"Złotko" to krwawy komediodramat z zabójczą Ellą Purnell – recenzja mrocznego serialu SkyShowtime
Kamila Czaja
2 stycznia 2025, 15:43
"Sweetpea" (Fot. Sky Atlantic)
"Złotko" należy do tych seriali, które byłyby bardzo oryginalne, ale dekadę temu. Czy dziś ta historia nieśmiałej morderczyni ma do zaoferowania coś poza mocną rolą Elli Purnell?
"Złotko" należy do tych seriali, które byłyby bardzo oryginalne, ale dekadę temu. Czy dziś ta historia nieśmiałej morderczyni ma do zaoferowania coś poza mocną rolą Elli Purnell?
Młoda, nieśmiała dziewczyna odkrywa w sobie żądzę zabijania. Takie streszczenie nie zachęcało mnie szczególnie do seansu, brzmiało jak coś w minionej telewizyjnej ery, gdy Dexter (sprzed sterty prequeli i sequeli) hasał po ekranie. Albo trochę bliższe, ale też już oswojone czasy, z "Obsesją Eve", "Już nie żyjesz", "Siostrami na zabój". Ewentualnie zapowiedzi nasuwały mi na myśl jeszcze "Wednesday" dla dorosłych. Nie byłam więc przekonana, czy brytyjskie "Sweetpea", w polskiej wersji "Złotko" (taki tytuł nosi też polskie wydanie powieści C.J. Skuse, na której oparto serial), ma do zaaferowania coś nowego.
Złotko – o czym jest serial Sweetpea z Ellą Purnell?
Produkcja Sky, u nas z trzymiesięcznym opóźnieniem startująca na platformie SkyShowtime, to w założeniu połączenie czarnej komedii i dramatu. Nie znam książki, chociaż z opisu wydaje się nawet bardziej pokręcona niż adaptacja, w której Kirstie Swain ("Ucieczka") sporo podobno pozmieniała w stosunku do oryginału. Ale serial też jest w założeniach nieźle absurdalny. Rhiannon Lewis (Ella Purnell, "Fallout"), recepcjonistka w gazecie, z traumą prześladowań z czasów szkolnych, zdystansowaną, mieszkającą za granicą siostrą i niezaangażowanym potencjalnym chłopakiem, Craigiem (Jon Pointing, "Starstruck"), daje wszystkim sobą pomiatać. I chociaż w myślach tworzy listę osób, które chciałaby zabić, to pokornie znosi swój los osoby popychanej (także dosłownie), pomijanej, niemal niewidzialnej.
Tragiczne okoliczności sprawiają, że w Rhiannon coś pęka i dziewczyna wciela mordercze rozważania w czyn. I to nie raz. A że jej gazeta będzie prowadziła dziennikarskie śledztwo w sprawie zbrodni, morderczyni znajdzie się w środku poszukiwań sprawczyni, którą jest ona sama. Na dodatek wpadnie w oko początkującemu reporterowi (Calam Lynch, "Bridgertonowie"), wreszcie dostanie też okazję, by zaimponować naczelnemu (Jeremy Swift, "Ted Lasso"). I tylko spotykanie w okolicy Julii (Nicôle Lecky, "Mood"), dawnej licealnej nemezis, prześladującej Rhiannon, a teraz epatującej swoim idealnym życiem, przywołuje demony, z którymi antybohaterka serialu chętnie poradziłaby sobie odkrytą właśnie krwawą metodą.
Wszystko to brzmi, jakby miało być co najmniej interesująco, nawet jeśli całość oparto na konwencji wymagającej przyjęcia z całym dobrodziejstwem inwentarza. Problem w tym, że mnie jakoś zupełnie nie wciągnęło, chociaż nie uważam, że to szczególnie zły serial, nad którym chciałabym się znęcać, wypunktowując wady. Nie ma ich wcale tak wiele, przynajmniej tych wyraźnych.
Jest to jednak równocześnie serial zaskakująco, jak na gatunek i pomysł wyjściowy, nijaki. Konwencji, w tym mrocznej scenografii i kolejnych makabresek, starcza na krótko, a potem po prostu oglądamy, jak bohaterka zabija i próbuje uniknąć złapania przez szybko wpadającą na jej trop policjantkę (Leah Harvey, "Fundacja"), której jednak nikt nie słucha, bo jest Rhiannon swojego komisariatu.
