, znikło za to wrażenie, że tracę 40 minut życia.
Nie mogę się napatrzeć na Karine Vanasse, która po zrzuceniu błękitnego mundurku Pan Am nie tylko nic nie straciła ze swojego uroku, ale jest wręcz jeszcze piękniejsza i zdecydowanie bardziej interesująca.
Czekałam na sprawę związaną z NSA…
…w "The Good Wife" i jestem zachwycona. Jestem zachwycona, bo oto zaczynamy 5. sezon, zbliżamy się do 100. odcinka, a oni wciąż potrafią z fantastyczną świeżością podchodzić do czegoś tak banalnego, jak sprawy tygodnia. Serio, pokażcie mi drugi taki procedural, a zacznę go oglądać jeszcze dziś. W odcinek "The Bit Bucket" wkradło się trochę chaosu, nie jestem też przekonana, że podsłuchiwanie ludzi przez NSA odbywa się właśnie w ten sposób ("Hej! Pozywają nas!"), ale oglądało się to pysznie.
Co więcej, to jeszcze nie koniec – to dopiero początek. W Lockhart Gardner zapowiada się trzęsienie ziemi, i to porządne, bo nadchodzące nie z jednej strony, a kilku naraz. Nie potrafię sobie wyobrazić, do czego to wszystko zmierza i kto jak skończy, ale mam wrażenie, że w tym sezonie zmieni się wszystko. Najbardziej obawiam się o Willa i Diane – jeśli nawet ich relacja nie przetrwa tego chaosu, trzeba będzie zapytać, jak żyć. I gdzie był Bóg.
A co Wy już widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie na Twitterze, bo to właśnie na Twitterze ekipa Serialowej toczy "na żywo" dyskusje o tym, co ogląda. Zapraszam.
I pamiętajcie – widzimy się za tydzień. W tym samym miejscu, o tej samej porze.