Czy "Gąska" to nasze nowe "The Office PL" i "1670"? Recenzja pierwszego polskiego serialu Prime Video
Karol Urbański
29 listopada 2024, 08:42
"Gąska" (Fot. Prime Video)
Od dziś w streamingu dostępna jest komedia pt. "Gąska" będąca pierwszym polskim serialem fabularnym platformy Prime Video. Jak wypadł nowy projekt twórców "1670"?
Od dziś w streamingu dostępna jest komedia pt. "Gąska" będąca pierwszym polskim serialem fabularnym platformy Prime Video. Jak wypadł nowy projekt twórców "1670"?
W ciągu ostatnich lat polska komedia serialowa zaczęła eksplorować nowe terytorium. Uwielbiane przez Amerykanów workplace comedy (w dosłownym tłumaczeniu komedia w miejscu pracy) na naszym podwórku nie trafiło wcześniej na podatny grunt. Wszystko zmieniło się w momencie debiutu "The Office PL", któremu lwia część narodu wieszczyła spektakularną porażkę. Tymczasem hicior CANAL+ wyczekuje obecnie premiery 5. sezonu, a na rynek trafiają kolejne tytuły wpisujące się w gatunkowe ramy – po 20 latach wróciła "Camera Café", a furorę zrobiło "1670", które pod sarmackim płaszczykiem śmiało się przecież ze współczesnych Januszów biznesu.
Gąska – o czym jest polski serial komediowy Prime Video?
Od dziś oferta polskich komedii osadzonych w miejscu pracy (po angielsku brzmi to lepiej, prawda?) powiększyła się o "Gąskę", nowy serial Prime Video, który pokazuje nam, jak się to robi w miejscu odwiedzanym przez każdego z nas – supermarkecie. Za kulisy sklepu wpuszczają nas nie byle jakie nazwiska, bo Maciej Buchwald i Jakub Rużyłło, czyli kreatywne mózgi stojące za wspomnianym "1670". Na przestrzeni – dostępnych już w streamingu – ośmiu odcinków znów pokażą nam oni Polskę w krzywym zwierciadle, taką w rozkroku między ultrakapitalistyczną Ameryką a przaśną "naszością".
Do Gąski – a dokładniej jednego "z ponad trzech tysięcy sklepów w całej Polsce" – trafiamy w pierwszym odcinku wraz z Leną (Aleksandra Grabowska, "Infamia"), dziewczyną, której kariera w portalu plotkarskim runęła w gruzach z powodu pewnej tajemniczej afery. Na miejscu bohaterka szybko przekonuje się, że przyjdzie jej pracować w dość nietypowym towarzystwie. Jedni, tak jak wiecznie uśmiechnięty Marek (Mikołaj Śliwa, "Zachowaj spokój"), irytują pozytywnym nastawieniem, a drudzy, jak napastliwa kierowniczka, Domi (Magdalena Koleśnik, "Kruk"), dobijają złośliwością.
Nad plejadą osobowości dzielnie czuwa z kolei szef sklepu, Włodek (Tomasz Kot, "Wielka woda"), ekscentryczny przedsiębiorca, który patrzy przez różowe okulary na wszystko, co amerykańskie. No i tak, pisząc "wszystko, co amerykańskie", mam na myśli "dosłownie wszystko, co amerykańskie" – od amerykańskiego tygodnia w postaci specjalnej oferty na marshmallows i popcorn, przez amerykańskich biznesmenów pokroju Jobsa i Zuckerberga, aż po wyidealizowaną figurę ojca, który po wyjeździe do USA "znalazł sobie jakąś inną amerykańską rodzinę". Wiecie, amerykańską, czyli lepszą. Na pewno kojarzycie takich "Włodków", wbrew pozorom oni wciąż są wśród nas.
Gąska – jak wypada nowa komedia twórców 1670?
Buchwald i Rużyłło nie bez powodu wybrali supermarket na miejsce akcji ich nowego serialu. To w końcu miejsce, w którym potencjał komediowy mieści się w każdej sklepowej alejce, a także przestrzeń, która musi pomieścić przekrój społeczeństwa – zarówno po jednej, jak i drugiej stronie lady. Pal licho cwanych klientów, którzy robią aferę o zbyt gorącą kawę albo tych, co każdego dnia przychodzą po zdrapkę w nadziei na lepsze jutro. Sama ekipa Gąski jest soczewką, przez którą dobrze widać, jak różni – i jak różnie odklejeni – potrafimy być.