Złotko to czarna komedia i dramat o zemście
Konfrontacje tych dwóch kobiet są jedną z jaśniejszych (chociaż mrocznych) stron serialu, bo podobieństwo doświadczeń i frustracji uzupełnione zostaje zasadniczą różnicą: tym, co każda z nich ze swoją chęcią zemsty robi. Z innych zalet: Purnell jest niewątpliwie świetna, celowo przerysowując swoją specyficzną postać, ale i subtelniej pokazując jej przejście od zahukanej myszki do kobiety coraz większego sukcesu. Głos, postawa, spojrzenie – aktorka, mająca dobry, falloutowy rok, tu gra postać zupełnie inną, odmienną też mocno od tej z "Yellowjackets", i może pokazać spektrum warsztatu. Doskonała jest też muzyka, co nie dziwi, bo napisała ją Isobel Waller-Bridge. Trafnie, nawet jeśli niezbyt subtelnie (w którymś momencie nabierająca drapieżności Rhiannon śpiewa "Roar" Katy Perry), dobrano też piosenkowe hity słyszane w serialu.
Niestety poza powyższymi widzę niewiele plusów. Zdaję sobie sprawę, że to nie ma być realistyczny serial, ale nienaturalność relacji między postaciami wykracza chyba poza założoną konwencję. Większość drugiego planu okazuje się zaledwie naszkicowana, a dwóch konkurentów do serca "Złotka" to też zaledwie zalążki postaci (szkoda zwłaszcza Pointinga, tak uroczego w "Smothered"). Ciekawsza, dynamiczna, okazuje się relacja Rhiannon i Julii. Był tu zresztą potencjał na intrygującą opowieść o szkolnych prześladowaniach. Czy faktycznie tamta trauma zniszczyła Rhiannon życie? A może zafiksowana na przeszłości dziewczyna ponosi część odpowiedzialności za to, co ze swoim życiem zrobiła po szkole? Zwłaszcza że Rhinanon nie okaże się taka jak jej nieśmiały wizerunek, a Julia przejdzie drogę w przeciwnym kierunku.
Złotko – czy warto oglądać brytyjski serial SkyShowtime?
Potencjał był, ale ostatecznie "Złotko" woli zwroty akcji, niekoniecznie sensowne, od pogłębiania sygnalizowanych wątków, zadowalając się kilkoma banalnymi dialogami o tym, czy źli ludzie zasługują na śmierć. Oglądałam więc dość mechanicznie, nawet jeśli przyznaję, że w połowie serial nabiera tempa. Co gorsza, oglądałam, nieszczególnie przejmując się, kto przeżyje zetknięcie ze zdeterminowaną mścicielką. Serial chwilami zdaje się też nie do końca wiedzieć, czy chce nas nakłonić do zrozumienia Rhinanon i mrocznej zabawy jej poczynaniami, czy jednoznacznie traktować ją jako zaburzoną jednostkę wymagającą już dawno specjalistycznej pomocy. Dla mnie to drugie, ale wcale nie jestem pewna, czy tak miałam myśleć przy oglądaniu.
To na razie tylko sześć odcinków, po około 45 minut, z odrobinę dłuższym finałowym. Szybko i raczej bezboleśnie mijają, nie zaszkodzi więc pewnie obejrzenie, zwłaszcza jeśli ktoś bardzo lubi Purnell i tego typu historie o kobiecej emancypacji przez przemoc. Ja jednak zdecydowanie wolałabym nadrobić w tym czasie wymienione na początku feministyczne tytuły (z "Obsesji Eve" wystarczy sezon), gdybym ich wcześniej nie widziała. Albo powtórzyć sobie seans "Obiecującej. Młodej. Kobiety" Emerald Fennell – filmu z zupełnie inną konwencją, ale pewnymi podobnymi założeniami, a przy tym bardziej świadomego, czym chce być. Kiedy więc "Złotko" wróci z zapowiedzianym 2. sezonem, a potem może z kolejnymi (cykl książkowy ma już pięć tomów), ja raczej sobie odpuszczę tę nieszczególnie zapadającą w pamięć krwawą rozrywkę.