System PRISM jak Maszyna z "Person of Interest"?
Michał Kolanko
9 czerwca 2013, 18:03
Czy NSA podsłuchuje mieszkańców USA za pomocą systemu rodem z "Person of Interest"? Oto podobieństwa i różnice między systemem PRISM a Maszyną z tego serialu
Czy NSA podsłuchuje mieszkańców USA za pomocą systemu rodem z "Person of Interest"? Oto podobieństwa i różnice między systemem PRISM a Maszyną z tego serialu
Wiadomości o systemie PRISM ujawnione przez "Guardiana" i "Washington Post" wstrząsnęły sceną polityczną w USA. PRISM to mechanizm, za pomocą którego NSA (National Security Agency) ma zbierać informacje z najważniejszych światowych firm internetowych, od Google po Facebooka. Wcześniej "Guardian" ujawnił także, że NSA przechwytuje miliony danych telekomunikacyjnych (tzw. metadane) z sieci komórkowej Verizon. To wszystko przywodzi na myśl Maszynę z serialu CBS "Person of Interest". Ale sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, nie tylko dlatego, że o PRISM wiemy tak mało w tej chwili.
Maszyna z "Person of Interest" powstała, by rząd USA mógł zapobiegać terroryzmowi. Jak wynika z serialu, pomysł na stworzenie tego superkomputera zrodził się po 11 września, a prace nad nim prowadziła firma IFT Nathana Ingrama i Harolda Fincha. Została uruchomiona przez Fincha w 2002 roku (co widzieliśmy w odcinku "The Contingency") a została w pełni przekazana rządowi USA w 2009 roku ("Bad Code").
O genezie PRISM wiemy bardzo mało. Z informacji "Guardiana" i "Washington Post" wynika, że powstał w 2007 roku. To element całego systemu podsłuchowego, określanego kryptonimem "Boundless Informant". W serialu Maszyna i działania na podstawie informacji prowadzone były w ramach projektu "Northern Lights". Co ciekawe, politycy broniący PRISM używają argumentu, że dzięki niemu udało się zapobiec zamachom, między innymi planowanemu atakowi na metro nowojorskie w 2009 roku. Wygląda więc na to, że cele obu tych systemów – prawdziwego i fikcyjnego – są zbliżone.
Tu jednak podstawowe podobieństwa się kończą. Maszyna przechwytywała informacje z USA i dotyczące Ameryki. PRISM ma – jak twierdzi rząd – zastosowanie tylko "zewnętrzne", dotyczące planowanych ataków na kraj. Jeśli jednak potencjalny terrorysta komunikował się z obywatelami USA, to oni także trafiają do bazy danych NSA. To istotne, ponieważ NSA w teorii nie ma legalnych podstaw by podsłuchiwać czy monitorować mieszkańców Stanów. Zarówno dane telekomunikacyjne, jak i informacje z PRISM mają dotyczyć tylko terrorystów – podkreśla administracja Obamy. Maszyna z "Person of Interest" działa przede wszystkim w USA, a PRISM ma zasięg globalny.
Te systemy różnią się także zakresem przechwytywanych danych. PRISM ma zbierać informacje udostępnione (chociaż skala i sposób tego udostępnienia nie są jasne) przez największe światowe korporacje internetowe, jak Google czy Facebook. Maszyna ma dużo szerszy zasięg – gromadzi i analizuje nie tylko maile czy wiadomości na FB, ale także dane z kamer CCTV, rozmowy telefoniczne, informacje z GPS i tak dalej. I to wszystko w USA. PRISM wygląda przy tym jak dziecinna zabawka. Warto przypomnieć, że tego typu systemy muszą działać w granicach amerykańskiego prawa, a zarówno nakaz dotyczący danych Verizona jak i PRISM mają mieć umocowanie w przyjętych po 11 września ustawach. Maszyna się w tym wszystkim zupełnie nie mieści. O PRISM mieli wiedzieć także członkowie Kongresu – w ramach nadzoru nad służbami. O Maszynie nie wie w Waszyngtonie prawie nikt – jest objęta ścisłą tajemniczą.
Wiemy, że Maszyna – zaawansowana Sztuczna Inteligencja, posiadająca coś w rodzaj świadomości i instynktu samozachowawczego – tworzy dwie listy z nazwiskami. Na jednej są terroryści, na drugiej osoby, które mają popełnić morderstwo lub są zagrożone śmiercią. O tym jak działa PRISM nie wiemy na ten moment nic konkretnego. Pewne jest, że monitorując informacje od potencjalnych terrorystów, NSA na pewno trafia także na dane od "zwykłych" Amerykanów.
PRISM nie jest systemem o tej samej skali i możliwościach jak fikcyjna Maszyna. Ale możliwości, jakie ma NSA, nieco przypominają jej sposób działania.