"Falling Skies" (3×01-02): Dobry powrót Masonów
Andrzej Mandel
13 czerwca 2013, 20:12
"Wrogie niebo" wróciło w naprawdę dobrej formie. Co ważne, cliffhanger z końcówki 2. sezonu wciąż jest w niejakim zawieszeniu. Spoilery.
"Wrogie niebo" wróciło w naprawdę dobrej formie. Co ważne, cliffhanger z końcówki 2. sezonu wciąż jest w niejakim zawieszeniu. Spoilery.
W finale 2. sezonu "Falling Skies" pojawili się nowi Obcy i nie było jasne – sojusznik czy wróg. Pierwsze sceny 3. sezonu zdawały się sugerować, że to sojusznicy, ale pewności (na szczęście) mieć nie można. W końcu to Obcy i ich logika może być odmienna.
Przez siedem miesięcy, jakie w serialowym świecie minęło od finału poprzedniego sezonu, wiele się zmieniło. Tom Mason (coraz lepszy Noah Wyle) został prezydentem Charleston i tego, co zostało z USA. Rodzi to wiele komplikacji, szczególnie w sytuacjach, w których Tom siada na konia i rzuca się w bój. A to nie jedyne zmiany w jego życiu.
Wojna z Warlordami i Skittersami, w której ludzie mają wsparcie nowych Obcych – Womów i zbuntowanych Skittersów – przybrała w tym czasie na sile. Ale ludzie zaczynają odnosić sukcesy i to właśnie one są przyczyną, dla której Warlordowie umieszczają w Charleston szpiega. Widać już, że sporo będzie działo się wokół tego wątku. Pierwsze domysły, że nieświadomym kretem może być Hal Mason wydają się być nietrafione, ale wątek jego dziwnej relacji z Karen, która stała się nowym Warlordem robi się coraz bardziej interesujący.
Wydaje się, że w ogóle cały serial dostał na początku 3. sezonu mocnego kopa. Jest mniej patetycznych przemów, więcej akcji i porządnych dialogów, a jeżeli można się do czegoś przyczepić w tym temacie to do tego, że jest o wiele za mało jest Pope'a (Colin Cunningham). Jego zwariowane pomysły i przerysowana wręcz ksenofobia dostarczają rozrywki i mocno ożywiają akcję.
W zamian dostajemy jednak inne, ciekawe wątki, które chwilami wyglądają, jakby pisał je David Lynch do spółki z Stephenem Kingiem. Sceny, w których dopiero co urodzona córeczka Toma i Anne zachowuje się, jakby była o wiele starsza niż by wskazywał na to jej wiek, budzą ciarki i rodzą pytanie, co z tego wyniknie. Szczególnie, że nie wiadomo, którzy Obcy odpowiadają za te zmiany.
Rewelacją dla mnie był występ Roberta Seana Leonarda (tak, poczciwy doktor Wilson z "House'a"), który znakomicie wypadł w roli speca od elektryki i atomistyki z poważnymi fobiami społecznymi. Miałem wrażenie, że oglądam człowieka, który powinien być na silnych lekach i myślę, że o to właśnie chodziło.
Całość premiery 3. sezonu oceniam bardzo dobrze. Wątki zazębiają się ciekawie, poprawił się sposób ich prowadzenia (mniej patosu, więcej scen jakby z zupełnie innej beczki), a całość wygląda na starannie przygotowaną. Jeżeli można się do czegoś przyczepić, to do tego, że wszystko jest cholernie amerykocentryczne, ale od amerykańskich twórców trudno wymagać, aby przejmowali się Europą. Poza tym nie odbiera to przyjemności oglądania.
Z niecierpliwością czekam więc na kolejne odcinki. Wygląda na to, że ten sezon może być naprawdę mroczny, a to właśnie lubię.