"Peaky Blinders" (1×01): Gangi Birmingham
Andrzej Mandel
15 września 2013, 19:03
Nowość BBC Two udowadnia, że w serialach historycznych Brytyjczycy nie mają sobie równych. W kryminalnych też. Spoilery.
Nowość BBC Two udowadnia, że w serialach historycznych Brytyjczycy nie mają sobie równych. W kryminalnych też. Spoilery.
Może "Peaky Blinders" nie wydaje się (jeszcze) serialem wybitnym, ale na pewno jest serialem dobrze zrobionym. Oglądając go, można wręcz fizycznie odczuć brud tamtych czasów, gdy na ulicach zalegało błoto, a w fabrykach nikt nie przejmował się ekologią. Za to przestępcy przejmowali się sobą nawzajem, kultywując więzi wyniesione z okopów.
"Peaky Blinders" przyciąga atmosferą tamtych czasów, gdy z IRA walczono każdą dostępną metodą (pamiętajmy, że właśnie w 1919 roku zaczęło się irlandzkie powstanie, które doprowadziło w 1921 do niepodległości Irlandii) i motywy historyczne na pewno będą bardzo ważne. Pojawia się w tle sam Winston Churchill (jeszcze bez nieodłącznej pary – cygara i whisky), który faktycznie zajmował się w owym czasie problemami powiązanymi z Irlandczykami i komunistami.
Problemem dla niektórych może być to, jak "Peaky Blinders" wprowadza nas w serialową historię. Nie ma tu pośpiechu, w pierwszym odcinku dostajemy zaledwie zarys wszystkich wątków, czasu starcza raptem na wprowadzenie trzech najważniejszych postaci.
Główny bohater serialu, Tommy Shelby (Cillian Murphy), jest przywódcą Peaky Blinders, gangu zajmującego się wszystkim, od zakładów po przemyt broni dla komunistów. C.I. Chester Campbell (Sam Neill) to policjant wysłany przez Churchilla do oczyszczenia Birmingham. Ma doświadczenie i wie, jak czyścić, ale Churchill mu przypomina w świetnej scenie, że "Anglia to nie Irlandia, trup wrzucony do rzeki, wypływa w gazetach". I jeszcze mamy tajemniczą kobietę – Grace (Annabelle Wallis), która przebojem zdobywa pracę w ulubionym barze Tommy'ego, a wiele łączy ją z Campbellem.
Ta powolność wprowadzania postaci, poświęcanie czasu na budowanie nastroju (przygnębiającego) tamtych czasów i parę innych szczegółów przywodzi na myśl "Gangi Nowego Jorku", z tą różnicą, że tu nie ma czasu na to, by przysnąć…
Choć nikomu tu nigdzie się nie spieszy, dostajemy pełnokrwistą intrygę, a Brytyjczycy potwierdzają, że potrafią świetnie kręcić seriale osadzone w historycznych realiach. Dbałość o szczegóły przesłania polityczną poprawność, dzięki czemu wszyscy palą, spluwają, a prostytutki świadczą usługi bezpośrednio na ulicach. I bynajmniej nie jest to tylko kwestia upadku obyczajów zaraz po Wielkiej Wojnie – tak wyglądał świat, za którym tęsknie wzdychają miłośnicy liberalizmu i państwa ograniczonego do roli nocnego stróża. A emancypacja to nie tylko biura, ale (a może nawet przede wszystkim) także i gangi.
Jeszcze nie można powiedzieć, że "Peaky Blinders" to serial wybitny. Ale na pewno jest to serial, który będę oglądać. Brytyjczycy mnie nie zawiedli, zrobili coś, co ogląda się dobrze. Nawet jeżeli mnogość akcentów czasem nieco przeszkadza w rozumieniu wszystkiego…