"Próba generalna" w 2. sezonie przeprowadza obłędnie udany eksperyment – recenzja serialu HBO
Jacek Werner
21 kwietnia 2025, 10:02
"Próba generalna" wraca z 2. sezonem. Nathan Fielder sprawdzał już, czy jednorazowe życiowe chwile można przeżyć wielokrotnie. Teraz podnosi stawki i wykorzystuje tę samą metodę, by… zapobiec katastrofom lotniczych.
"Próba generalna" wraca z 2. sezonem. Nathan Fielder sprawdzał już, czy jednorazowe życiowe chwile można przeżyć wielokrotnie. Teraz podnosi stawki i wykorzystuje tę samą metodę, by… zapobiec katastrofom lotniczych.
Zastanawialiście się kiedyś, jak wiele samolotów pasażerskich rozbija się przez negatywny vibe w kokpicie? Ja też nie. Za to kanadyjski komik myślał o tym intensywnie – i w 2. sezonie serialu "Próba generalna" postanowił, że za duże pieniądze od HBO (jak non stop podkreśla) sprawdzi, ile podniebne nieporozumienia mają wspólnego z tymi przyziemnymi. Wnioski zaskakują. Mało tego: żadna symulacja nie przygotowałaby by was na to, co Nathan Fielder upichcił w nowej serii. Widziałem przedpremierowo wszystkie sześć odcinków. I mam przemyślenia.
Próba generalna sezon 2 – kontrowersyjny serial powraca
Przed paroma laty Fielder zrobił w streamingu niemałą furorę, przeprowadzając debiutancką "Próbę generalną". W serii surrealistycznych komediowych dokumentów sprawdzał, czy da się przygotować na chwile, które rodzą w nas największe napięcia, poprzez przeżycie ich dziesiątki razy – w obsesyjnie spreparowanych warunkach, uwzględniwszy każdy możliwy outcome. Jak wszystko w dorobku Fieldera, pomysł na oswojenie z nieprzewidywalnością społecznych relacji niósł zawoalowane wnioski – i zarazem fundamentalny dowcip całego projektu. Ten, co bardzo ciekawe, wielu odbiorcom – nieprzygotowanym na humor twórcy kultowego "Nathan For You" – mógł umknąć.
Dokładnie tak stało się przy części publikacji poświęconych 1. sezonowi. Powątpiewano w nich w sens radzenia sobie z życiowymi trudnościami przez poznanie wszystkich wyjściowych wariantów, ale nie dostrzegano wcale, że serial HBO wizji "prób generalnych" nie sprzedawał wcale na serio, a z pełną autoironią – z przekonaniem, ze skrobią one tylko po powierzchni prawdziwych, "ludzkich" interakcji, których przetestować się po prostu nie da. I być może nie powinno. Cały "problem" polegał zaś na tym, że narrator (Fielder-człowiek lub Fielder-postać – trudno było stwierdzić) ich fundamentalnie nie rozumie. Stąd zresztą fakt, że im dalej w 1. sezon, tym mocniej eksperyment "Próby generalnej" zaczynał się wykolejać – świadomie czy nie. Na koniec zostawił zaś z fascynującym kłębkiem półwniosków i przekonaniem, że prawdziwym sensem próby generalnej byli co najwyżej "przyjaciele, których poznaliśmy po drodze", a nie żadne gładkie w przesłaniu meritum. Przyznacie: trudno o reality show, które lepiej obrazowałoby nazwę tego telewizyjnego gatunku.
Próba generalna sezon 2 – o czym są nowe odcinki?
W 2. sezonie "metoda Fieldera" odsuwa się od równie zawiłych konstrukcji – i prowadzi eksperyment po znacznie bardziej ułożonym torze. Nie zrozumcie mnie źle – scenariusze, które komik snuje w kontynuacji swego docu-comedy znów prowadzą w szalenie zaskakujące odnogi, które będziecie śledzić z rozdziawionymi ustami, a których ja tu z całą pewnością nie zdradzę. Mogę tylko powiedzieć, że nie mogę doczekać się obserwowania redditowych dyskusji, które narosną każdego tygodnia wokół tych odjechanych odcinków, pełnych szalonych dygresji i makiawelicznego humoru.
Nadrzędne pytania następnej fazy dziwacznego komediowo-filozoficznego projektu tyczą się katastrof lotniczych. Fielder przesiaduje w replice baru, którą zbudował w 1. sezonie na potrzeby symulacji pub quizu i pyta, czy dałoby się unikać ich z większym powodzeniem przez poprawienie asertywności i komunikatywności w kokpicie. W języku "Próby generalnej" oznacza to więcej symulacji, więcej grup focusowych, zawiłych ustawek i inscenizacji. Wątpliwość jest jeszcze jedna: czy będzie w tym jakakolwiek komedia. W końcu inwestując w "Próbę generalną" HBO miało do niego tylko jedno zastrzeżenie: ma być śmiesznie.
Śmiesznie na szczęście jest – i to bardzo. Bardziej niż w 1. sezonie. Ale nie tylko. Bo choć Fielder i jego ekipa odpinają wrotki i znów produkują najdziwniejsze scenariusze, wychwytują najdrobniejsze niezręczności i przyssiewają do nich jak neurotyczne pijawki, obserwatorsko dzieje się tu jeszcze więcej.
"Próba generalna" bardzo ciekawie dotyka kwestii neuroróżnorodności i sprawdza, jak większa świadomość wobec niej odbija się na środowisku awiacyjnym. Fielder zwraca uwagę m.in. na paradoks, z jakim mierzą się piloci: choć ryzykują życiem, przyznanie i odpowiednie wentylowanie napięcia może zostać potraktowane jako okoliczność pozbawiająca uprawnień do wykonywania zawodu. Wiele z tych spostrzeżeń komik testuje zresztą na sobie – w bardzo nieoczekiwany sposób.
Próba generalna sezon 2 – czy warto oglądać serial HBO?
Szukając klucza do uniwersalnej komunikacji, sam narrator, twórca i reżyser w jednym okazuje się i podmiotem, i przedmiotem własnego badania. Po drodze pojawiają się zatem odniesienia do jego wcześniejszych prac – prowokacyjnego "Nathan For You" i znakomitego dramatu "The Curse" od Showtime i studia A24, w którym eksponował fałsz, na jakim opiera się całe rusztowanie reality shows – można wręcz powiedzieć, że w "Próbie generalnej" buduje tę konwencję od nowa. "Nie wiem, co to wszystko znaczy, ale to interesujące" – mówi na koniec jednego odcinka. I na te słowa warto zwrócić uwagę, bo w świecie skupionego na łatwej sensacji "realizmu telewizyjnego" jest z reguły dokładnie na odwrót.
Jeśli zniechęcają was kontrowersje, które otaczały ostatni odcinek 1. sezonu, wiedzcie, że Fielder krótko się do całej kwestii odnosi – otrzymuje też drobną, acz wartą uwagi ekspertyzę psycholożki. Jeśli problem jest bardziej przewlekły, bo po prostu nie trafia do was humor kanadyjskiego komika, 2. sezon "Próby generalnej" zapewne niczego pod tym względem nie zmieni – przynajmniej w wymiarze komediowym.
Aczkolwiek ja, na waszym miejscu, nawet wtedy dałbym Fielderowi szansę do przeprowadzenia na was swego dziwacznego badania. Koniec końców, mamy tu do czynienia nie tylko z komedią absurdu i kapitalną prowokacją, a przede wszystkim naprawdę innowacyjnym, wielowektorowym eksperymentem – również w kwestii odbioru telewizyjnych formuł – który zalicza tym razem naprawdę udane lądowanie.