"Szklana kopuła" to skandynawski kryminał, który podbija Netfliksa. Sprawdzamy, jak wypadł – recenzja
Kamila Czaja
17 kwietnia 2025, 18:21
"Szklana kopuła" Camilli Läckberg to osadzony w ponurej wiosce szwedzki kryminał o porywaczu dziewczynek i o profilerce, która ma osobiste powody, by go dopaść. Brzmi dość znajomo?
"Szklana kopuła" Camilli Läckberg to osadzony w ponurej wiosce szwedzki kryminał o porywaczu dziewczynek i o profilerce, która ma osobiste powody, by go dopaść. Brzmi dość znajomo?
Kolejny skandynawski kryminał, kolejny szczyt popularności na Netfliksie. "Szklana kopuła" ("Glaskupan"), szwedzka sześcioodcinkowa produkcja, nie musiała się jakoś szczególnie starać. Sama popularność gatunku, tu jeszcze wzmocniona nazwiskiem znanej pisarki Camilli Läckberg za sterami, sprawia, że Polska oglądałaby bez względu na serialową jakość. Tylko czy warto? Czasy, kiedy każde nordic noir było wydarzeniem, minęły, ale czy to znaczy, że należy się z tym bez narzekania pogodzić?
Szklana kopuła – o czym jest szwedzki serial Netfliksa?
"Szklana kopuła" należy do tych seriali, o których nie mam do powiedzenia wiele szczególnie złego, ale – pechowo – wiele dobrego też nie. Ot, powtórka ze znanych motywów, uzupełniona klimatem szwedzkiej wioski, do której wraca mieszkająca na stałe w Stanach profilerka i wykładowczyni, Lejla (Léonie Vincent, "Trolösa"). Przyjazd na pogrzeb adopcyjnej matki, ze względu na silną więź z adopcyjnym ojcem, Valterem (Johan Hedenberg, "Przełom"), okaże się traumatycznym przeżyciem. Kobieta w dzieciństwie spędziła wiele miesięcy porwana przez do dziś niezłapanego dręczyciela. Gdy współcześnie znika córka jej dawnej przyjaciółki, demony odżywają, a Lejla z pomocą Valtera chce wyjaśnić sprawę.
Na drodze do odkrycia prawdy poza sprytnym przestępcą, będącym zawsze krok przed śledczymi, stanie Tomas (Johan Rheborg, "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai"), brat Valtera, którego zastąpił go na czele lokalnej policji. Pełen kompleksów wobec szanowanego w społeczności starszego brata, uwikłany w sprawę bardziej, niż się wydaje, popełniający błędy i niepotrzebnie agresywny, długo nie będzie chciał przyznać, że nowa sprawa może wiązać się z tamtą sprzed dwóch dekad.
Inna sprawa, że są liczne tropy, którymi można podążać w rozmaitych kierunkach. Wszak mieszkańcy Granås, zwłaszcza lokalni chuligani o faszystowskich naleciałościach, zrobią wiele, by zatrzymać rozbudowę kopalni, za którą odpowiada Said (Farzaneh Arastoo), ojciec zaginionej dziewczynki. Z nieba spadają martwe ptaki. Od czasu do czasu Lejlę zaczepia też pracujący przy poszukiwaniu zaginionych Martin (Oscar Töringe, "Ruchome piaski"), co najmniej podejrzany dla każdego, kto widział kiedyś serial kryminalny (i tylko szkoda, że nie dla rzekomo tak dobrej profilerki). Będziemy więc odhaczać poszczególne motywy i skreślać podejrzanych, aż wyjdzie na jaw – fakt, że pod pewnymi względami druzgocąca – prawda.
Szklana kopuła może kusić samą zagadką kryminalną
Na papierze "Szkolna kopuła" to całkiem dobrze wykoncypowana intryga. Jeśli przyjrzeć się rozwijaniu śledztwa, można docenić, że przemyślano to, jak utrzymać nas przy ekranie do końca główną zagadką. Faktycznie chciałam wiedzieć, kto porywa dziewczynki, a choć pod pewnymi względami odpowiedź okazała się przewidywalna, miała swój ciężar. Może próby wmówienia nam alternatywnej wersji trwały tu nieco zbyt długo i za intensywnie, przez co tym bardziej wiedziało się, że na pewno nie ta osoba jest winna, ale i tak prawidła gatunku zostały zrealizowane sprawnie.
Problem w tym, że poza najbardziej podstawowym "zobaczę, jak się to skończy", ewentualnie "zobaczę, czy właśnie tak się to skończy", inne kwestie nie skłaniały do pozostania przy "Szklanej kopule". Sama miejscowość z jej ponurymi mieszkańcami została zaledwie naszkicowana, a główne postaci reprezentują raczej znane typy niż złożone charaktery. Nawet Lejla, chociaż powinna swoją traumą wzbudzać silne emocje, właściwie snuje się po ekranie, popełniając masę głupich błędów, będących w sprzeczności z jej dorobkiem. Zresztą ileś postaci zalicza poważne, nieuzasadnione niczym wpadki, które są tu chyba po to, żeby udało się poprowadzić fabułę w zamyślony sposób.
Chociaż więc same pomysły w teorii wydają się w porządku, to efekt na ekranie okazuje się zadziwiająco nijaki. Sporo jest seriali, które zapominam szybko po obejrzeniu, ale mniej kryminałów, o których oglądaniu zapominam… w trakcie. Jeśli pauzowałam odcinek i przez chwilę musiałam zająć się czymś innym, po jakimś czasie odkrywałam otwartą kartę w przeglądarce i uświadamiałam sobie, że zatrzymałam się na scenie, która powinna być poruszająca. Widocznie nie była, jako i cała "Szklana kopuła".
Szklana kopuła – czy warto oglądać kryminalny serial?
Widziałam w sieci narzekania na 1. odcinek, podobno nudny i przewidywalny. Tymczasem mnie akurat początek się podobał. Jego realizacyjna surowość, gdy wraz z Lejlą poznawaliśmy na nowo Granås, powoli dostrzegając frustrację i zniechęcenie mieszkańców, wydała mi się założonym minimalizmem, zmuszeniem widzów do czytania między wierszami w tej chłodno prowadzonej opowieści. Z czasem jednak uznałam, że to nie tyle celowa surowość, ile brak pomysłu na to, by jakkolwiek wyróżnić serial spośród masy podobnych. W efekcie, z każdym odcinkiem bardziej, dominowała raczej przypadkowa nuda niż zaplanowana wizja artystyczna.
Najłatwiej przyjdzie mi chyba ocenić serial przez uszeregowanie z innymi szwedzkimi premierami ostatnich miesięcy. "Szklana kopuła" jest lepsza niż irytujące "Morderstwa w Åre", a słabsza od przemyślanego "Przełomu". I obejrzałam ją mimo wszystko z mniejszym oporem niż ten, który mnie pokonał, kiedy próbowałam kiedyś Läckberg czytać. Jeżeli ktoś lubi gatunek i nie oczekuje, że za każdym razem dostanie "Most nad Sundem" czy "Forbrydelsen", może zobaczyć, ale w razie odpuszczenia seansu, nie straci odznaki honorowego miłośnika skandynawskich kryminałów, bo za tydzień nikt nie będzie z tego tytułu odpytywał, a "Szklana kopuła" pewnie szybko ustąpi miejsca kolejnemu hitowi z mroźnej taśmy.