"The Fosters" (1×01): Familijna nuda
Marta Rosenblatt
10 czerwca 2013, 20:22
Gdyby nie nazwisko producentki i nietypowy skład tytułowej rodziny, nowy serial ABC Family nie wyróżniałby się absolutnie niczym.
Gdyby nie nazwisko producentki i nietypowy skład tytułowej rodziny, nowy serial ABC Family nie wyróżniałby się absolutnie niczym.
O "The Fosters" było głośno na długo przed premierą. Za sprawczynię tego zamieszania możemy uznać Jennifer Lopez, która zdecydowała się wyprodukować serial ABC Family. Nie bez znaczenia jest też to, że zamiast pary hetero mamy dwie lesbijki.
Pilot zaczął się bardzo standardowo – bójką w poprawczaku. Z upływem czasu fabuła brnęła w jeszcze większy banał. Dobitnie pokazuje to to już pierwsza scena między Leną (Sherri Saum) a nową przybraną córką, Callie (Maia Mitchell). Można nazwać ją klasyczną, ja nazwę ją banalną. Kiedy widzimy, w jaki sposób Lena patrzy na dziewczynę, to wiemy, że nauczycielka chce dać jej szansę.
Mamy też pewność, że Callie to trudny, ale w gruncie rzeczy dobry dzieciak. Życie jej nie rozpieszczało, trafiła tam gdzie trafiła, ale gdy tylko znajdzie się w kochającej się rodzinie, to będą z niej ludzie. Zresztą wydarzenia, które mamy potem okazję śledzić, tylko potwierdzają moją tezę. Dziewczyna od samego początku usilnie pragnie spotkać się z kimś o imieniu Jude. Nie jest to bynajmniej jakiś absztyfikant, lecz jej młodszy brat, który wciąż pozostawał pod opieką ojca zastępczego. Dodajmy, że ów ojciec stosuje bardzo wątpliwe metody wychowawcze. To właśnie przez niego C. trafiła do poprawczaka, stając w obronie brata. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości co do charakteru Callie?
Reszta dzieciaków również nie jest zbyt oryginalna. Adoptowane rodzeństwo, a przynajmniej Mariana próbuje uzyskać kontakt ze swoją biologiczną matką. Matka okazuje się matką tylko z nazwy – podstępem wyłudza od swojej córki pieniądze, a potem bez żenady znika. Standard, chyba w bardziej przewidywalny sposób nie dało się tego napisać. Jedyne, co zaciekawiło mnie w tym wątku, to tabletki, które musi brać brat Mariany – Jesus. Pewne nadzieje pokładam też w biologicznym synu Stef – Brandonie (David Lambert). To właśnie w nim widzę potencjał na ciekawą postać.
Wydaje się, że scenarzyści uznali, iż główne bohaterki wyrabiają normę oryginalności. Oczywiście to pierwszy serial o dwóch mamach, ale to nie znaczy ze pozostałe postacie i wątki mają być tak beznadziejnie nieoryginalne . Lena i Stef są sympatyczne, niestereotypowe (przynajmniej z wyglądu) i miło się je ogląda. Chwała J.Lo i innym, którzy przyczynili się do stworzenia tego serialu. Jednakże dobrze byłoby, aby poza ukazaniem niestandardowej rodziny, serial niósł coś jeszcze. Jak na razie to familijny produkcyjniak, którego przewidywalność woła o pomstę do nieba. Być może się mylę i wraz z następnymi odcinkami akcja się rozwinie. Poznamy mroczne sekrety z przeszłości, może Callie sprawi, że uwidocznią się skrywane problemy. Cokolwiek, aby tylko serial stracił odrobinę lukru. Mam tylko nadzieję, że nie wmiesza się w to wszystko były mąż Stef i nie zrobi się z tego drugie "Kids Are All Right".
Nie przepadam za familijnymi klimatami, ale mimo wszystko dam "The Fosters" jeszcze szansę. Jeśli po trzecim odcinku serial nadal będą tracić banałem, bez sentymentu odpuszczę sobie oglądanie.