Jak na tradycję sitcomu przystało, każda z postaci w "Gąsce" wyróżnia się jedną podstawową cechą, która w znacznej mierze je definiuje. Oprócz zamerykanizowanego Włodka w grupie mamy zatem m.in. byłego kryminalistę, dziś zakochanego w kasjerce ochroniarza (Janusz Chabior, "Ślepnąc od świateł"), fanatyka wszelakich teorii spiskowych, Młodego (Mariusz Urbaniec, "Chłopi") czy równie rodzinną, co frywolną Madzię (Julia Rosnowska, "Odwilż"). Postaci w tym samym stopniu służą celom satyrycznym, co fabularnym, gdzie nierzadko dochodzi do wydarzeń iście absurdalnych. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie miał przypału w sklepie.
Między alejkami z mięsem, nabiałem i słodyczami twórcy sprytnie poukrywali mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do naszej codzienności. Są tutaj aluzje do kultury memowej, jest cała masa drwin z promocyjnych taktyk korporacji, no i nie brakuje beki z krindżowo-boomerskiego humoru, którego reprezentantem, chcąc nie chcąc, staje się oczywiście Włodek. Wreszcie "Gąskę" zaopatrzono też w szereg uroczych inside joke'ów, które doskonale znają ludzie pracujący w handlu. Na tym przykładzie dobrze widać, że scenarzyści odrobili lekcje. Albo sami wcześniej pracowali w sklepach.
Każdy z ok. 20-minutowych odcinków "Gąski" poświęcony jest innej historii, którą koniec końców spaja motyw biznesowego poszukiwania swojego Polish-American Dream przez Włodka. Choć supermarket zwiedzamy z perspektywy, tej w domyśle "najbardziej normalnej", Leny, to właśnie nasz wąsaty wannabe entrepreneur stoi w centrum opowieści. No i słusznie, bo – pomimo całej swej powtarzalności – nasz Vlad jest uosobieniem całej grupy ludzi (czy też całego pokolenia), dla której amerykańska bańka wyjątkowości wciąż nie pękła. W zmierzeniu z "młodą i dynamiczną ekipą" Gąski tworzy to intrygującą mieszankę perspektyw.
Gąska – czy warto oglądać polski serial Prime Video?
Żyzny grunt supermarketu (w telewizji spożytkowany przede wszystkim przez niezły "Superstore", który nieszczęśliwie zniknął ostatnio z polskiego streamingu) nie zawsze jednak spotyka się w "Gąsce" z pełnią potencjału komediowego. Spośród ośmiu odcinków zachwyciły mnie jedynie dwa – i są to te podpisane nazwiskiem Rużyłły (grono scenarzystów jest większe, znajdują się w nim także Bartosz Janiszewski, Paweł Najgebauer, Mateusz Zimnowodzki i Joanna Pawluśkiewicz). Reszta waha się pomiędzy niezłą, ale dość zachowawczą komedią a zbiorem niekiedy suchych i nietrafionych gagów. Choć pod względem idei humoru serial jest spójny, poziom żartów bywa nierówny do tego stopnia, że z odcinka na odcinek jakość potrafi mocno spaść.
Jednak największy zarzut, jaki można mieć do debiutanckiej serii, mieści się w jej repetytywności. Podczas gdy taktyka może obronić się w ramach fiksacji wynikającej z charakteru Włodka, niejednokrotnie ma się wrażenie, że na przykładzie części z pozostałych bohaterów twórcy wałkują jeden żart. Zabrakło tutaj też zdecydowanego podejścia do tematów ważnych społecznie, o które miejscami "Gąska" zahacza. Dla przykładu mobbing uprawiany przez jedną z postaci czasem po prostu zanika i nie zostaje w żaden sposób skonfrontowany – choćby komediowo.
To wszystko bynajmniej nie oznacza, że postawiłbym na "Gąsce" krzyżyk po pierwszym sezonie. Przeciwnie, z chęcią obejrzę kontynuację, jeśli takowa powstanie. Tego typu seriale mają to do siebie, że często rozkręcają się dopiero z czasem – zarówno pod względem formy, jak i treści. Wystarczy przypomnieć proces dochodzenia amerykańskiego "The Office" do idealnej formy czy zwyżkową tendencję naszej polskiej wariacji kultowego sitcomu. Coś mi mówi, że z "Gąską" może być podobnie. Każdy sklep musi przecież z czasem przejść drobny remont.
Przymusowy urlop między pierwszym a drugim sezonem wydaje być ku temu idealną okazją. W hierarchii polskich seriali komediowych ostatnich kilku lat "Gąskę" umieściłbym między nową "Camerą Café" a "The Office PL". Liczę jednak na to, że pozycja ulegnie zmianie. Może to jeszcze za wcześnie, żebym został lojalnym klientem, ale wizytę w tym supermarkecie będę wspominał miło.