"Suits" (3×10): Kłamstwa, romanse i brak dyplomu
Mateusz Madejski
19 września 2013, 11:54
Za nami letni finał serialu o prawnikach i jednym nie-prawniku. Ostatnie odcinki dały nam solidną dawkę emocji i trochę melodramatyzmu. Ale najlepsze w "Suits" ciągle przed nami. Spoilery.
Za nami letni finał serialu o prawnikach i jednym nie-prawniku. Ostatnie odcinki dały nam solidną dawkę emocji i trochę melodramatyzmu. Ale najlepsze w "Suits" ciągle przed nami. Spoilery.
Nie ukrywam, że w letnich odcinkach serialu stacji USA podobało mi się prawie wszystko. Prawie, bo ciągnąca się historia miłosna Mike'a i Rachel była naprawdę irytująca. Rozumiem, że ich perypetie miały przyciągnąć młodszego widza, ale większość ich dialogów była zbyt infantylna jak na porządny dramat.
Jednak nie licząc romansowego wątku, było naprawdę nieźle. Serial wyraźnie dojrzał, główni bohaterowie zresztą też. Nawet Harvey wyraźnie przestał być emocjonalnym dzieckiem. Główną osią "Suits" była nieudana fuzja nowojorskiej kancelarii z londyńską firma oraz sprawa morderstwa, o które oskarżono klientkę Harveya (Michelle Fairley). Oba wątki zresztą zaczęły się szybko przenikać.
Pierwsze odcinki trzeciego sezonu miały też coś w rodzaju tematu przewodniego. Była nim lojalność. W skrócie – Harvey uważał, że Mike okazał się wobec niego nielojalny, uznał też, że Jessica nie jest już po jego stronie. Wobec tego zaczął ją ogrywać i w końcu… to Jessica uznała, że Harvey nielojalny wobec niej… I tak dalej. Było to o tyle ciekawe, że przecież w kancelarii każdy zawsze ogrywał każdego. Tym razem jednak do tych gier i gierek nowojorscy prawnicy zaczęli podchodzić bardzo emocjonalnie. Na szczęście nie na tyle, by "Suits" zmienił się w patetyczny serial o depresji ludzi korporacji.
Najlepszą rzeczą w trzecim sezonie była ewolucja bohaterów. Jak już wspomniałem, u Harveya zaczęły się pojawiać oznaki dojrzewania. Co prawda, jak to ujął Mike, Harvey pod względem dojrzałości nigdy nie skończył szkoły średniej, ale zaryzykowałbym tezę, że niebawem zostanie dopuszczony do "emocjonalnej matury". Największą przemianę przeżył jednak Louis Litt. Do niedawna był zakompleksionym korporacyjnym killerem, który uwielbiał się wyżywać na współpracownikach. W trzecim sezonie stał się całkiem znośnym dziwakiem. Do tego każdy odcinek zawierał krótki skecz z jego udziałem. Obstawiam, że większość tych skeczy "robiła dzień" widzom "Suits".
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Donnie. Dla mnie to ona była najciekawszą postacią trzeciego sezonu. Donna od początku "Suits" właściwie nie miała życia prywatnego, chociaż na brak zainteresowania ze strony mężczyzn nigdy nie narzekała. Czemu więc była sama? Cóż, nie łączyła pracy i przyjemności, a że w pracy była cały czas… Jednak tym razem Donna złamała swoje zasady i wdała się w gorący romans z prawnikiem z londyńskiego biura. Oczywiście się sparzyła. Okazało się że angielski prawnik romansem rozgrywał swoje sprawy, wyjątkowo brudne zresztą. Został za to jednak dotkliwie ukarany, co jeszcze raz dowiodło, że Donna nie jest kobietą, z którą warto zadzierać.
Trzeci sezon zakończył się miło i romantycznie. Kancelaria w końcu wyszła z nieudanej fuzji z Anglikami. Sprawa o morderstwo potoczyła się po myśli Harveya. Ten ostatni wygrał też potyczkę ze swoim odwiecznym rywalem – Travisem Tannerem. Zarówno Harvey, Mike, jak i nawet Louis zaczęli też odnosić sukcesy w życiu prywatnym. Natomiast sprawa braku dyplomu Mike'a w trzecim sezonie właściwie zupełnie gdzieś znikła. Co najwyżej Harvey wykorzystywał ten fakt, by dogadać parę razy swojemu protegowanemu. Jednak w kolejnych odcinkach to się zmieni, bo Louis właśnie poznał sekret Mike'a.